niedziela, 10 sierpnia 2014

12."Proszę o litość dla mojego zakochanego serca i duszy spętanej niepewnością."

Szybko zamknęłam za sobą drzwi, oparłam się o nie i powoli osunęłam, chowając twarz w dłoniach. W tamtym momencie walczyłam z własnymi myślami, z własnymi uczuciami. To wszystko działo się zbyt szybko. Ta cała relacja, nasze spotkanie. Wszystko było dla mnie totalnie nierealne, a jednocześnie tak piękne i cholernie prawdziwe. Jego obecność, Jego głos, Jego dotyk. Nigdy nie sądziłam, że poczuje coś tak niesamowitego, a jednocześnie przerażającego. Dlaczego przerażającego? Nie byłam głupia. Dobrze wiedziałam, że jeśli zacznę coś do Niego czuć, zawiodę siebie i jego. Nie oszukujmy się - takie rzeczy zdarzają się tylko w filmach. Nie chciałam po raz kolejny leczyć złamanego serca, duszy i wyrzucać wszystkich pięknych, jednak dręczących wspomnień. Nie chciałam cierpieć znów tak samo. Nie chciałam, by przez to wszystko to co dzieje się ze mną, pogłębiło się jeszcze bardziej. Nawet jeśli On odwzajemniłby moje uczucie - nigdy nie pozwoliłabym mu na zmarnowanie życia z taką osobą jak ja.

Przetarłam twarz i bardzo powoli podniosłam się z podłogi. Kiedy to zrobiłam, coś podkusiło mnie, by wyjrzeć przez okno. W ciemności nocy zauważyłam jedynie oddalającą się sylwetkę chłopaka. Tylko to wystarczyło, by moje serce przyśpieszyło tempo swego bicia. Odetchnęłam głęboko i odsunęłam od okna, kierując się w stronę sypialni. Z szafki wyjęłam dwa pudełka. Usiadłam na łóżku i wyjąwszy z każdego pudełka po tabletce, popiłam je wodą. Zacisnęłam powieki, przełykając je. Każda była sporej wielkości. Każda miała pomóc mi z tym, z czym ja sama nie potrafiłam sobie poradzić. Czułam jak moje serce wariuje. Dobrze wiedziałam, że nie powinnam dopuszczać do siebie takich uczuć. Uczuć, które z każdą sekundą były coraz mocniejsze i wypełniały cały mój organizm i całe ciało. Wzięłam kilka głębokich oddechów, schowałam leki do szafki i wolnym krokiem ruszyłam w stronę łazienki. Zrzuciłam z siebie ubranie i bieliznę i powolnym krokiem weszłam pod prysznic. Po bardzo długiej kąpieli i jeszcze dłuższej próbie wyrzucenia Go z głowy, przebrałam się i położyłam.

~*~

Obudziłam się gwałtownie. Podniosłam się do pozycji siedzącej i przetarłam twarz. Nie pamiętam co dokładnie mi się śniło, ale byłam pewna, że to kolejne koszmary, prześladujące mnie od kilku nocy. Odetchnęłam i zeskoczyłam z łóżka. Nie podnosząc nawet nóg, doczłapałam do kuchni, gdzie od razu zrobiłam sobie kawę. Chwyciłam duży, czerwony kubek i wolnym krokiem ruszyłam w stronę tarasu, po drodze zabierając papierosa i zapalniczkę. Zanim jeszcze wyszłam do ogrodu, włączyłam telewizor. Bardzo często robiłam to  tylko i wyłącznie po to, by nie musieć wsłuchiwać się w ciszę. Samotną ciszę, która coraz częściej mnie przerażała. Zasiadłam w ulubionym, wiklinowym fotelu i zmrużywszy oczy, wsłuchiwałam się w dźwięki dochodzące z telewizora. W pewnym momencie usłyszałam coś, przez co podniosłam się gwałtownie, wylewając niemalże całą zawartość kubka na własne kolana. Odrzuciłam naczynie i wbiegłam do pokoju, nie zważając na piekący ból.

