wtorek, 26 sierpnia 2014

16. "Że nie wiedziała, że można kochać kogoś tak bardzo, i że teraz nie potrafi z tą wiedzą żyć."

List Pierwszy.
"Najdroższy,
Ponieważ nie boję się już tego napisać. To mój pierwszy z ostatnich listów do Ciebie. Nigdy nie byłam szczególnie ckliwa. Nigdy nie byłam na tyle odważna, by marzyć o miłości. Nigdy nie spodziewałam się, że wszystko czego pragnęłam dostanę w ciągu jednej nocy. Nigdy również nie spodziewałam się, że to wszystko stracę w tą samą noc. Przepraszam. Przepraszam za swoją zuchwałą odwagę. Przepraszam, że przez parę chwil wydawało mi się, że i Tobie zależy. Nie wiem czego się spodziewałam. Nie mam Ci niczego za złe. Nie mam Ci czego wybaczać. Marzenia są bardziej intymne niż cokolwiek innego. Nie można zabronić ich spełniania. Wiem, że nasza przygoda, najpiękniejsza jaką kiedykolwiek przeżyłam, była pierwszą i ostatnią. Byłam głupia myśląc, że można połączyć nasze światy. Tak odmienne, tak dalekie, tak niepodobne.

Nie musisz się martwić, nie zamierzam zatruwać Twojego ciężkiego życia gwiazdy. Nie piszę tego listu, bo odszedłeś bez pożegnania. Choć przyznam, że to bardzo mnie zabolało. Piszę ten list, bo coś sobie uświadomiłam. I bardzo się tego przestraszyłam. Chciałabym dawać Ci szczęście na każdym kroku. Wspierać Cię i pomagać. Jednak nie chce zwalać na Ciebie swoich problemów, które  i tak zaraz poznasz. Nie wiem ile listów napiszę. W każdym kolejnym będę starała się dojść do sedna. Nie jest to łatwe. Wiem, że to co teraz czuje, pisząc ten list i myśląc o Tobie, jest ogromnym, wypełniającym całe moje serce uczuciem. Nie potrafię, przepraszam - boję się - nazwać to po imieniu. Boję się Twojej reakcji. 
Ten list będzie wstępem do mojej historii. Historii podobnej do Twojej. Zdaję sobie sprawę, że po przeczytaniu wszystkich listów, nie będziesz chciał mnie znać. Jestem na to przygotowana. Chciałabym tylko, byś wiedział, że od zawsze i na zawsze będę z Tobą. Co by się nie działo, masz moje wsparcie. Masz moje serce. Tak samo jak reszta Chłopców. To Wy uratowaliście moje życie. 
PS.: Moje włosy i skóra wciąż pachną Tobą. To niesamowite uczucie czuć Twoją bliskość mimo, że jesteś tysiące kilometrów stąd. 
Twoja na zawsze,
Sky."

Odłożyłam kartkę i długopis, kładąc się na łóżku. Zmrużyłam oczy, biorąc głęboki oddech. Nie wiedziałam czy to dobry pomysł. Nie wiedziałam nawet czy w ogóle wyślę te listy. Ale chciałam spróbować. Chciałam mu wszystko wytłumaczyć. Czułam, że jeśli napiszę te listy, osiągnę w końcu spokój ducha. Przynajmniej w tej jednej, najważniejszej kwestii. Wcale nie spodziewałam się, że kiedykolwiek jeszcze Go zobaczę. Sama nawet nie wiedziałam czy bym tego chciała. 

Leżałam bez ruchu, wpatrując się w sufit. Zastanawiałam się jakby wyglądało moje życie, gdybym nie popełniła tych wszystkich błędów. Nie potrzebowałabym tych wszystkich tabletek, cotygodniowych godzinnych sesji u terapeuty. Moi rodzice nie musieliby przeżywać tyle stresu, miałabym przyjaciół. Bo tego coraz częściej mi brakowało. Nie miałam osoby, do której mogłabym przyjść ze swoim problemem. Najbłahszym, najgłupszym. Wygadać się, popłakać w ramionach i w końcu poczuć się wolną. Wolną od problemów i od myśli, które coraz częściej wpadały mi do głowy. Coraz bardziej przerażających myśli.
Odkąd poznałam Louis'a, moje życie obróciło się do góry nogami. Oczekiwanie na Jego listy, ekscytacja podczas ich czytania - to wszystko sprawiało, że chciało mi się żyć. Zapominałam o swoich problemach. Byłam szczęśliwsza. Pierwszy raz od pięciu lat poczułam, że mam dla kogo żyć. Poczułam, że mam jakiś cel w życiu. Ale to wszystko runęło jak najzwyklejszy domek z kard. Nie chce obwiniać Louis'a. Dobrze rozumiem Jego obowiązki. Świetnie rozumiem również to, że do LA nie przyjechał dla mnie. Przyjechał tu, by spełniać swoje marzenia. By dawać radość sobie i innym. W całej tej sytuacji wcale nie chodziło o Niego. To tylko i wyłącznie moja paranoja była temu wszystkiemu winna. Najpierw dopuściłam do myśli, że coś mogłoby nas połączyć. Kiedy zniknął, moje serce zaczęło powoli usychać. Nie tylko z tęsknoty. Również z zawodu. To ja sama byłam w tym wszystkim problemem. Gdyby nie moja chora psychika, zachowywałabym się inaczej. Nie pisałabym tych wszystkich, ckliwym, nic nie znaczących listów. Ale bardzo powoli traciłam nad tym wpływ. Musiałam pisać. Uzależniłam się od tego. Jednak to nie był jedyny powód. Bardzo pragnęłam podzielić się z najważniejszym mężczyzną mojego życia - już w tamtym momencie byłam tego pewna - moją historią. Historią przerażającą, której ogromnie się wstydzę. Jestem jednak zdania, że On powinien wiedzieć. Powinien mieć świadomość dlaczego zachowałam się tak a nie inaczej. Dlaczego najprawdopodobniej już nigdy się nie spotkamy. Dlaczego uciekam zawsze o północy i boję się tak wielu rzeczy. Dlaczego do Niego napisałam i dlaczego przez to wszystko, moje serce zaczęło bić tylko dla Niego. 


