wtorek, 26 sierpnia 2014

16. "Że nie wiedziała, że można kochać kogoś tak bardzo, i że teraz nie potrafi z tą wiedzą żyć."

List Pierwszy.
"Najdroższy,
Ponieważ nie boję się już tego napisać. To mój pierwszy z ostatnich listów do Ciebie. Nigdy nie byłam szczególnie ckliwa. Nigdy nie byłam na tyle odważna, by marzyć o miłości. Nigdy nie spodziewałam się, że wszystko czego pragnęłam dostanę w ciągu jednej nocy. Nigdy również nie spodziewałam się, że to wszystko stracę w tą samą noc. Przepraszam. Przepraszam za swoją zuchwałą odwagę. Przepraszam, że przez parę chwil wydawało mi się, że i Tobie zależy. Nie wiem czego się spodziewałam. Nie mam Ci niczego za złe. Nie mam Ci czego wybaczać. Marzenia są bardziej intymne niż cokolwiek innego. Nie można zabronić ich spełniania. Wiem, że nasza przygoda, najpiękniejsza jaką kiedykolwiek przeżyłam, była pierwszą i ostatnią. Byłam głupia myśląc, że można połączyć nasze światy. Tak odmienne, tak dalekie, tak niepodobne.

Nie musisz się martwić, nie zamierzam zatruwać Twojego ciężkiego życia gwiazdy. Nie piszę tego listu, bo odszedłeś bez pożegnania. Choć przyznam, że to bardzo mnie zabolało. Piszę ten list, bo coś sobie uświadomiłam. I bardzo się tego przestraszyłam. Chciałabym dawać Ci szczęście na każdym kroku. Wspierać Cię i pomagać. Jednak nie chce zwalać na Ciebie swoich problemów, które  i tak zaraz poznasz. Nie wiem ile listów napiszę. W każdym kolejnym będę starała się dojść do sedna. Nie jest to łatwe. Wiem, że to co teraz czuje, pisząc ten list i myśląc o Tobie, jest ogromnym, wypełniającym całe moje serce uczuciem. Nie potrafię, przepraszam - boję się - nazwać to po imieniu. Boję się Twojej reakcji. 
Ten list będzie wstępem do mojej historii. Historii podobnej do Twojej. Zdaję sobie sprawę, że po przeczytaniu wszystkich listów, nie będziesz chciał mnie znać. Jestem na to przygotowana. Chciałabym tylko, byś wiedział, że od zawsze i na zawsze będę z Tobą. Co by się nie działo, masz moje wsparcie. Masz moje serce. Tak samo jak reszta Chłopców. To Wy uratowaliście moje życie. 
PS.: Moje włosy i skóra wciąż pachną Tobą. To niesamowite uczucie czuć Twoją bliskość mimo, że jesteś tysiące kilometrów stąd. 
Twoja na zawsze,
Sky."

Odłożyłam kartkę i długopis, kładąc się na łóżku. Zmrużyłam oczy, biorąc głęboki oddech. Nie wiedziałam czy to dobry pomysł. Nie wiedziałam nawet czy w ogóle wyślę te listy. Ale chciałam spróbować. Chciałam mu wszystko wytłumaczyć. Czułam, że jeśli napiszę te listy, osiągnę w końcu spokój ducha. Przynajmniej w tej jednej, najważniejszej kwestii. Wcale nie spodziewałam się, że kiedykolwiek jeszcze Go zobaczę. Sama nawet nie wiedziałam czy bym tego chciała. 

