czwartek, 21 sierpnia 2014

15. "Żaden mężczyzna nie miał tak mało czasu i nie dał mi tak wiele."

"Położył rękę na jednym z tych swoich dwóch serc i wyjechał. A ja przecież mogłabym z nim kopać studnie, gdyby się okazało, że tam, gdzie mnie zabiera, nie ma jeszcze wody."

Obudziły mnie gorące promienie słońca. Kilka minut zmuszałam się, by w końcu otworzyć oczy. Zanim to zrobiłam, przeciągnęłam się układając rękę na połowie Louis'a. Podniosłam się gwałtownie, przecierając oczy i przyglądając się prawej stronie łóżka. Jeszcze kilka godzin wcześniej zasypiałam wtulona w Jego ciepły tors, a teraz Go nie ma. Miejsce, gdzie spał było całkowicie puste, poduszka ułożona, a po chłopaku ani śladu. Podniosłam się do pozycji siedzącej. Przetarłam twarz i rozejrzałam dokładnie po pokoju. Myśląc, że znajdę Go w łazience, wolnym krokiem ruszyłam w stronę drzwi i cicho zapukałam. Żadnego odzewu. Ostrożnie uchyliłam drzwi i weszłam do środka. Jeden, złożony w kostkę ręcznik na mahoniowej szafce, kilka kosmetyków, ale ani śladu Louis'a. Jedyną oznaką, że chłopak tu mieszkał, był wciąż unoszący się w powietrzu zapach Jego perfum. Wróciłam do pokoju, starając się uspokoić myśli. Czy to możliwe, że zostawił mnie tak po prostu? Wykorzystał moje zaufanie i wyjechał?

Bezwiednie zwróciłam wzrok w stronę stołu. Na środku, w pięknym, kryształowym wazonie stały świeże żonkile. Moją uwagę jednak przykuła mała koperta oparta o kryształ. Podeszłam powoli i chwyciłam kawałek papieru. Na drugiej jego stronie zapisane było moje imię. Wzięłam głęboki oddech, usiadłam na krześle i ostrożnie otworzyłam małą kopertkę.


"Najdroższa Sky, 
Nawet nie wiesz jak mi głupio. Cholernie głupio. Pewnie myślisz, że Cię wykorzystałem i zwiałem jak zwykły tchórz. Może to i racja, bo czuję się jak totalny sukinsyn. Moją jedyną i cholernie głupią wymówką jest praca. Uwierz mi, że gdybym tylko mógł - zostałbym z Tobą jak długo byś zechciała. Wiem, że to marne wynagrodzenie, ale żonkile, na które teraz patrzysz są moim pożegnaniem. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś porozmawiamy. Łapczywie chwytam każdy oddech z myślą, że jeszcze kiedyś będę mógł zatopić się w głębi Twoich pięknych oczu. Jedyne o co teraz Cię proszę, to wybaczenie. 
Ps. Załatwiłem wszystko. Możesz zostać w hotelu ile będziesz chciała. Wiem, że to wszystko jest marnym zadośćuczynieniem.
Mam nadzieję, że wciąż Twój,
Louis."

Zacisnęłam powieki i zgniotłam małą karteczkę, rzucając ją w kąt. W tamtym momencie czułam w głębi serca, że w jakiś sposób Louis mnie zawiódł. To śmieszne, że atrakcjami hotelowymi chciał mi wynagrodzić zniknięcie bez żadnego, nawet najmniejszego pożegnania. Gwałtownie podniosłam się z krzesła, zebrałam swoje rzeczy i wybiegłam z pokoju. Bez zbędnych słów oddałam klucz do recepcji i szybkim krokiem wyszłam z budynku. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w domu. Idąc, nie zważałam na ludzi. W głowie wciąż miałam niesamowitą noc. Noc, w ciągu której myślałam, że poznałam Louis'a. Gdy całowałam Jego ciepłą skórę, przez ułamek sekundy, pomyślałam, że to On. To chłopak marzeń. Chłopak, dla którego mogłabym poświecić wszystko.

Wchodząc do domu, trzasnęłam drzwiami i od razu skierowałam się do łazienki. Zrzuciłam z siebie ubranie i weszłam pod prysznic. Czując ciepłe krople na swoim ciele, zacisnęłam powieki. Chciałam jak najszybciej zapomnieć. Wyrzucić z siebie wszystkie uczucia. Wszystkie myśli, które tłoczyły się wokół Niego. W pewnym momencie poczułam jak ogarnia mnie strach. Zacisnęłam pięści i powoli osunęłam się po zimnych kafelkach. Siedziałam bez ruchu. Chłodne już krople wody dotykały mojej skóry. Siedziałam z twarzą w dłoniach, a mój oddech z każdą sekundą przyśpieszał. Kolejny atak histerii. Moje życie powróciło do "normalnego stanu rzeczy".


~*~

Siedziałem bez słowa, opierając głowę o okno i przyglądając się chmurom. Lecieliśmy do kolejnego miasta, na kolejny koncert. Powinienem się cieszyć. Przecież spełniają się moje marzenia. Powinienem. Czułem całym sobą, że popełniłem cholerny błąd. Czułem, że w Los Angeles zostawiłem w pewnym sensie jakąś cząstkę siebie samego. Czułem, że w tym słonecznym mieście zostawiłem swoje marzenie. Swoją nadzieję. Nadzieję, której mogę już nigdy nie odzyskać. Nie mogłem jednak nic zrobić. Ale czy na pewno? Na pewno nie mogłem? Stchórzyłem. Zachowałem się jak nieodpowiedzialny dzieciak. Zawsze byłem pewny siebie, zawsze zdecydowany i konkretny. Przy Niej jednak odczuwałem swego rodzaju słabość. Odetchnąłem głośno i zmrużyłem oczy.