~*~

Nowy Jork, Chicago, Las Vegas i inne niesamowite miasta Ameryki. Mnóstwo koncertów, miliony wrażeń, tysiące poznanych miejsc, jednak w głowie wciąż jedna dziewczyna. Dziewczyna, o której nie dało się zapomnieć. Mimo, że minął już prawie miesiąc, nie mogłem wybaczyć sobie tego co zrobiłem. Niby nic takiego, po prostu pojechałem w dalszą trasę. W końcu to moja praca, obowiązki. Jednak moje serce nie mogło doznać spokoju odkąd opuściliśmy Los Angeles. Prócz ogromnych wyrzutów sumienia, odczuwałem tęsknotę. Nie tylko za Nią. Również za Jej listami. Coraz częściej przyłapywałem się na jednym marzeniu. Pragnąłem usiąść w jakimś spokojnym miejscu. Tylko Ona i ja. Jej głowa na moich nogach, Jej długie, pachnące jabłkami włosy, Jej kojący głos czytający list. List zaadresowany do mnie. Bo ja tak bardzo pragnąłem być przy niej nieustannie. *I nie mieć od Niej żadnych listów. Bo listów się nie ma wtedy, gdy ludzie się nigdy nie rozstają. Z jednej strony miałem ochotę przerwać to wszystko, wsiąść do pierwszego samolotu i wrócić. Wrócić do Niej. Tęskniłem za Jej bliskością. Wcale nie musiałem z Nią rozmawiać. Wystarczy, że była. Tak po prostu. Po raz pierwszy  w życiu odczuwałem tak niedorzeczną chęć. Z drugiej strony nie mogłem zawieźć fanów, chłopaków, całej naszej ekipy. Przecież wszyscy byli dla mnie rodziną.
Siedziałem w kolejnym hotelu, w kolejnym mieście. Puste ściany, cisza, brak tej drugiej, najważniejszej osoby. Brak Sky. Mojej Sky. Odczuwałem coraz większą potrzebę porwania Jej w ramiona i wtulenia się w Jej pachnące włosy. Bo przy Niej czułem się inaczej. Wyjątkowo. Przy Niej czułem się bezpieczny, a jednocześnie czułem się kimś ważnym. Chciałem być jej bohaterem. Jej Supermanem. Ona była, jest i na zawsze będzie moim kryptonitem. 

~*~

Postanowiłam napisać do Niego dziesięć listów. Dokładnie tyle, ile miesięcy się znaliśmy. W każdy z tych listów chciałam włożyć cząstkę siebie. Pragnęłam opowiedzieć Mu wszystko, z najmniejszymi szczegółami. Właśnie te szczegóły pozwalały zrozumieć dlaczego doprowadziłam się niegdyś do takiego stanu. Pisanie przychodziło mi z łatwością. W końcu prościej jest zapisać swoje myśli, niż opowiedzieć wszystko prosto w oczy .Szczególnie tak piękne, błyszczące, wciąż śmiejące się oczy jakie miał Louis.

Siedziałam w parku, niedaleko naszej uczelni. Pod ogromnym drzewem, na zielonej trawie. Na kolanach ułożyłam szkicownik, na nim kartkę z jednym słowem. "Najdroższy." Bawiłam się długopisem, wpatrując się w schnący tusz, kiedy zauważyłam znajome trampki. Przywołałam uśmiech na twarz i uniosłam głowę. Przede mną stał Luke. Jak zwykle roztrzepany, z lekko pogniecioną, zapiętą do połowy koszulą, ukazującą Jego świetnie wyrzeźbiony tors, z przetartymi, czarnymi rurkami i torbą przewieszoną przez ramię.

- Cześć. - Rzucił z uśmiechem.
- Hej. - Odparłam, siląc się na normalny ton.
- Mogę się przysiąść? - Spytał, starając się uporać z niesfornym kosmykiem włosów, opadającym na Jego czoło.
- Um.. A nie masz zajęć?
- Okienko. - Uśmiechnął się słodko. - Jeśli bardzo ci przeszkadzam..
- Nie, siadaj. - Przerwałam chłopakowi, wskazując długopisem na miejsce obok siebie. Przemogłam się w myślach, uśmiechając się coraz szczerzej. Luke to w gruncie rzeczy bardzo sympatyczny chłopak. Tylko On na całej uczelni, nie licząc profesorów, odzywał się do mnie nie przymuszenie.

- Strasznie dziś gorąco. - Zaczął, a ja roześmiałam się cicho, kręcą głową i chowając kartkę do szkicownika. - Co cię tak bawi? - Spojrzał na mnie, unosząc brew.
- Wybacz. To bardzo profesjonalny początek rozmowy. - Spojrzałam w Jego oczy. Dopiero teraz zauważyłam, że są naprawdę wyjątkowe. Jedno niebieskie, drugie zielone. To się nie zdarza często.
- Jakoś trzeba zacząć. A pogoda chyba jest lepszym tematem niż plan zajęć, nie uważasz? - Ukazał rząd białych zębów. Przytaknęłam Mu i oparłam się o drzewo mrużąc oczy. Chwilę później nasza dyskusja rozwinęła się do normalnego poziomu. Dawno zapomniany temat pogody został zastąpiony sztuką współczesną, ulubionymi artystami, muzyką i innym mniej czy bardziej ważnymi tematami. Właśnie tamtego dnia poznałam Luke'a. Poznałam Go naprawdę. Patrzyłam na Jego gesty, mimikę, sposób wypowiedzi. Słuchałam o Jego upodobaniach, a uśmiech nie znikał mi z twarzy. Zawsze chciałam mieć takiego przyjaciela. Bo Luke jest wyjątkowy. Inny od większości chłopców na Świecie.


*cytat autorstwa J.L Wiśniewskiego.

--------------------------------------------------------------------------------------------

Witajcie moi Kochani. Mam ogromną nadzieję, że rozdział Wam się podobał. Wciąż staram się Was nie zawieść. Gdybyście mieli jakiekolwiek uwagi, podpowiedzi, cokolwiek - piszcie koniecznie komentarze. Nie chcę nabijać sobie nie wiadomo jak ogromnej statystyki. Nie chce komentarzy po to, żeby były. Chcę znać Waszą opinię. Jestem otwarta na wszelką krytykę - przecież się uczę, a różne opinie pomogą mi w rozwoju ;) Dziękuję bardzo Osobom, które niedawno dołączyły do świata Sky i Lou. Nawet nie wiecie ile znaczą dla mnie Wasze komentarze. Dziękuję z całego serducha. 
Zapraszam Was również na moje nowe opowiadanie. Mam nadzieję, że ono również przypadnie Wam do gustu. Nie potrafiłam się powstrzymać. ;) 
Kocham Was niesamowicie i do zobaczenia.
Buziaczki. 


niedziela, 24 sierpnia 2014

Autopromocja - Something new.