Leżałam bez ruchu, wpatrując się w sufit. Zastanawiałam się jakby wyglądało moje życie, gdybym nie popełniła tych wszystkich błędów. Nie potrzebowałabym tych wszystkich tabletek, cotygodniowych godzinnych sesji u terapeuty. Moi rodzice nie musieliby przeżywać tyle stresu, miałabym przyjaciół. Bo tego coraz częściej mi brakowało. Nie miałam osoby, do której mogłabym przyjść ze swoim problemem. Najbłahszym, najgłupszym. Wygadać się, popłakać w ramionach i w końcu poczuć się wolną. Wolną od problemów i od myśli, które coraz częściej wpadały mi do głowy. Coraz bardziej przerażających myśli.
Odkąd poznałam Louis'a, moje życie obróciło się do góry nogami. Oczekiwanie na Jego listy, ekscytacja podczas ich czytania - to wszystko sprawiało, że chciało mi się żyć. Zapominałam o swoich problemach. Byłam szczęśliwsza. Pierwszy raz od pięciu lat poczułam, że mam dla kogo żyć. Poczułam, że mam jakiś cel w życiu. Ale to wszystko runęło jak najzwyklejszy domek z kard. Nie chce obwiniać Louis'a. Dobrze rozumiem Jego obowiązki. Świetnie rozumiem również to, że do LA nie przyjechał dla mnie. Przyjechał tu, by spełniać swoje marzenia. By dawać radość sobie i innym. W całej tej sytuacji wcale nie chodziło o Niego. To tylko i wyłącznie moja paranoja była temu wszystkiemu winna. Najpierw dopuściłam do myśli, że coś mogłoby nas połączyć. Kiedy zniknął, moje serce zaczęło powoli usychać. Nie tylko z tęsknoty. Również z zawodu. To ja sama byłam w tym wszystkim problemem. Gdyby nie moja chora psychika, zachowywałabym się inaczej. Nie pisałabym tych wszystkich, ckliwym, nic nie znaczących listów. Ale bardzo powoli traciłam nad tym wpływ. Musiałam pisać. Uzależniłam się od tego. Jednak to nie był jedyny powód. Bardzo pragnęłam podzielić się z najważniejszym mężczyzną mojego życia - już w tamtym momencie byłam tego pewna - moją historią. Historią przerażającą, której ogromnie się wstydzę. Jestem jednak zdania, że On powinien wiedzieć. Powinien mieć świadomość dlaczego zachowałam się tak a nie inaczej. Dlaczego najprawdopodobniej już nigdy się nie spotkamy. Dlaczego uciekam zawsze o północy i boję się tak wielu rzeczy. Dlaczego do Niego napisałam i dlaczego przez to wszystko, moje serce zaczęło bić tylko dla Niego. 


~*~

Nowy Jork, Chicago, Las Vegas i inne niesamowite miasta Ameryki. Mnóstwo koncertów, miliony wrażeń, tysiące poznanych miejsc, jednak w głowie wciąż jedna dziewczyna. Dziewczyna, o której nie dało się zapomnieć. Mimo, że minął już prawie miesiąc, nie mogłem wybaczyć sobie tego co zrobiłem. Niby nic takiego, po prostu pojechałem w dalszą trasę. W końcu to moja praca, obowiązki. Jednak moje serce nie mogło doznać spokoju odkąd opuściliśmy Los Angeles. Prócz ogromnych wyrzutów sumienia, odczuwałem tęsknotę. Nie tylko za Nią. Również za Jej listami. Coraz częściej przyłapywałem się na jednym marzeniu. Pragnąłem usiąść w jakimś spokojnym miejscu. Tylko Ona i ja. Jej głowa na moich nogach, Jej długie, pachnące jabłkami włosy, Jej kojący głos czytający list. List zaadresowany do mnie. Bo ja tak bardzo pragnąłem być przy niej nieustannie. *I nie mieć od Niej żadnych listów. Bo listów się nie ma wtedy, gdy ludzie się nigdy nie rozstają. Z jednej strony miałem ochotę przerwać to wszystko, wsiąść do pierwszego samolotu i wrócić. Wrócić do Niej. Tęskniłem za Jej bliskością. Wcale nie musiałem z Nią rozmawiać. Wystarczy, że była. Tak po prostu. Po raz pierwszy  w życiu odczuwałem tak niedorzeczną chęć. Z drugiej strony nie mogłem zawieźć fanów, chłopaków, całej naszej ekipy. Przecież wszyscy byli dla mnie rodziną.
Siedziałem w kolejnym hotelu, w kolejnym mieście. Puste ściany, cisza, brak tej drugiej, najważniejszej osoby. Brak Sky. Mojej Sky. Odczuwałem coraz większą potrzebę porwania Jej w ramiona i wtulenia się w Jej pachnące włosy. Bo przy Niej czułem się inaczej. Wyjątkowo. Przy Niej czułem się bezpieczny, a jednocześnie czułem się kimś ważnym. Chciałem być jej bohaterem. Jej Supermanem. Ona była, jest i na zawsze będzie moim kryptonitem. 

