Siedziałem w garderobie, wpatrując się bezwiednie w ścianę. Wciąż słyszałem Jej kojący głos. Widziałem Jej piękny uśmiech i urocze dołeczki. Jeszcze nigdy u nikogo nie zauważyłem tak wyrazistych, brązowych oczu. Oczu, które skrywały w sobie tajemnicę, smutek. Zatapiając się w nich, widziałem strach. Czułem w pewnym sensie, że coś jest nie tak. Chciałem Jej pomóc. Chciałem oczyścić Jej serce z jakiegokolwiek bólu. Przecież tak niesamowita istota nie zasługuje na jakiekolwiek cierpienie. Nie chciałem być jednak zbyt ciekawski. Bałem się, że mogę Ją wystraszyć. Bo Ona była inna. Inna od wszystkich dziewczyn jakie w życiu spotkałem. Z każdym, samotnym dniem przekonywałem się o tym jeszcze bardziej. W dłoni trzymałem Jej pierwszy list. List, z którym nigdy się nie rozstawałem. Od samego początku czułem, że Sky to wyjątkowa osoba. Że namiesza w moim życiu. Nie wiedziałem jednak, że w pewnym sensie, uzależnię się od Niej. Od rozmyślań na Jej temat. Cały czas czułem na skórze Jej delikatne dłonie. Wciąż czułem na ustach smak Jej truskawkowej pomadki.
Uwielbiałem swoją pracę. Była dla mnie czymś więcej niż zwykłym obowiązkiem i zarabianiem niemałych pieniędzy. Mimo, że każdego dnia spełniały się moje marzenia, cieszyłem się, że jeszcze tylko kilk koncertów i będę wolny. Jeszcze tylko kilka koncertów i mogłem wrócić do domu. Zastanowić się nad wszystkim co spotkało mnie ostatnimi dniami. Im dłużej zastanawiałem się nad znajomością ze Sky, tym bardziej tęskniłem. Zanurzałem się we własnym świecie, zapominając o wszystkim co dzieje się dookoła mnie. Najbardziej jednak zastanawiałem się nad Jej reakcją. Zastanawiałem się na jak wielkiego frajera musiałem wyjść w Jej oczach. I kiedy uda mi się znów Ją ujrzeć, czy będzie w ogóle chciała ze mną rozmawiać? Chyba tego bałem się najbardziej. Kompletnej obojętności. Nie miałem pojęcia czy to co działo się w tamtym momencie w moim sercu, dzieje się również w Jej sercu. Wolałbym, by mnie nienawidziła. Przecież nienawiść jest jakimś uczuciem. A ja bardzo pragnąłem, by Sky czuła do mnie cokolwiek. Nie miałem nawet odwagi marzyć, by czuła to co ja czułem. Do niedawna bałem się tego co się ze mną dzieje, bo jeszcze nigdy nie odczuwałem niczego tak bardzo. Bo jeszcze nigdy nie spotkałem kogoś tak niesamowitego. Ale siedząc w tamtej garderobie, przed występem dla fanów w Seattle, byłem już bardzo pewny swoich uczuć. Kochałem Ją. Kochałem całym sobą. I nie mogłem pozwolić, by cokolwiek stanęło nam na przeszkodzie.
- Louis. - Usłyszałem zachrypnięty głos przyjaciela.
- Hm? - Uniosłem wzrok na Harry'ego, który wpatrywał się we mnie z założonymi na klatce piersiowej rękoma.
- Od pół godziny staram się z tobą skontaktować. A mówią, że to ja żyje we własnym świecie. - Rzucił wzruszając ramionami i robiąc dziwną minę. - Zbieraj się, zaraz wychodzimy.
- A tak, jasne. - Kiwnąłem głową, złożyłem pierwszy list od Sky i wsunąłem go do portfela.
- Wciąż o niej myślisz. - Stwierdził Styles, przeczesując włosy dłonią.
- Skąd ten pomysł.
- Znam cię. Nigdy się tak nie zachowywałeś. - Ruszył za mną, kiedy skierowałem się w stronę lustra. - Wiesz... - Zaczął, przyglądając się mojemu odbiciu. Uniosłem brew pytająco, poprawiając niesforny kosmyk włosów opadający mi na czoło. - Gdybym to ja był w takiej sytuacji... Zrobiłbym wszystko, dosłownie wszystko by się z nią spotkać. Nawet jeśli zostałoby to uznane za coś okropnie głupiego. - Rzucił poważnym tonem, nie odrywając ode mnie wzroku. - Nawet nie wiesz jak ci zazdroszczę takiego zakochania.