"Jak wszyscy dobrze wiemy, jeden z najpopularniejszych zespołów naszych czasów odbywa właśnie swoją wielką trasę koncertową. Chłopcy z One Direction byli już w Ameryce Południowej i Europie, a teraz nadeszła pora na podbicie Ameryki Północnej. Swoje amerykańskie fanki Chłopcy przywitali koncertem w Los Angeles. Było jak zawsze mnóstwo zabawy, śmiechu i świetnej muzyki! Jednak to co wydarzyło się po koncercie, zaskoczyło nas wszystkich. Jeden z członków zespołu, Louis Tomlinson, zniknął od razu po wielkim show w towarzystwie pięknej nieznajomej. Nie wiemy kim jest tajemnicza dziewczyna, jednak wiemy co robili po wyjściu z hali. Czyżby Louis znalazł sobie pocieszenie w tym niezbyt miłym i łatwym dla niego czasie? A może to jego nowa kompanka do zabaw? Wiemy przecież, że Tomlinson przez bardzo długi czas miał problemy z narkotykami i innymi używkami. Czekajcie na więcej newsów! To my stoimy na straży prawdy! Do zobaczenia w kolejnym programie!" 

Opadłam bezwiednie na kanapę, czując jak bardzo powoli ogarnia mnie atak paniki. Zaczęłam nerwowo bawić się palcami, nie odrywając wzroku od ekranu. Już dawno nie dopadł mnie taki strach. Nawet przed własną wystawą nie denerwowałam się tak bardzo. Nagle usłyszałam głośny dźwięk klaksonu, tuż przy moim domu. Podbiegłam do okna. Na podjeździe stał duży, czarny mini van, a w środku nieznajomy mężczyzna, wychylający się i obserwujący mój dom.

- Co tu się do cholery dzieje? - Spytałam samą siebie, chowając się za zasłoną. - Dobra Sky, nie panikuj. Za dużo filmów widziałaś. - Powtarzałam sobie, sięgając po pilota. Kiedy wyłączyłam telewizor, usłyszałam dzwonek do drzwi. Wyprostowałam się gwałtownie, moje serce zaczęło bić szybciej. Kiedy dzwonek nie przestawał dawać o sobie znać, postanowiłam zaryzykować. Bardzo powoli ruszyłam w stronę drzwi. Zanim jeszcze je otworzyłam, wzięłam kilka głębokich oddechów. Kilka sekund później, tuż przede mną staną wysoki, postawny, krótko ostrzyżony mężczyzna i spoglądał na mnie z góry. Poczułam jak moje wnętrzności  podchodzą do gardła.

- Witam, czy pani Sky Martins? - Spytał niskim głosem, po czym posłał mi nikły uśmiech.
- A o co chodzi? - Odpowiedziałam cicho.
- Przysyła mnie do pani Louis. - Spojrzałam na niego, robiąc wielkie oczy. Musiałam wyglądać na bardzo nierozgarniętą, bo mężczyzna uśmiechnął się szerzej, odchrząknął i powtórzył. - Louis Tomlinson, pani przyjaciel.
- Tak, ale... Nie rozumiem..
- Nie miał czasu, by osobiście po panią przyjechać, a ponieważ jest upartym człowiekiem, zmusił mnie, bym zrobił to za niego. - Wytłumaczył, posyłając mi na końcu jeszcze szerszy uśmiech. Patrzyłam na mężczyznę jak na posąg. Otworzyłam usta, by powiedzieć coś więcej. Jedyne co zdołałam zrobić to wypuszczenie powietrza. Przetarłam twarz, starając się zrozumieć to co przed chwilą powiedział tajemniczy gość.

- Ile czasu potrzebuje pani na przebranie się? - Usłyszałam nagle i powróciłam wzrokiem na mężczyznę.
- Ja.. Kilka minut. - Rzuciłam szybko, robiąc krok w tył. - Proszę wejść. - Wpuściłam mężczyznę do domu, powoli zamykając za nim drzwi. Zaprosiłam go do salonu, podałam szklankę soku i poprosiłam o kilka minut
cierpliwości. Z pokoju wyszłam wolnym krokiem, jednak kiedy zniknęłam z pola widzenia tajemniczego posłańca, ruszyłam biegiem do sypialni. Tam wybrałam czyste ubranie i pognałam do łazienki. Nie pamiętam, bym kiedykolwiek w tak szybkim tempie przygotowała się do wyjścia.

Kilka minut później, siedziałam już w czarnym vanie, bawiąc się nerwowo palcami i wsłuchując w grające radio, wyglądałam przez okno. Zastanawiałam się gdzie dokładnie zabiera mnie tajemniczy mężczyzna.