~*~

Postanowiłam napisać do Niego dziesięć listów. Dokładnie tyle, ile miesięcy się znaliśmy. W każdy z tych listów chciałam włożyć cząstkę siebie. Pragnęłam opowiedzieć Mu wszystko, z najmniejszymi szczegółami. Właśnie te szczegóły pozwalały zrozumieć dlaczego doprowadziłam się niegdyś do takiego stanu. Pisanie przychodziło mi z łatwością. W końcu prościej jest zapisać swoje myśli, niż opowiedzieć wszystko prosto w oczy .Szczególnie tak piękne, błyszczące, wciąż śmiejące się oczy jakie miał Louis.

Siedziałam w parku, niedaleko naszej uczelni. Pod ogromnym drzewem, na zielonej trawie. Na kolanach ułożyłam szkicownik, na nim kartkę z jednym słowem. "Najdroższy." Bawiłam się długopisem, wpatrując się w schnący tusz, kiedy zauważyłam znajome trampki. Przywołałam uśmiech na twarz i uniosłam głowę. Przede mną stał Luke. Jak zwykle roztrzepany, z lekko pogniecioną, zapiętą do połowy koszulą, ukazującą Jego świetnie wyrzeźbiony tors, z przetartymi, czarnymi rurkami i torbą przewieszoną przez ramię.

- Cześć. - Rzucił z uśmiechem.
- Hej. - Odparłam, siląc się na normalny ton.
- Mogę się przysiąść? - Spytał, starając się uporać z niesfornym kosmykiem włosów, opadającym na Jego czoło.
- Um.. A nie masz zajęć?
- Okienko. - Uśmiechnął się słodko. - Jeśli bardzo ci przeszkadzam..
- Nie, siadaj. - Przerwałam chłopakowi, wskazując długopisem na miejsce obok siebie. Przemogłam się w myślach, uśmiechając się coraz szczerzej. Luke to w gruncie rzeczy bardzo sympatyczny chłopak. Tylko On na całej uczelni, nie licząc profesorów, odzywał się do mnie nie przymuszenie.

- Strasznie dziś gorąco. - Zaczął, a ja roześmiałam się cicho, kręcą głową i chowając kartkę do szkicownika. - Co cię tak bawi? - Spojrzał na mnie, unosząc brew.
- Wybacz. To bardzo profesjonalny początek rozmowy. - Spojrzałam w Jego oczy. Dopiero teraz zauważyłam, że są naprawdę wyjątkowe. Jedno niebieskie, drugie zielone. To się nie zdarza często.
- Jakoś trzeba zacząć. A pogoda chyba jest lepszym tematem niż plan zajęć, nie uważasz? - Ukazał rząd białych zębów. Przytaknęłam Mu i oparłam się o drzewo mrużąc oczy. Chwilę później nasza dyskusja rozwinęła się do normalnego poziomu. Dawno zapomniany temat pogody został zastąpiony sztuką współczesną, ulubionymi artystami, muzyką i innym mniej czy bardziej ważnymi tematami. Właśnie tamtego dnia poznałam Luke'a. Poznałam Go naprawdę. Patrzyłam na Jego gesty, mimikę, sposób wypowiedzi. Słuchałam o Jego upodobaniach, a uśmiech nie znikał mi z twarzy. Zawsze chciałam mieć takiego przyjaciela. Bo Luke jest wyjątkowy. Inny od większości chłopców na Świecie.