Moi Kochani,
Postanowiłam jednak zaryzykować i podzielić się z Wami swoim całkiem nowym pomysłem. Mam nadzieję, że sama fabuła jest lekko nietuzinkowa, wiec trzymam kciuki, by Wam się spodobało.
Mam nadzieję, że wpadniecie. ;)
Buziaczki.

czwartek, 21 sierpnia 2014

15. "Żaden mężczyzna nie miał tak mało czasu i nie dał mi tak wiele."

"Położył rękę na jednym z tych swoich dwóch serc i wyjechał. A ja przecież mogłabym z nim kopać studnie, gdyby się okazało, że tam, gdzie mnie zabiera, nie ma jeszcze wody."

Obudziły mnie gorące promienie słońca. Kilka minut zmuszałam się, by w końcu otworzyć oczy. Zanim to zrobiłam, przeciągnęłam się układając rękę na połowie Louis'a. Podniosłam się gwałtownie, przecierając oczy i przyglądając się prawej stronie łóżka. Jeszcze kilka godzin wcześniej zasypiałam wtulona w Jego ciepły tors, a teraz Go nie ma. Miejsce, gdzie spał było całkowicie puste, poduszka ułożona, a po chłopaku ani śladu. Podniosłam się do pozycji siedzącej. Przetarłam twarz i rozejrzałam dokładnie po pokoju. Myśląc, że znajdę Go w łazience, wolnym krokiem ruszyłam w stronę drzwi i cicho zapukałam. Żadnego odzewu. Ostrożnie uchyliłam drzwi i weszłam do środka. Jeden, złożony w kostkę ręcznik na mahoniowej szafce, kilka kosmetyków, ale ani śladu Louis'a. Jedyną oznaką, że chłopak tu mieszkał, był wciąż unoszący się w powietrzu zapach Jego perfum. Wróciłam do pokoju, starając się uspokoić myśli. Czy to możliwe, że zostawił mnie tak po prostu? Wykorzystał moje zaufanie i wyjechał?

Bezwiednie zwróciłam wzrok w stronę stołu. Na środku, w pięknym, kryształowym wazonie stały świeże żonkile. Moją uwagę jednak przykuła mała koperta oparta o kryształ. Podeszłam powoli i chwyciłam kawałek papieru. Na drugiej jego stronie zapisane było moje imię. Wzięłam głęboki oddech, usiadłam na krześle i ostrożnie otworzyłam małą kopertkę.


"Najdroższa Sky, 
Nawet nie wiesz jak mi głupio. Cholernie głupio. Pewnie myślisz, że Cię wykorzystałem i zwiałem jak zwykły tchórz. Może to i racja, bo czuję się jak totalny sukinsyn. Moją jedyną i cholernie głupią wymówką jest praca. Uwierz mi, że gdybym tylko mógł - zostałbym z Tobą jak długo byś zechciała. Wiem, że to marne wynagrodzenie, ale żonkile, na które teraz patrzysz są moim pożegnaniem. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś porozmawiamy. Łapczywie chwytam każdy oddech z myślą, że jeszcze kiedyś będę mógł zatopić się w głębi Twoich pięknych oczu. Jedyne o co teraz Cię proszę, to wybaczenie. 
Ps. Załatwiłem wszystko. Możesz zostać w hotelu ile będziesz chciała. Wiem, że to wszystko jest marnym zadośćuczynieniem.
Mam nadzieję, że wciąż Twój,
Louis."

Zacisnęłam powieki i zgniotłam małą karteczkę, rzucając ją w kąt. W tamtym momencie czułam w głębi serca, że w jakiś sposób Louis mnie zawiódł. To śmieszne, że atrakcjami hotelowymi chciał mi wynagrodzić zniknięcie bez żadnego, nawet najmniejszego pożegnania. Gwałtownie podniosłam się z krzesła, zebrałam swoje rzeczy i wybiegłam z pokoju. Bez zbędnych słów oddałam klucz do recepcji i szybkim krokiem wyszłam z budynku. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w domu. Idąc, nie zważałam na ludzi. W głowie wciąż miałam niesamowitą noc. Noc, w ciągu której myślałam, że poznałam Louis'a. Gdy całowałam Jego ciepłą skórę, przez ułamek sekundy, pomyślałam, że to On. To chłopak marzeń. Chłopak, dla którego mogłabym poświecić wszystko.

Wchodząc do domu, trzasnęłam drzwiami i od razu skierowałam się do łazienki. Zrzuciłam z siebie ubranie i weszłam pod prysznic. Czując ciepłe krople na swoim ciele, zacisnęłam powieki. Chciałam jak najszybciej zapomnieć. Wyrzucić z siebie wszystkie uczucia. Wszystkie myśli, które tłoczyły się wokół Niego. W pewnym momencie poczułam jak ogarnia mnie strach. Zacisnęłam pięści i powoli osunęłam się po zimnych kafelkach. Siedziałam bez ruchu. Chłodne już krople wody dotykały mojej skóry. Siedziałam z twarzą w dłoniach, a mój oddech z każdą sekundą przyśpieszał. Kolejny atak histerii. Moje życie powróciło do "normalnego stanu rzeczy".


~*~

Siedziałem bez słowa, opierając głowę o okno i przyglądając się chmurom. Lecieliśmy do kolejnego miasta, na kolejny koncert. Powinienem się cieszyć. Przecież spełniają się moje marzenia. Powinienem. Czułem całym sobą, że popełniłem cholerny błąd. Czułem, że w Los Angeles zostawiłem w pewnym sensie jakąś cząstkę siebie samego. Czułem, że w tym słonecznym mieście zostawiłem swoje marzenie. Swoją nadzieję. Nadzieję, której mogę już nigdy nie odzyskać. Nie mogłem jednak nic zrobić. Ale czy na pewno? Na pewno nie mogłem? Stchórzyłem. Zachowałem się jak nieodpowiedzialny dzieciak. Zawsze byłem pewny siebie, zawsze zdecydowany i konkretny. Przy Niej jednak odczuwałem swego rodzaju słabość. Odetchnąłem głośno i zmrużyłem oczy.

- Co się dzieje stary? - Usłyszałem niski głos Liam'a. Otworzyłem oczy i powoli zwróciłem się w stronę przyjaciela. Patrzył na mnie pytająco, a w jego oczach widziałem troskę. Pokręciłem jedynie głową i wróciłem do widoków zza okna samolotu. - Chodzi o Sky? - Jej imię zabrzmiało w mojej głowie niczym najpiękniejsza muzyka. Myśląc o Niej stawałem się chyba coraz bardziej romantyczny.
- Ta. - Odpowiedziałem krótko, nie odwracając wzroku.
- Co się tak właściwie stało?
- Zachowałem się jak idiota. - Rzuciłem cicho przyglądając się obłokom.
- To znaczy? - Dopytywał. Sam nie wiedziałem, czy spowiadać się Liam'owi ze wszystkiego o czym myślę. Z drugiej jednak strony, komu innemu? Przecież to mój przyjaciel. A może właśnie on mi pomoże?