- Skąd ty.. - odwróciłem się gwałtownie.
- Tommo. - Wywrócił oczami z uśmiechem. - Widać z daleka, że ta dziewczyna przewróciła ci w głowie. I musi być naprawdę nieziemska, skoro udało jej się z samym Louis'em Tomlinsonem. - Posłałem przyjacielowi krótki uśmiech i nabrałem powietrza to płuc. On miał rację. Powinienem zrobić rzecz, która od dawna plątała się w mojej głowie. Wszyscy mówili mi to samo, a ja zachowywałem się jak niezdecydowany dzieciak. To co powiedział mi Harry otworzyło mi oczy.
~*~
"Tęskniła za nim nieustannie. Oprócz pragnienia odczuwała tylko to jedno: tęsknotę. Ani zimna, ani ciepła, ani głodu. Tylko tęsknotę i pragnienie. Potrzebowała tylko wody i samotności. Tylko w samotności mogła zatopić się w tej tęsknocie tak, jak chciała."
Tak, to prawda. Mimo miliona prób, nie potrafiłam o Nim zapomnieć. Nie chciałam tego zrobić. Mimo, że cierpiałam - lubiłam to. Z każdym dniem tęskniłam coraz bardziej. Z każdym dniem uświadamiałam sobie, że uwielbiam za Nim tęsknić. Tęsknić i pisać listy. Napisałam ich już cztery. Każdy kolejny odkładałam do pudełka, które później wsuwałam pod łóżko. Wciąż nie wiedziałam czy w ogóle będę w stanie je wysłać. Nie potrafiłam również oglądać z taką pasją jak kiedyś, występów Chłopców. Widząc Go, przed oczami od razu pojawiały mi się obrazy z tamtej nocy. Przypominał mi się Jego dotyk, Jego zapach, Jego szczery uśmiech i blask Jego lazurowych oczu. Może nie potrafiłam patrzeć na Niego bez większych uczuć, jednak nie przestałam słuchać piosenek, które niegdyś wprawiały mnie w dobry nastrój, podtrzymywały na duchu czy pomagały skupić się na pracy.
Każdy dzień tak bardzo podobny do kolejnego. Jedynie ciężar z jakim je przeżywałam był coraz większy. Może listy, w których opisywałam swoją historię dawały mi chwilę oddechu i spokoju. Jednak to uczucie nie trwało długo. Odkładając kolejne listy, ból znów powracał. Jedynym pocieszeniem w tym wszystkim był Luke. Nie powiedziałam Mu o co chodzi. Nie powiedziałam dlaczego tak cierpię. Nie mówiłam, że w ogóle cierpię. Jednak On widział. Widział wszystko co się ze mną dzieje. Przez ostatnie dni bardzo się do siebie zbliżyliśmy. Był dla mnie oparciem. Był moją odskocznią. Z każdym dniem nasza przyjaźń umacniała się.
Siedzieliśmy w barze kolejną godzinę. On popijał kolejne piwo, ja, bawiąc się słomką, kończyłam swój pierwszy sok. Siedzieliśmy w milczeniu, ale żadnemu z nas to nie przeszkadzało. W pewnym momencie poczułam jak Luke łapie mnie za rękę i zmusza do popatrzenia w oczy. Odetchnęłam i spojrzałam w czekoladowe ślepia chłopaka.
- Powiesz mi co się tak właściwie dzieje? Nie chce być wścibski, ale widzę jak bardzo cierpisz. Chciałbym ci pomóc. Może gdy to z siebie wyrzucisz..
- To chyba dobry pomysł. - Przerwałam Mu, mrużąc oczy.
- No mów mała. - Uśmiechnął się uroczo, ściskając delikatnie moją dłoń. Odetchnęłam głęboko i opowiedziałam Mu wszystko. Czułam, że Luke jest odpowiednią osobą. Potrzebowałam opowiedzieć komuś o tym co męczy mnie najbardziej. Przecież psychoterapeuta nie jest odpowiednim słuchaczem w takiego typu sprawach.
Odkąd powiedziałam Luke'owi o co chodzi, moje życie nieco się poprawiło. Czułam Jego wsparcie z każdej strony. Zrozumienie i pomoc, jakie mi okazywał były dla mnie naprawdę wszystkim, w tamtym czasie. Coś jednak wciąż nie dawało mi spokoju. Wtedy nie rozumiałam o co właściwie chodziło. Teraz wiem, że brakowało mi jakiegokolwiek znaku. Znaku od Louis'a, że pamięta. Pamięta o mnie, o tym co wydarzyło się w nocy, kilka miesięcy wcześniej. O Jego egzystencji wiedziałam jedynie z mediów. Nie oczekiwałam cudów. Nie oczekiwałam, że rzuci wszystko i tak po prostu przyjedzie. Chciałam jedynie wiedzieć, że jest Mu dobrze. Że cieszy się z trasy, że o mnie pamięta. Żadnego, nawet najgłupszego i najkrótszego listu.
Wracałam z zajęć. Coś podkusiło mnie, by wejść na jeden z dachów. Ponieważ robiłam to nie raz, wiedziałam gdzie mogę pójść i nie mieć przez to żadnych problemów. Tego dnia mój humor był wyjątkowo podły. Na nic zdały się zajęcia, które tak bardo uwielbiałam. Na nic zdało się spotkanie z moim nowym przyjacielem. Powoli weszłam na samą górę i zasiadłam na betonowym murku. Przyglądałam się całemu miastu. Tak zagonionemu, nastawionemu na jedno. Dla większości ludzi liczyła się jedynie kariera. Dla większości ludzi właśnie udana kariera zawodowa i dostęp do ogromnej liczby pieniędzy było kwintesencją szczęścia. Moja definicja tego stanu była zupełnie inna. Moja definicja szczęścia znajdowała się kilka tysięcy kilometrów ode mnie. Właśnie w tamtym momencie, na tamtym dachu, poczułam się całkowicie bezsilna. Nie miałam pojęcia co ze sobą robić. Wszystkie myśli, które nawiedzały moją głowę były z każdą sekundą coraz bardziej męczące. Im bardziej uświadamiałam sobie, że On nigdy nie będzie mój, tym bardziej Go pragnęłam. Tęskniłam, ale nie chciałam Go widzieć. Powoli nienawidziłam, kochając jednocześnie bez wytchnienia. Nie potrafiłam poradzić sobie z tym wszystkim. Podniosłam się powoli i podeszłam do krawędzi dachu. Wyciągnęłam głowę, opierając się o metalową barierkę. Zmrużyłam oczy, czując powiew ciepłego wiatru na twarzy. Już od bardzo dawna moje życie składało się z podstawowych funkcji życiowych, udawaniu szczęścia i łykaniu coraz większej liczby psychotropów. Leków, które na dobrą sprawę powinny mi pomagać. Mój organizm stwierdził jednak, że już więcej nie jest w stanie znieść. Gdy opierałam się o barierkę, poczułam jak robi mi się słabo. Chciałam zacisnąć palce na metalowej rurze, ale straciłam równowagę. Jedyne co pamiętam to ciemność i powolne opadanie w dół.
TRAGEDIA. Dziś po południu wydarzyła się okropna tragedia. Młoda dziewczyna spadła z dachu jednego z budynków znajdujących się w samym centrum miasta. Nie miała przy sobie dokumentów. Trwa dochodzenie. Czy nasza ofiara nie potrafiła zmierzyć się z trudami życia? Każdego kto może coś wiedzieć prosimy o kontakt z policją.
"Nie ma Cię gdy moje życie spada w dół i
Nie ma Cię gdy wszystko łamie się na pół i
Nie ma Cię i nie wiem już gdzie jesteś, ale dobrze,
Że nie wiesz co u mnie, bo pękło by Ci serce."
-----------------------------------------------------------------------------------------------------
Witajcie. Mam nadzieję, że nie zawiodłam Was tym rozdziałem. Mam również nadzieję, że warto było na niego czekać. ;)
Zapraszam do uzupełnionej zakładki "najważniejsi".
Ponieważ dla niektórych zaczął się ciężki czas, czas szkoły jestem ciekawa jak Wam idzie w te pierwsze, najtrudniejsze dni? ;)
Buziaczki.
Co do rozdziału, to... o kurde. Serio, musiałaś to zrobić?
OdpowiedzUsuńChodź szczerze się przyznam, że mi się to bardzo podoba. lubię jak się coś takiego dzieje.
A teraz mam nadzieję, że Lou się o tym wszystkim dowie i do niej przyjedzie... chodź nie wiem, czy to jest możliwe.
Co do szkoły, to nawet mi o niej nie przypominaj.
Jestem już wykończona, a dzisiaj miałam najgorszy dzień...
No to w sumie na tyle.
Dominika.
Chyba sobie jaja robisz!
OdpowiedzUsuńPatrzę się na te ostatnie dwa wersy i nie mogę uwierzyć...
Czekam na next!