- Co się dzieje stary? - Usłyszałem niski głos Liam'a. Otworzyłem oczy i powoli zwróciłem się w stronę przyjaciela. Patrzył na mnie pytająco, a w jego oczach widziałem troskę. Pokręciłem jedynie głową i wróciłem do widoków zza okna samolotu. - Chodzi o Sky? - Jej imię zabrzmiało w mojej głowie niczym najpiękniejsza muzyka. Myśląc o Niej stawałem się chyba coraz bardziej romantyczny.
- Ta. - Odpowiedziałem krótko, nie odwracając wzroku.
- Co się tak właściwie stało?
- Zachowałem się jak idiota. - Rzuciłem cicho przyglądając się obłokom.
- To znaczy? - Dopytywał. Sam nie wiedziałem, czy spowiadać się Liam'owi ze wszystkiego o czym myślę. Z drugiej jednak strony, komu innemu? Przecież to mój przyjaciel. A może właśnie on mi pomoże?

- No to spieprzyłeś. - Stwierdził, kiedy opowiedziałem mu o co chodzi. Spojrzałem na przyjaciela, unosząc brew. - Stary, czy ty na pewno masz rozum? Zostawić dziewczynę, na której tak cholernie ci zależy? Bez żadnego pożegnania? Bez słowa? Oj Tommo. - Pokręcił głową z politowaniem, przeczesując włosy dłonią. - Gdybym ja spotkał na swojej drodze taki skarb, zrobiłbym wszystko. Dosłownie wszystko, by jej nie stracić.

Liam miał rację. Całkowitą rację. Przecież Ona zmieniła moje życie. Obróciła mój świat i uczucia do góry nogami. To Ona jest moim wsparciem, nadzieją i największym marzeniem. Podziękowałem przyjacielowi uśmiechem i odwróciłem wzrok w stronę okna.


~*~

Minęło kilka dni. Każdy nienaturalnie do siebie podobny. Każdy niesamowicie męczący. Każdy poranek, każde uchylenie powiek z myślą o Nim. Każde zamknięcie oczu z myślą o Nim. Bardzo powoli wpadałam w paranoję. Im bardziej chciałam zapomnieć, tym trudniej było mi wyrzucić Go z głowy i serca.

"Najdroższy,
 Ponieważ nie boję się już tego napisać. To mój pierwszy z ostatnich listów do Ciebie. Nigdy nie byłam szczególnie ckliwa. Nigdy nie byłam na tyle odważna, by marzyć o miłości. Nigdy nie spodziewałam się, że wszystko czego pragnęłam dostanę w ciągu jednej nocy. Nigdy również nie spodziewałam się, że to wszystko stracę w tą samą noc. Przepraszam. Przepraszam za swoją zuchwałą odwagę. Przepraszam, że przez parę chwil wydawało mi się, że i Tobie zależy. Nie wiem czego się spodziewałam. Nie mam Ci niczego za złe. Nie mam Ci czego wybaczać. Marzenia są bardziej intymne niż cokolwiek innego. Nie można zabronić ich spełniania. Wiem, że nasza przygoda, najpiękniejsza jaką kiedykolwiek przeżyłam, była pierwszą i ostatnią. Byłam głupia myśląc, że można połączyć nasze światy. Tak odmienne, tak dalekie, tak niepodobne....


4 komentarze:

  1. Rozdział świetny.
    Oj Tommo, Tommo.
    Takich rzeczy się nie robi.
    Masz rację, spieprzyłeś i to tak porządnie.
    Zastanawiam się tylko, jak to będzie dalej.
    Czy Lou będzie się starać odzyskać Sky, czy sobie odpuści?
    Hmmm.
    Czekam na kolejny rozdział.

    Dominika

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam nadzieję, że moje przeczucia są błędne....
    Tommo spieprzył i teraz wszystko zależy od tego czy będzie chciał to naprawić...
    Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  3. oj Tommo...:(
    mam nadzieję że mi tego nie zrobisz i oni będą razem :(
    popłakałam się jak głupia,czytając ten rozdział <3

    http://youanditohether.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie, ja sie tak nie bawie. Rozumiem to, że Sky sie na nim Zawiodła, bo mimo tego że to Louis Tomlinson, to sama miałabym mu to za zzłe, ale żeby od razu pisać jeden Z ostatnich listów? Ejjj Louis nie pozwól na to by dziewczyna od ciebie odeszła, skoro Zmieniła twoje życie! Koleś, dzięki niej stanąłes na nogi! Ratuj to co z tego zostało!
    Okay moje bezpośrednie zwroty do bohatera były, więc teraz Sky. Powinnacchoć odrobinke pomyśleć o tym, że to jego praca; że podróżowanie z zespołem musi robić... Ale kurde chyba bardziej trzymam jej stronę, bo jakby na to nie spojrzeć Louis mógłby lecieć następnym lotem czy coś a nie odchodzić bez słowa.
    Liczę na to, że może jednak nie będzie az tak zle?
    Pozdrawiam xx

    OdpowiedzUsuń