- Trochę głupio wyszło, bo się nawet nie przedstawiłem. - Usłyszałam nagle i odwróciłam się gwałtownie. Mężczyzna patrzył na drogę, jednak uśmiechał się sympatycznie. W pewnym momencie, odwrócił głowę i wyciągnął dłoń w moją stronę. - Preston.
- Sky, miło mi. - Odpowiedziałam cicho, ściskając delikatnie jego ogromną dłoń.

Reszta drogi minęła bez rozmów. Mogłabym powiedzieć, że panowała całkowita cisza, gdyby nie grające radio i głos prezentera namawiającego do kolejnych konkursów. Zatrzymaliśmy się na tyłach jednego z najlepszych hoteli w Los Angeles. W oddali słyszałam piski i krzyki sporej grupy dziewczyn. Fanki już od samego rana koczowały pod budynkiem w nadziei zobaczenia choć jednego z Chłopców.
Zanim zdążyłam cokolwiek zrobić, drzwi od mojej strony otworzyły się i zobaczyłam wyciągniętą rękę Prestona. Chwyciłam ja z uśmiechem i wyskoczyłam z dużego samochodu.
Podążaliśmy jasno oświetlonym korytarzem. Po mojej prawej i lewej stronie ciągnęły się w nieskończoność drzwi, numerki rosły z każdym kolejnym krokiem, a ja nie miałam pojęcia kiedy ta podróż w końcu się skończy. Nagle stanęliśmy przed numerem 233.


- To tutaj. - Rzucił mężczyzna i zapukał donośnie w drewniane drzwi. Po usłyszeniu zaproszenia, otworzył mi i przepuścił w drzwiach. Zanim cokolwiek powiedziałam, uśmiechnęłam się szeroko na widok jaki zastałam w pokoju. Louis stał na środku pokoju, tyłem do drzwi i pokazywał reszcie chłopców różne przedziwne ruchy. Chyba nie do końca wiedział, że ktoś wszedł do pokoju. Odwrócił się i zatrzymał, kiedy jego wzrok spotkał moją osobę. Przez sekundę zastygł z przedziwną miną, jednak bardzo szybko się wyprostował, przeczesał włosy i szeroko uśmiechnął.


- Witaj Louis. - Szepnęłam. Podszedł do mnie i od razu chwycił za dłonie, unosząc je do twarzy. Patrząc mi w oczy, ucałował każdą z dłoni niezwykle delikatnie.
- Cześć Sky. - Odpowiedział równie cicho co ja.
- Cóż za nienaganne maniery ma ten nasz Tomlinson. - Usłyszałam, a chwilę potem reszta Chłopców wybuchła śmiechem. Louis odwrócił się gwałtownie, a chwilę później wszyscy ucichli. Nawet nie chciałam myśleć jak morderczym spojrzeniem ich obdarzył.
- Witamy naszą najlepszą fankę. - Harry podszedł do mnie ze swoim uroczym uśmiechem i bezceremonialnie ucałował w policzek, co zrobiła również reszta Chłopców prócz Louis'a.
- To my może nie będziemy przeszkadzać. - Stwierdził w pewnym momencie Liam i wygonił resztę zespołu z pokoju.

Wciąż stałam w jednym miejscu. Kiedy drzwi się zamknęły, bardzo powoli odwróciłam głowę w stronę Louis'a. Nie odrywał ode mnie wzroku, a z jego twarzy nie schodził uśmiech. Wzięłam dyskretnie głęboki oddech i odważyłam się na wypowiedzenie więcej niż dwóch słów.

- Co to było?
- To znaczy? - Uniósł brew pytająco.
- Ta cała akcja.. Po co mnie tu ściągnąłeś? - Dopytywałam, bawiąc się nerwowo palcami.
- Wybacz, że tak wyszło. Sam chciałem przyjechać, ale zaraz mamy wywiad i nie miałem możliwości wykradnięcia się. - Wytłumaczył. Ani na sekundę nie spuścił ze mnie wzroku. Ani przez sekundę nie mrugnął. Nawet na sekundę nie puścił moich dłoni.
- Wciąż nie rozumiem po co mnie tu ściągnąłeś. - Odwróciłam wzrok, czując jak jego niebieskie oczy wwiercają się w moją duszę.
- Naprawdę nie rozumiesz? - Wyszeptał i podszedł bliżej. Pokiwałam jedynie głową wstrzymując oddech. Podszedł bliżej, zakładając kosmyk moich włosów za ucho. Dotknął palcem mojej dolnej wargi, a całe moje ciało wypełniła gęsia skórka.
- Kiedyś pytałaś czym jest dla mnie bliskość. - Zaczął szeptem, nie odrywając ode mnie wzroku - Kiedyś nie byłem tego pewny, bo nigdy nie doświadczyłem czegoś takiego. Nigdy nie znalazłem osoby, z którą chciałbym czuć tę bliskość nieustannie. Sky... - Złapał moją twarz w dłonie i przybliżył swoją. Czułam na sobie jego wolny oddech. Czułam woń jego perfum. Ułożyłam dłoń na jego torsie, czując pod nią szybkie bicie jego serca. - Wiem, że to może strasznie głupio zabrzmieć. Szczególnie, że widzimy się dopiero drugi raz.
- Nie.. - Zmrużyłam oczy, kiwając delikatnie głową.
- Sky, jesteś dla mnie kimś wyjątkowym. - Kontynuował, muskając kciukami moje policzki.
- Louis, przestań, proszę..
- Zrozum, jesteś moją nadzieją. Moją największą nadzieją. - Podniosłam zaszklone oczy, by móc spojrzeć w tamtym momencie w jego lazurowe tęczówki. Przez chwilę myślałam, że żartuje sobie ze mnie. Chciałam tego. Jego mina była jednak niesamowicie poważna. Nie mrugał, kąciki jego ust ani drgnęły.
- Powiedz tylko, że nie czujesz tego samego, a dam ci spokój. - Szepnął. Chciałam coś powiedzieć. Nie potrafiłam. Zaczęłam się jąkać, uciekając wzrokiem. Dobrze wiedziałam, że dla niego i dla mnie byłoby najlepiej gdybym uciekła. Gdybym odpowiedziała, że nie wiem o co mu chodzi. Gdybym opuściła hotel w ciągu kilku minut. Nie zrobiłam tego. Trwałam bez ruchu, wpatrując się w lazur jego oczu, czując pod dłonią bicie jego serca, czując na twarzy jego oddech. Nagle złapał moja dłoń, przyłożył ją sobie do ust i zaczął powoli całować. Jej zewnętrzną i wewnętrzną stronę. Każdy palec, dochodząc do nadgarstka. Zmrużyłam oczy, by chwilę potem poczuć jego ciepły oddech bardzo blisko swojej twarzy.


4 komentarze:

  1. Mam wrażenie, że w tym rozdziale jest za dużo "i". Ale jak tak to genialny. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału :3

    OdpowiedzUsuń
  2. dla mnie za wcześnie się skończył...jak mogłaś to zrobić ? xd
    cudowny ;3

    OdpowiedzUsuń
  3. W takim momencie?! SERIO!?!? Ugh, uwielbiam to opowiadanie, naprawdę nie wyobrażasz sobie jak bardzo, jednak kiedyś mnie trafi przez te zakończenia. Przecież Sky nie może po prostu powiedzieć "nie, nic do ciebie nie czuję"! Ona jest idealną dziewczyną dla Lou. Może jeszcze tego nie wie, ale jestem przekonana, iż tak jest. W końcu są pokrewnymi duszami; przeszli praktycznie przez to samo i praktycznie oboje nie potrafią bez siebie dobrze funkcjonować, prawda? Przynajmniej Tomlinson chce coś zrobić.; chce z nią być, a ona co? Tak po prostu chce zrezygnowac ze szczęścia? Przecież w jej życiu potrzebne jest szczęście i jestem przekonana, że Louis będzie w stanie jej je zapewnić.
    I własnie w tym momencie skończę swój komentarz. Także tego, życzę weny.
    Wyczekuję nowego rozdziału, pozdrawiam xx

    OdpowiedzUsuń
  4. Zrobiłaś to specjalnie! Haha
    Jak mogłś zakończyć to w takim momencie?
    Może Sky się tego wypiera, ale według mnie czuje coś do Lou.
    Tylko mam jakieś głupie przeczucie, że spanikuje i powie Lou, że nic do niego nie czuje.
    Ja zawsze mam złe przeczucia.

    Dominika

    OdpowiedzUsuń