- No to spieprzyłeś. - Stwierdził, kiedy opowiedziałem mu o co chodzi. Spojrzałem na przyjaciela, unosząc brew. - Stary, czy ty na pewno masz rozum? Zostawić dziewczynę, na której tak cholernie ci zależy? Bez żadnego pożegnania? Bez słowa? Oj Tommo. - Pokręcił głową z politowaniem, przeczesując włosy dłonią. - Gdybym ja spotkał na swojej drodze taki skarb, zrobiłbym wszystko. Dosłownie wszystko, by jej nie stracić.

Liam miał rację. Całkowitą rację. Przecież Ona zmieniła moje życie. Obróciła mój świat i uczucia do góry nogami. To Ona jest moim wsparciem, nadzieją i największym marzeniem. Podziękowałem przyjacielowi uśmiechem i odwróciłem wzrok w stronę okna.


~*~

Minęło kilka dni. Każdy nienaturalnie do siebie podobny. Każdy niesamowicie męczący. Każdy poranek, każde uchylenie powiek z myślą o Nim. Każde zamknięcie oczu z myślą o Nim. Bardzo powoli wpadałam w paranoję. Im bardziej chciałam zapomnieć, tym trudniej było mi wyrzucić Go z głowy i serca.

"Najdroższy,
 Ponieważ nie boję się już tego napisać. To mój pierwszy z ostatnich listów do Ciebie. Nigdy nie byłam szczególnie ckliwa. Nigdy nie byłam na tyle odważna, by marzyć o miłości. Nigdy nie spodziewałam się, że wszystko czego pragnęłam dostanę w ciągu jednej nocy. Nigdy również nie spodziewałam się, że to wszystko stracę w tą samą noc. Przepraszam. Przepraszam za swoją zuchwałą odwagę. Przepraszam, że przez parę chwil wydawało mi się, że i Tobie zależy. Nie wiem czego się spodziewałam. Nie mam Ci niczego za złe. Nie mam Ci czego wybaczać. Marzenia są bardziej intymne niż cokolwiek innego. Nie można zabronić ich spełniania. Wiem, że nasza przygoda, najpiękniejsza jaką kiedykolwiek przeżyłam, była pierwszą i ostatnią. Byłam głupia myśląc, że można połączyć nasze światy. Tak odmienne, tak dalekie, tak niepodobne....


środa, 20 sierpnia 2014

Autopromocja i The Versatile Blogger Award.

Po pierwsze: Chciałabym zaprosić Was na jeden z moich blogów, na którym pojawił się właśnie nowy rozdział. Pisze o nim tutaj i teraz ponieważ pomyślałam, że mogłaby się Wam spodobać fabuła. Przynajmniej mam taką nadzieję. ;) Zapraszam na historię Alex i Harry'ego. Lost in everything about you. 

Po drugie: Dostałam nominację, której nigdy w życiu się nie spodziewałam. Bardzo dziękuję Zielonemu Druidowi, pani z bloga http://psychopathic-love.blogspot.com.  ;)

Co należy zrobić będąc nominowanym?

1. Podziękuj osobie, która cię nominowała!Jeszcze raz - bardzo dziękuję Zielonemu Druidowi^^
2. Pokaż nagrodę Versatile Blogger Award na swoim blogu.
Niedługo z pewnością pojawi się gdzieś z boku. ;) 
3. Ujawnij 7 faktów o sobie.
To będzie trudne, ale się postaram. 
* Uwielbiam pisać, to mój sposób na ucieczkę od prawdziwego świata. I mimo, że nie jestem w tym najlepsza, wciąż się uczę i staram dla moich kochanych czytelników. 
* Jestem bezgranicznie i do grobowej deski zakochana w pewnym zespole, którego muzyka pomaga mi w spełnianiu marzeń i życiu. Jared, Shannon, Tomo - dziękuję. 
* Studiuję psychologię kliniczną i psychoterapię, a moim marzeniem jest założenie w przyszłości własnej poradni. 
* Jestem niesamowicie tolerancyjna. Najbardziej jednak w kwestiach orientacji seksualnej. Tutaj mogę nawet stwierdzić, że jestem bardzo pro.
* Jestem strasznie nieśmiała i wole słuchać niż opowiadać, co bardzo często jest bardzo owocne ;) 
* Jestem jedynaczką, ale zawsze marzyłam o starszym bracie. Niestety, marzenie nie do spełnienia. 
* Moim kolejnym marzeniem jest wydanie choć jednej, dobrej książki. Dlatego miedzy innymi próbuje sił tutaj, na blogspocie, by poznać opinie na swój temat i ewentualnie trochę poćwiczyć. 

4. Nominuj 7 lub więcej blogów.
all-our-life.blogspot.com
right-now-one-direction.blogspot.com
you-break-my-heart-again.blogspot.com
another-time-another-life.blogspot.com
you-light-up-my-world.blogspot.com

Jeszcze raz pięknie dziękuję i do zobaczenia. Niedługo pojawi się nowy rozdział. ;) 


piątek, 15 sierpnia 2014

14. "Od tej pory wszystko było wspólne: oddechy, czas, powietrze, ciało."

"[Zakochanie] jako skrajnie patologiczny przypadek nerwicy natręctw połączonej z neurotycznymi stanami lękowymi, które objawiają się bardzo często takimi reakcjami fizjologicznymi, jak bladość, dreszcze, kołatanie serca oraz poczucie ogólnej słabości."
Obdzwoniłem wszystkich, których musiałem. Zamówiłem duży obiad, kilka przekąsek i kilka butelek szampana do pokoju. Kiedy załatwiłem wszystko co planowałem, wyłączyłem komórkę i odłączyłem hotelowy telefon od kontaktu. Odwróciłem się z uśmiechem. Siedziała na prawym końcu łóżka i nerwowo bawiła się palcami. Czasem unosiła głowę, by spojrzeć przez okno. Podszedłem do drzwi balkonowych i uchyliłem je, wpuszczając do pokoju świeże, letnie powietrze. Spojrzała na mnie niepewnie i posłała uroczy uśmiech. Wolnym krokiem podszedłem do łóżka i usiadłem obok Niej. Chwyciłem Jej dłoń i spojrzałem w oczy. W głębokim brązie Jej błyszczących oczu widziałem swego rodzaju niepokój. Uśmiechnąłem się, próbując dodać otuchy.

- Więc.. Masz jakieś plany na dzisiaj? - Spytała w końcu.
- Nic konkretnego. Myślałem, że może zostaniemy tutaj. - Odpowiedziałem, nie odrywając od Niej wzroku. - Chcesz zostać w pokoju? Ale czy nie będziesz miał problemów..
- Przestań. - Przerwałem dziewczynie, układając palec na Jej wargach. - Wszystko już załatwiłem. - Wyszeptałem i zbliżyłem twarz. Założyłem kosmyk Jej włosów za ucho, potarłem kciukiem policzek i zmrużyłem oczy, łącząc nasze usta. Jej ciepło, zapach i delikatność Jej warg sprawiały, że ta chwila była dla mnie niesamowita. Gdybym tylko mógł, całowałbym Ją nieustannie. Dotykał jej miękkiej skóry, przyglądał się każdemu Jej ruchowi, całował każdy skrawek Jej ciała. Bardzo powoli ułożyłem Ją na plecach, nie
odrywając się od Jej pełnych warg. Całowałem dolną wargę, smakowałem górnej, całowałem policzki, palcami muskając Jej twarz, całowałem nos, czoło, nie chcąc ominąć ani skrawka Jej pięknej twarzy.

W tamtym momencie pragnąłem czuć Jej bliskość. Nigdy się nie rozstawać. Mieć Ją przy sobie już na zawsze. Była przepiękna, jedyna w swoim rodzaju. W dodatku Jej zapach sprawiał, że moje zmysły wariowały. I mimo tego wszystkiego, wcale nie myślałem o jednym. Nie chciałem psuć tego momentu, bo nie byłem pewny czy Ona chciałaby tego samego co ja. W tamtym momencie wystarczyło mi całowanie Jej twarzy, wystarczyło mi, że pozwala mi na to wszystko. Odgarnąłem kosmyk włosów z Jej czoła i muskając wierzchem dłoni policzek, spojrzałem Jej w oczy.

~*~

Błękit Jego oczu przeszywał mnie na wskroś. Jego dotyk i bliskość sprawiały, że moje ciało zaczynało drżeć,
a ja coraz bardziej nie mogłam nad tym zapanować. Z jednej strony byłam ciekawa co może się wydarzyć. Z drugiej jednak strony bałam się tego. Bałam się, że to wszystko może posunąć się za daleko. Mimo wszystko, nie potrafiąc inaczej, poddałam się Jego zamiarom. Obserwowałam każdy jego ruch. Każdy delikatny pocałunek, każdy dotyk. Traktował mnie jak najdrogocenniejszy skarb. Mimo, że Jego dłonie błądziły po moim brzuchu, zbliżając się do piersi, nie posunął się dalej niż do bardzo subtelnego muśnięcia. Nie dotknął mojego nagiego brzucha, nie złapał za piersi, nie włożył ręki tam gdzie większość mężczyzn już dawno by doszła.
Nagle usłyszeliśmy ciche pukanie do drzwi. Louis, jakby nie słyszał, nie przerywał całowania moich policzków. Kiedy zszedł na szyję, zaśmiałam się cicho. Podniósł głowę, patrząc na mnie pytająco.

- Mam łaskotki. - Rzuciłam cicho. - A tak poza tym, to chyba ktoś pukał. - Spojrzałam na drzwi.
- Zupełnie zapomniałem. - Uderzył się w czoło i wygramolił z łóżka. Chcąc w pośpiechu dotrzeć do drzwi, potknął się o swoje własne nogi i prawie upadł na twarz. Podniosłam się do pozycji siedzącej i w ostatniej chwili zakryłam usta, powstrzymując wybuch śmiechu.

Gdy otworzył, do pokoju nieśmiało weszła młoda dziewczyna, ubrana w hotelowy uniform, pchając przed sobą wózek z zamówionym przez chłopaka posiłkiem. Podniosłam się z łóżka i poprawiając bluzkę, podeszłam do okna, zaciągając się świeżym powietrzem. Zmrużyłam oczy, czując ciepłe promienie słońca na swojej twarzy. Ułożył dłonie na moich biodrach, a zaraz potem poczułam na plecach jego ciepły tors. Wtulił twarz w moje włosy. Staliśmy w milczeniu. Rozkoszowałam się się tamtą chwilą. Jego bliskością i Jego zapachem. Odwróciłam się trafiając na jak zwykle uśmiechniętą twarz Louis'a.

- Zapraszam na obiad. - Rzucił wskazując na drzwi balkonowe. Odwzajemniłam uśmiech i ruszyłam we wskazanym kierunku. Sporej wielkości taras, z murkiem zamiast barierki. Kilka doniczek z dziwnymi gatunkami kwiatów. Na środku drewniany stolik i dwa krzesła. Na stoliku nakrycie dla dwóch osób, długa, świeca koloru rubinu i mały wazonik z jedną, białą różą. Zasiedliśmy przy stole. Z początku nieśmiało grzebałam w swoim talerzu, raz po raz unosząc wzrok i spoglądając na chłopaka. Siedzieliśmy w ciszy, jednak cisza ta nie potrwała długo. Kiedy Louis zaczął o czymś opowiadać, ja na nowo poczułam w sobie odwagę. Rozkręciliśmy się i reszta posiłku minęła wesoło. Nie mam pojęcia ile przesiedzieliśmy na tarasie. Pogoda była jak zawsze w LA niesamowita. Siedzieliśmy na murku i machając nogami dyskutowaliśmy na przeróżne tematy. Louis coraz częściej wypytywał mnie o moją pasję, ja pytałam o życie w świetle reflektorów.

- Loui.. - Zaczęłam cicho, przysuwając się do chłopaka siedzącego na łóżku i starającego się otworzyć butelkę szampana.
- Tak? - Spojrzał na mnie z miną pełną skupienia. Uśmiechnęłam się, bo wyglądał naprawdę uroczo.
- Mogę cię o coś spytać?
- Pytaj o cokolwiek zechcesz. - Odpowiedział, wracając wzrokiem do butelki i korka, na który był coraz bardziej zdenerwowany.
- Ale to bardzo osobiste pytanie.. - Spojrzał na mnie, wcześniej odkładając butelkę. Złapał moje dłonie i przysunął je do swoich ust.
- Pytaj. - Wzięłam głęboki oddech i zmrużyłam oczy.
- Jak się czujesz? To znaczy... Czy nie masz już potrzeby.. No wiesz.. - Zaczęłam się plątać, czując jak moje policzki oblewa rumieniec. Nie chciałam wyjść na wścibską, a naprawdę się o Niego martwiłam. Wiem z autopsji, że wyleczenie się z takich nałogów nie jest wcale proste i wymaga mnóstwa czasu i wsparcia.