*cytat autorstwa J.L Wiśniewskiego.

--------------------------------------------------------------------------------------------

Witajcie moi Kochani. Mam ogromną nadzieję, że rozdział Wam się podobał. Wciąż staram się Was nie zawieść. Gdybyście mieli jakiekolwiek uwagi, podpowiedzi, cokolwiek - piszcie koniecznie komentarze. Nie chcę nabijać sobie nie wiadomo jak ogromnej statystyki. Nie chce komentarzy po to, żeby były. Chcę znać Waszą opinię. Jestem otwarta na wszelką krytykę - przecież się uczę, a różne opinie pomogą mi w rozwoju ;) Dziękuję bardzo Osobom, które niedawno dołączyły do świata Sky i Lou. Nawet nie wiecie ile znaczą dla mnie Wasze komentarze. Dziękuję z całego serducha. 
Zapraszam Was również na moje nowe opowiadanie. Mam nadzieję, że ono również przypadnie Wam do gustu. Nie potrafiłam się powstrzymać. ;) 
Kocham Was niesamowicie i do zobaczenia.
Buziaczki. 


4 komentarze:

  1. Zaciekawiłaś mnie. I to bardzo!
    Rozdział jest genialny.
    Masz świetny styl pisania. Aż Ci zazdroszczę normalnie ;p
    Mogłabyś się podzielić swoim talentem :)
    Jestem bardzo ciekawa jak to będzie ze Sky i Lou.
    Coś tak czuję, że jeszcze do tego Luke namiesza.
    Ale jakoś go polubiłam :) Przynajmniej na razie ;p
    Jestem strasznie ciekawa historii Sky, nie wiem, czy już wcześniej Ci to pisałam :D
    Oczywiście czekam na kolejny :)

    Dominika.

    OdpowiedzUsuń
  2. piękne *.*
    musisz wiedzieć że jest to jedno z moich ulubionych opowiadań a każdy kto mnie zna wie że mam wybujałą krytykę do takich rzeczy :)
    Tak więc stwierdzam że jest ono wyjątkowe <3

    http://youanditohether.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Zastanawiam się, w jaki sposób rozpocząć ten komentarz, aby nie wyszedł on zbyt sztucznie. Co zdanie robię przerwę na myślenie, ponieważ nie mam pojęcia, co napisać... Wydaje mi się, że pomysł Sky z tymi dziesięcioma listami jest naprawdę w porządku, choć nadal nie potrafię zrozumieć, dlaczego Louis odszedł ot tak bez pożegnania, czegokolwiek. Przez sekundę, przez głowę przeszła mi myśl, że ewentualne zakończenie tej historii nie będzie wesołe; no wiesz, Louis i Sky kończą swoją znajomość, a po wielu latach się spotykają, całkowicie przypadkowo, mają partnerów, lub nie, dzieci, coś.. No wiesz. Potem rozmawiają ze sobą, jednak ich uczucie przeminęło, chcą być tylko przyjaciółmi... Dziękują sobie za chwile, które spędzili, listy, wszystko... Ale chcą być tylko przyjaciółmi. Tak się rozmarzyłam... Choć nie, nie wiem, czy chcę takiego zakończenia.
    CHCĘ LOUISA I SKY. RAZEM.
    Luke będzie przyjacielem Sky, ja to wiem, a ona go potrzebuje.
    Moim zdaniem piszesz świetnie to opowiadanie i z pewnością będę wyczekiwała kolejnych rozdziałów, jak zawsze.
    Weny ci życzę, naprawdę.
    Pozdrawiam xx

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział świetny ;) Mam nadzieję że Sky i Luke się zaprzyjaźnią, ale TYLKO zaprzyjaźnią...
    Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń