poniedziałek, 11 sierpnia 2014

13. "Z jednej strony chcieli czuć tę bliskość. Z drugiej prosili Boga, aby wyzwolił ich z tego pragnienia."

Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że to właśnie tutaj, w pokoju numer 233 wydarzy się coś, co odmieni moje życie. Coś co odmieni mnie samą.
Poczułam jak jego ciepłe dłonie błądzą po moich policzkach. Jego oczy zatapiały się głęboko w moją duszę, a ja nie potrafiłam się ruszyć. Nie mogłam wymówić ani słowa. Po raz kolejny jego bliskość sprawiała, że zapominałam jak się mówi i oddycha.W mojej głowie plątały się miliony myśli. Moje serce biło coraz szybciej, gdy jego twarz znajdowała się coraz bliżej mojej. Zamknęłam oczy, mój oddech przyśpieszył jednak nie zdążyłam zrobić nic więcej. Jego gorące wargi znalazły się na moich, Całował i pieścił moje usta z niezwykłą delikatnością i czułością. Bardzo powoli uchyliłam powieki, trafiając na błękit jego oczu. Patrzył na mnie jak gdyby domagał się pozwolenia. Oplotłam jego szyję rękami i zrobiłam krok bliżej. W tamtym momencie nie tylko nasze usta się stykały, ale również klatki piersiowe i czoła. Czułam jak porusza ustami, jak jego język dotyka mojej dolnej wargi. W tamtym momencie złamałam wszystkie swoje zasady, wszystkie postanowienia, których przestrzegałam. W tamtym momencie nic prócz jego ciepła i dotyku nie było ważne. Powoli wplotłam palce w jego włosy, zmrużyłam oczy i wczułam się w pocałunek. Oplótł moja talię i przyciągnął jeszcze bliżej siebie. Czułam jego dłonie na plecach, jego ciepłe, miękkie usta i zapach. Zapach, o którym marzyłam. Zapach jego skóry. Nigdy nie doświadczyłam czegoś takiego. Teraz już wiem, że ten pocałunek nie był zwyczajnym pocałunkiem. Był wytęskniony. Jak pierwsza gwiazdka w Wigilię. Jak wymarzony prezent z dzieciństwa. Jak pocałunek kochanków po kilkuletniej rozłące. Z każdą kolejną sekundą czułam coraz większy ból w sercu. W tamtym momencie nie obchodziło mnie to ani trochę. W tamtym momencie nic innego nie było ważne. Nigdy nawet nie miałam odwagi marzyć o możliwości zasmakowania jego ust. Nigdy nie miałam odwagi marzyć o takiej bliskości z Louis'em Tomlinsonem. Tylko w tamtym momencie, tylko przez kilka sekund pomyślałam, że moje życie jest cudowne. Zaraz potem poczułam jak powoli osuwam się na podłogę.

~*~

Gdy poczułem jak Sky powoli się osuwa, moje serce stanęło z przerażenia. Zacisnąłem dłonie na jej biodrach i odsunąłem twarzy, by móc spojrzeć w jej oczy. Miałem bardzo złe przeczucia. Kiedy z jej strony nie było żadnego odzewu, wziąłem ją na ręce i zaniosłem na łóżko.

- Sky? Dobrze się czujesz? - Pytałem, kiedy nachyliłem się nad nieprzytomną dziewczyną. - Sky, odezwij się.. - W tamtym momencie byłem przerażony. Miałem wrażenie, że przeze mnie coś jej się stało. Nachylałem się nad nieprzytomną Sky, moje serce biło coraz szybciej i nie miałem pojęcia co tak właściwie mam zrobić. Nagle poczułem jak jej filigranowa dłoń oplata mój nadgarstek. Spojrzałem w jej twarz. Uchylała powieki z ogromnym trudem, próbując przywołać na twarz nikły uśmiech.

- Louis..- Rzuciła cicho. Położyłem się obok dziewczyny, głaszcząc jej kasztanowe włosy.
- Już dobrze. Spokojnie. Przepraszam..
- To ja przepraszam. - Wyszeptała, ściskając delikatnie moją rękę. Uśmiechnąłem się i ułożyłem głowę tuż obok jej. Patrzyłem w jej oczy z troską, głaskałem jej chłodne policzki i uspokajałem serce, które prawie przestało bić ze strachu.
- Jak się czujesz? - Spytałem po pewnym czasie, widząc jak dziewczyna bije się z myślami.
- Już dobrze, przepraszam.
- Przestań mnie przepraszać. - Zaśmiałem się cicho, dotykając wierzchem dłoni jej policzka, który z każdą minutą robił się coraz cieplejszy.
- Wybacz..- Rzuciła z uśmiechem. Gdy ujrzałem podniesione kąciki jej ust, od razu poczułem jak moje serce rośnie. Pokręciłem głową i ucałowałem jej czoło. Nagle rozległo się donośne pukanie do drzwi. Po zaproszeniu do pokoju weszła Lou.

- Tommo zbieraj się, zaraz jedziecie na wywia.. o Sky. - Przerwała widząc dziewczynę. Posłała jej szeroki uśmiech i zamknęła drzwi. - Chyba wam przeszkodziłam..
- Bez domysłów proszę. - Rzuciłem szybko, podnosząc się do pozycji siedzącej. Sky przywitała się z Lou i również usiadła na łóżku. Odwróciłem się do dziewczyny i spojrzałem na nią z wyrzutem. - Chciałem cię zabrać na wywiad. Ale jesteś na to zbyt słaba. - Zacząłem, odgarniając kosmyk włosów z jej czoła. - Poczekaj na mnie w hotelu. Lou się tobą zajmie. - Dodałem. Sky spojrzała na mnie z wyrzutem robiąc minę małej, zawiedzionej dziewczynki. Zaśmiałem się i kręcąc głową, wstałem z łóżka.
- Mogłabyś? - Spojrzałem znacząco na naszą stylistkę, która szybko pokiwała twierdząco głową.
Zanim jeszcze wyszedłem z pokoju, pożegnałem się z dziewczyną, całując ją bardzo delikatnie w policzek. Kiedy miałem podnieść głowę, złapała mnie za policzki i spojrzała błyszczącymi oczami.
- Dziękuję. Ale nie wiem dlaczego mam tutaj..
- Nie pozwolę ci uciec Mała. - Przerwałem jej, ucałowałem dłoń i szybkim krokiem wyszedłem z pokoju.

~*~


Kiedy zostałam sam na sam z Lou, kobieta wypytała mnie co tak właściwie się stało. Nie chcąc jej martwić, ani sprawiać kłopotu wytłumaczyłam, że zrobiło mi się słabo. Nie chciałam mówić nikomu o wszystkich swoich problemach. Przesiedziałyśmy ponad godzinę rozmawiając. Lou opowiadała mi o każdym z chłopaków. To na ile zdążyła ich poznać przez te kilka lat i to co o nich myśli. Miałam wrażenie, że cała ekipa One Direction jest dla siebie jak jedna wielka, kochająca rodzina.

Siedziałam na parapecie i paliłam przy otwartym oknie, podziwiając miasto, które znałam od małego. Nigdy nie widziałam go z hotelowej perspektywy i muszę przyznać, że jest przepiękne. Zaciągałam się papierosem i zakochiwałam się w Los Angeles na nowo. Bawiłam się włosami i wsłuchiwałam w odgłosy miasta. Dwie godziny wcześniej udało mi się wydostać spod opiekuńczych ramion Lou, wmawiając jej, że czuję się znakomicie i nie musi się już mną zajmować. Szczególnie, że miała mnóstwo roboty. Podkuliłam kolana pod brodę i czekałam. Z każdą minutą uświadamiałam sobie, że to co robię jest złe. Nie powinnam na niego czekać. Jedyną słuszną rzeczą, którą mogłam zrobić w tamtym momencie to zniknięcie. Z tego hotelu i z jego życia. Nie potrafiłam tego zrobić. Już dawno w tej nierównej walce między sercem a rozumem, wygrało moje serce. To ono kazało mi trwać w pokoju numer 233 i czekać na jedynego mężczyznę, który potrafił sprawić, że czułam się naprawdę szczęśliwa. I do tego szczęścia nie potrzebowałam żadnych tabletek.Spuściłam wzrok, przyglądając się swoim kolanom, kiedy usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Podniosłam głowę, a moim oczom ukazał się Louis. Jego mina nie wróżyła jednak niczego dobrego. Z początku uśmiechnięta, spojrzałam na niego pytająco.

- Coś się stało? - Spytałam, kiedy znalazł się obok mnie.
- Nie powinnaś palić. - Rzucił ostro i zabrał papierosa z mojej dłoni. - Poza tym, dlaczego Lou tutaj nie ma? Prosiłem ją.. - Mówił zdenerwowanym głosem, rozglądając się. Chwyciłam go za dłoń i zmusiłam, by spojrzał na mnie. Posłałam mu delikatny uśmiech, co bardzo szybko odwzajemnił. Z małą pomocą, zeskoczyłam z parapetu i spojrzałam na chłopaka pytająco.
- W końcu mam spokój i czas dla nas. - Zaczął, pociągając mnie na łóżko.
- Dla nas? - Zdziwiłam się, siadając obok.
- Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko... - Spuścił wzrok, bawiąc się nerwowo palcami. - Chciałbym spędzić swój ostatni dzień w LA z Tobą. Tylko i wyłącznie z Tobą. - Nabrałam powietrza do płuc i zatrzymałam je w ustach, przyglądając się Louis'owi. To co powiedział naprawdę mnie zaskoczyło. Nawet po tych wszystkich gestach i pocałunku sprzed paru godzin.
- Jesteś tego pewien? - Złapałam go za dłoń.
- Jak niczego innego. Pozwolisz nam na to? - Spojrzał błyszczącymi oczami, kciukiem muskając moją dłoń. Wstrzymałam oddech i w sekundę odgoniłam wszystkie złe myśli nasuwane przez mój rozum. Przysunęłam się do niego i uśmiechnęłam.
- Niech to będzie nasze pożegnanie.- Wyszeptałam, układając dłoń na jego sercu.


-------------------------------------------------------------------------------------------------------

Jestem świadoma, że trochę poszalałam. Dawno nie zdarzyło mi się wstawić rozdziałów w tak krótkim odstępie czasu. Mam nadzieję, że Was nie zawiodłam. Podobno trzynastka jest pechowa. Jestem ciekawa jak to będzie w moim przypadku. 
Jeśli chciałybyście być informowane o nowych wpisach, zapraszam do zakładki "Informowani".
Buziaczki i bardzo mocno Was kocham. 

5 komentarzy:

  1. kocham kocham kocham....;3
    jestem strasznie ciekawa co będzie dalej...<3
    czekam z niecierpliwością <3

    http://youanditohether.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Trzynastka wcale nie jest pechowa!
    I w wykonaniu rozdziału i z własnego doświadczenia. Haha.
    I teraz nagle coraz więcej rozumiem.
    Sky ma jakieś problemy, tylko nie do końca wiem jakie.
    No cóż. Czekam na next.

    Dominika

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniały rozdział, choć nie ukrywam bałam sie trochę o Sky. W zasadzie nadal sie o nią martwię ale chyba bardziej o to, jaką decyzję podejmie. Bo widać że Louisowi na niej serio zależy a ona.... Chce spędzić z nim jeden dzień który uzna za pożegnanie. Nie podoba mi sie to. Choć ich zbliżenie było takie awww..
    Serio pisz nowy rozdział! Czekam z niecierpliwoscią xx

    OdpowiedzUsuń
  4. No to ja już wiem dlaczego się przerzuciłaś na Louisa xd On jest boski, przynajmniej w tym opowiadaniu :-D i jak zwykle przerwałaś w najciekawszym momencie :P Ale mimo wszystko i tak Cię kocham :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Fuck... Ten rozdział i Every Time We Touch (slow) Cascady to zajebiste połączenie, ale ja się prawie poryczałam. Od tego momentu chyba nie będę słuchać muzyki przy czytaniu. Q_Q Trzynastka pechowa? A gdzie tam, dla mnie to dziewiątka jest pechowa, ale siódemka zawsze będzie najlepsza! I pytam się, w którym momencie w powyższym rozdziale nas miałaś zawieść? No gdzie?
    Ajć, ty kobieto. Jak zwykle zajebisty rozdział <3
    xx

    OdpowiedzUsuń