- Odkąd pojawiłaś się w moim życiu.. Sky.. - Zaczął, zbliżając twarz. Czułam ciarki przeszywające każdy skrawek mojego ciała. Złapał moje policzki w dłonie. Poczułam jak wypuszcza subtelnie powietrze. - Ty jesteś moim jedynym uzależnieniem. - Wyszeptał. W jednej chwili oplotłam jego szyję rękami, przyciągnęłam jak najbliżej siebie i wbiłam się w Jego usta. Całowałam go czule, czując napływające do moich oczu łzy. Łzy wzruszenia. Łzy szczęścia i błogości. Nigdy nie spodziewałam się usłyszeć od kogokolwiek takich słów.
Leżeliśmy na wielkim łóżku. Opleceni miękką, pachnącą lawendą pościelą. Leżeliśmy w milczeniu, czasem wymieniliśmy kilka zdań. Co chwilę czułam Jego stęsknione usta na swoich policzkach, wargach, szyi i ramionach. Kiedy leżeliśmy bez ruchu, trzymaliśmy się za ręce. Jego dotyk sprawiał, że nie potrzebowałam niczego innego. Mrużyłam oczy i wsłuchiwałam się w cichą muzykę, grającą z radia stojącego na półce przy łóżku.
Nadszedł wieczór, my otwieraliśmy kolejną butelkę szampana. Śmialiśmy się i wygłupialiśmy. Czasem zastygaliśmy w milczeniu, wpatrując się sobie w oczy. Nikt nam nie przeszkodził. Nikt nie zapukał. Nie było pośpiechu, nie było wścibskich reporterów i stęsknionych fanek. Trwaliśmy za zamkniętymi drzwiami pokoju numer 233 i cieszyliśmy się swoją obecnością. Z każdą minutą poznając siebie coraz lepiej.

~*~


"Nagle przeskakuje iskra, dotyk, namiętność, pocałunki, chwila, moment, mokre twarze, mokre włosy, mokre usta, splątane istnienia, poplątane myśli i jeszcze bardziej poplątane uczucia. 
Wszystko żyje, biegnie, goni dalej, a oni są tu i teraz. Zatracić siebie, nic przy tym nie uronić, tylko zupełnie i ostatecznie zatracić się w tej chwili. Tu i teraz..."

Siedzieliśmy na łóżku popijając szampana prosto z butelki. Nie bawiliśmy się już w niepotrzebną kulturę. Siedzieliśmy w milczeniu, trzymając się za dłonie. Starałem się wyczytać wszystko co skrywała w głowie. Wszystkie Jej myśli, pragnienia, które mógłbym i chciałbym spełnić. Obserwowałem jak niesamowicie zmysłowo dotyka ustami szyjki butelki. Jak powoli podnosi ją i upija kilka kropli szampana. Każdy Jej ruch wprawiał mnie o gęsią skórkę. Każdy Jej ruch podziwiałem i pragnąłem więcej. Nie musiała mnie nawet dotykać. Wystarczyła Jej obecność i uśmiech. Najpiękniejszy jaki kiedykolwiek widziałem. Nagle odłożyła butelkę i zbliżyła się. Popchnęłam mnie delikatnie na łóżko i bardzo powoli usiadła na mnie okrakiem. Wpatrywałem się w Jej twarz ze zdziwieniem, ale też zaciekawieniem. Czułem jak fala gorąca oblewa mnie od środka, kiedy poczułem na klatce piersiowej Jej dłonie. Nachyliła się i spojrzała mi w oczy. Uśmiechnęła się słodko i wbiła się w moje usta. Pieściła, lizała, czasem podgryzała je z niesamowitą czułością. Oplotłem jej biodra rękami i muskałem Jej plecy, mrużąc oczy. Wczuwałem się w każdy jej gest i dotyk. Kiedy wargami zeszła na moją szyję i podgryzała skórę, przestałem już nad sobą panować. Moje ciało drżało z każdą sekundą, z każdym ruchem Jej języka. Przyciągnąłem Ją bliżej, chcąc czuć nie tylko Jej dotyk, ale i bliskość, zapach.

~*~

Całowałam, lizałam i podgryzałam zachłannie każdy skrawek Jego ciała. Zaciągałam się Jego zapachem. Od tamtej pory zapach Jego skóry zaczął być moim ulubionym. Dzięki bąbelkom wirującym w mojej głowie, nie czułam zakłopotania, kiedy moje dłonie powędrowały pod Jego koszulkę. Czułam pod nimi Jego drżące ciało. Uśmiechnęłam się i nachyliłam nad Jego brzuchem. Całowałam każdy jego skrawek, wytyczając językiem mokrą ścieżkę w górę. Przejechałam ciepłym językiem po Jego gardle, docierając ponownie do ust. Zanim je pocałowałam, spojrzałam po raz kolejny w Jego niesamowicie błyszczące, lazurowe oczy. Moje serce biło coraz szybciej. Moja klatka piersiowa dotykała Jego torsu. Jego dłonie błądziły po moich plecach. Moje myśli szalały. Jego zapach wirował w moich nozdrzach. Wplotłam palce w Jego misternie ułożoną fryzurę. Ucałowałam Jego czoło, schodząc powoli na policzki. Poczułam jak mocniej obejmuje mnie w pasie i przekręca na plecy. Jego usta znalazły się ponownie na mojej szyi. Mój oddech przyśpieszył, kiedy Jego język powoli schodził na moje obojczyki. Byłam pewna, że za chwilę dotknie moich piersi. W głębi duszy bardzo tego pragnęłam. On jednak powrócił wargami na moje ramiona, dłońmi czule masując mój brzuch, czasem schodząc na zewnętrzną stronę ud.

Podniósł się, pociągając mnie za sobą. Usiadłam po turecku, On ułożył się za mną. Przyciągnął do siebie jak najbliżej się dało. Objął szczelnie, odgarnął włosy i zaczął całować moją szyję, kark. Zsunął powoli ramiączko mojej bluzki i stanika. Dotykał ustami moich ramion, muskał je nosem. Zmrużyłam oczy i złapałam Jego dłoń, lekko ściskając. Każdy Jego pojedynczy gest sprawia, że drżałam. Moje serce rosło, a oddech stawał się coraz bardziej niespokojny.

Usłyszałam jak wiszący nad drzwiami zegar wybija północ. Przeraziłam się i poruszyłam gwałtownie. Poczułam jak Louis kładzie się na łóżku i przyciąga mnie do siebie, mocno przytulając. Moje myśli zaczęły krążyć wokół obowiązku jaki powinnam spełnić właśnie o tej godzinie. Z każdą sekundą stawałam się coraz bardziej nerwowa.

- Sky. - Usłyszałam Jego szept. Spojrzałam na Niego, a wszystko co do tej pory męczyło mnie od środka, ustało. Położyłam się obok Niego i odetchnęłam. W tamtym momencie moje serce było w końcu spokojne. Moje myśli skupiły się wokół jednej osoby i pozwoliły mi odpocząć. Wtuliłam się w Jego tors i zamknęłam oczy. Czułam, że tej nocy, po raz pierwszy od bardzo dawna, nie potrzebuję żądnych tabletek. Ani na sen, ani na szczęście. Bo moje szczęście leżało tuż obok mnie.


*wykorzystane cytaty autorstwa J.L Wiśniewskiego.


środa, 13 sierpnia 2014

Pytanie?


Od dłuższego czasu zastanawiam się nad założeniem nowego bloga. Opowiadanie byłoby czymś zupełnie innym od przygód Naszego Louis'a i Sky. Wciąż się zastanawiam i nie mogę się zdecydować, czy warto. Co Wy myślicie na ten temat? Ma to jakikolwiek sens?

Buziaczki i kocham Was mocno. 

poniedziałek, 11 sierpnia 2014

13. "Z jednej strony chcieli czuć tę bliskość. Z drugiej prosili Boga, aby wyzwolił ich z tego pragnienia."

Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że to właśnie tutaj, w pokoju numer 233 wydarzy się coś, co odmieni moje życie. Coś co odmieni mnie samą.
Poczułam jak jego ciepłe dłonie błądzą po moich policzkach. Jego oczy zatapiały się głęboko w moją duszę, a ja nie potrafiłam się ruszyć. Nie mogłam wymówić ani słowa. Po raz kolejny jego bliskość sprawiała, że zapominałam jak się mówi i oddycha.W mojej głowie plątały się miliony myśli. Moje serce biło coraz szybciej, gdy jego twarz znajdowała się coraz bliżej mojej. Zamknęłam oczy, mój oddech przyśpieszył jednak nie zdążyłam zrobić nic więcej. Jego gorące wargi znalazły się na moich, Całował i pieścił moje usta z niezwykłą delikatnością i czułością. Bardzo powoli uchyliłam powieki, trafiając na błękit jego oczu. Patrzył na mnie jak gdyby domagał się pozwolenia. Oplotłam jego szyję rękami i zrobiłam krok bliżej. W tamtym momencie nie tylko nasze usta się stykały, ale również klatki piersiowe i czoła. Czułam jak porusza ustami, jak jego język dotyka mojej dolnej wargi. W tamtym momencie złamałam wszystkie swoje zasady, wszystkie postanowienia, których przestrzegałam. W tamtym momencie nic prócz jego ciepła i dotyku nie było ważne. Powoli wplotłam palce w jego włosy, zmrużyłam oczy i wczułam się w pocałunek. Oplótł moja talię i przyciągnął jeszcze bliżej siebie. Czułam jego dłonie na plecach, jego ciepłe, miękkie usta i zapach. Zapach, o którym marzyłam. Zapach jego skóry. Nigdy nie doświadczyłam czegoś takiego. Teraz już wiem, że ten pocałunek nie był zwyczajnym pocałunkiem. Był wytęskniony. Jak pierwsza gwiazdka w Wigilię. Jak wymarzony prezent z dzieciństwa. Jak pocałunek kochanków po kilkuletniej rozłące. Z każdą kolejną sekundą czułam coraz większy ból w sercu. W tamtym momencie nie obchodziło mnie to ani trochę. W tamtym momencie nic innego nie było ważne. Nigdy nawet nie miałam odwagi marzyć o możliwości zasmakowania jego ust. Nigdy nie miałam odwagi marzyć o takiej bliskości z Louis'em Tomlinsonem. Tylko w tamtym momencie, tylko przez kilka sekund pomyślałam, że moje życie jest cudowne. Zaraz potem poczułam jak powoli osuwam się na podłogę.

~*~

Gdy poczułem jak Sky powoli się osuwa, moje serce stanęło z przerażenia. Zacisnąłem dłonie na jej biodrach i odsunąłem twarzy, by móc spojrzeć w jej oczy. Miałem bardzo złe przeczucia. Kiedy z jej strony nie było żadnego odzewu, wziąłem ją na ręce i zaniosłem na łóżko.

- Sky? Dobrze się czujesz? - Pytałem, kiedy nachyliłem się nad nieprzytomną dziewczyną. - Sky, odezwij się.. - W tamtym momencie byłem przerażony. Miałem wrażenie, że przeze mnie coś jej się stało. Nachylałem się nad nieprzytomną Sky, moje serce biło coraz szybciej i nie miałem pojęcia co tak właściwie mam zrobić. Nagle poczułem jak jej filigranowa dłoń oplata mój nadgarstek. Spojrzałem w jej twarz. Uchylała powieki z ogromnym trudem, próbując przywołać na twarz nikły uśmiech.

- Louis..- Rzuciła cicho. Położyłem się obok dziewczyny, głaszcząc jej kasztanowe włosy.
- Już dobrze. Spokojnie. Przepraszam..
- To ja przepraszam. - Wyszeptała, ściskając delikatnie moją rękę. Uśmiechnąłem się i ułożyłem głowę tuż obok jej. Patrzyłem w jej oczy z troską, głaskałem jej chłodne policzki i uspokajałem serce, które prawie przestało bić ze strachu.
- Jak się czujesz? - Spytałem po pewnym czasie, widząc jak dziewczyna bije się z myślami.
- Już dobrze, przepraszam.
- Przestań mnie przepraszać. - Zaśmiałem się cicho, dotykając wierzchem dłoni jej policzka, który z każdą minutą robił się coraz cieplejszy.
- Wybacz..- Rzuciła z uśmiechem. Gdy ujrzałem podniesione kąciki jej ust, od razu poczułem jak moje serce rośnie. Pokręciłem głową i ucałowałem jej czoło. Nagle rozległo się donośne pukanie do drzwi. Po zaproszeniu do pokoju weszła Lou.

- Tommo zbieraj się, zaraz jedziecie na wywia.. o Sky. - Przerwała widząc dziewczynę. Posłała jej szeroki uśmiech i zamknęła drzwi. - Chyba wam przeszkodziłam..
- Bez domysłów proszę. - Rzuciłem szybko, podnosząc się do pozycji siedzącej. Sky przywitała się z Lou i również usiadła na łóżku. Odwróciłem się do dziewczyny i spojrzałem na nią z wyrzutem. - Chciałem cię zabrać na wywiad. Ale jesteś na to zbyt słaba. - Zacząłem, odgarniając kosmyk włosów z jej czoła. - Poczekaj na mnie w hotelu. Lou się tobą zajmie. - Dodałem. Sky spojrzała na mnie z wyrzutem robiąc minę małej, zawiedzionej dziewczynki. Zaśmiałem się i kręcąc głową, wstałem z łóżka.
- Mogłabyś? - Spojrzałem znacząco na naszą stylistkę, która szybko pokiwała twierdząco głową.
Zanim jeszcze wyszedłem z pokoju, pożegnałem się z dziewczyną, całując ją bardzo delikatnie w policzek. Kiedy miałem podnieść głowę, złapała mnie za policzki i spojrzała błyszczącymi oczami.
- Dziękuję. Ale nie wiem dlaczego mam tutaj..
- Nie pozwolę ci uciec Mała. - Przerwałem jej, ucałowałem dłoń i szybkim krokiem wyszedłem z pokoju.

~*~


Kiedy zostałam sam na sam z Lou, kobieta wypytała mnie co tak właściwie się stało. Nie chcąc jej martwić, ani sprawiać kłopotu wytłumaczyłam, że zrobiło mi się słabo. Nie chciałam mówić nikomu o wszystkich swoich problemach. Przesiedziałyśmy ponad godzinę rozmawiając. Lou opowiadała mi o każdym z chłopaków. To na ile zdążyła ich poznać przez te kilka lat i to co o nich myśli. Miałam wrażenie, że cała ekipa One Direction jest dla siebie jak jedna wielka, kochająca rodzina.

Siedziałam na parapecie i paliłam przy otwartym oknie, podziwiając miasto, które znałam od małego. Nigdy nie widziałam go z hotelowej perspektywy i muszę przyznać, że jest przepiękne. Zaciągałam się papierosem i zakochiwałam się w Los Angeles na nowo. Bawiłam się włosami i wsłuchiwałam w odgłosy miasta. Dwie godziny wcześniej udało mi się wydostać spod opiekuńczych ramion Lou, wmawiając jej, że czuję się znakomicie i nie musi się już mną zajmować. Szczególnie, że miała mnóstwo roboty. Podkuliłam kolana pod brodę i czekałam. Z każdą minutą uświadamiałam sobie, że to co robię jest złe. Nie powinnam na niego czekać. Jedyną słuszną rzeczą, którą mogłam zrobić w tamtym momencie to zniknięcie. Z tego hotelu i z jego życia. Nie potrafiłam tego zrobić. Już dawno w tej nierównej walce między sercem a rozumem, wygrało moje serce. To ono kazało mi trwać w pokoju numer 233 i czekać na jedynego mężczyznę, który potrafił sprawić, że czułam się naprawdę szczęśliwa. I do tego szczęścia nie potrzebowałam żadnych tabletek.Spuściłam wzrok, przyglądając się swoim kolanom, kiedy usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Podniosłam głowę, a moim oczom ukazał się Louis. Jego mina nie wróżyła jednak niczego dobrego. Z początku uśmiechnięta, spojrzałam na niego pytająco.

- Coś się stało? - Spytałam, kiedy znalazł się obok mnie.
- Nie powinnaś palić. - Rzucił ostro i zabrał papierosa z mojej dłoni. - Poza tym, dlaczego Lou tutaj nie ma? Prosiłem ją.. - Mówił zdenerwowanym głosem, rozglądając się. Chwyciłam go za dłoń i zmusiłam, by spojrzał na mnie. Posłałam mu delikatny uśmiech, co bardzo szybko odwzajemnił. Z małą pomocą, zeskoczyłam z parapetu i spojrzałam na chłopaka pytająco.
- W końcu mam spokój i czas dla nas. - Zaczął, pociągając mnie na łóżko.
- Dla nas? - Zdziwiłam się, siadając obok.
- Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko... - Spuścił wzrok, bawiąc się nerwowo palcami. - Chciałbym spędzić swój ostatni dzień w LA z Tobą. Tylko i wyłącznie z Tobą. - Nabrałam powietrza do płuc i zatrzymałam je w ustach, przyglądając się Louis'owi. To co powiedział naprawdę mnie zaskoczyło. Nawet po tych wszystkich gestach i pocałunku sprzed paru godzin.
- Jesteś tego pewien? - Złapałam go za dłoń.
- Jak niczego innego. Pozwolisz nam na to? - Spojrzał błyszczącymi oczami, kciukiem muskając moją dłoń. Wstrzymałam oddech i w sekundę odgoniłam wszystkie złe myśli nasuwane przez mój rozum. Przysunęłam się do niego i uśmiechnęłam.
- Niech to będzie nasze pożegnanie.- Wyszeptałam, układając dłoń na jego sercu.


-------------------------------------------------------------------------------------------------------

Jestem świadoma, że trochę poszalałam. Dawno nie zdarzyło mi się wstawić rozdziałów w tak krótkim odstępie czasu. Mam nadzieję, że Was nie zawiodłam. Podobno trzynastka jest pechowa. Jestem ciekawa jak to będzie w moim przypadku. 
Jeśli chciałybyście być informowane o nowych wpisach, zapraszam do zakładki "Informowani".
Buziaczki i bardzo mocno Was kocham. 

niedziela, 10 sierpnia 2014

12."Proszę o litość dla mojego zakochanego serca i duszy spętanej niepewnością."

Szybko zamknęłam za sobą drzwi, oparłam się o nie i powoli osunęłam, chowając twarz w dłoniach. W tamtym momencie walczyłam z własnymi myślami, z własnymi uczuciami. To wszystko działo się zbyt szybko. Ta cała relacja, nasze spotkanie. Wszystko było dla mnie totalnie nierealne, a jednocześnie tak piękne i cholernie prawdziwe. Jego obecność, Jego głos, Jego dotyk. Nigdy nie sądziłam, że poczuje coś tak niesamowitego, a jednocześnie przerażającego. Dlaczego przerażającego? Nie byłam głupia. Dobrze wiedziałam, że jeśli zacznę coś do Niego czuć, zawiodę siebie i jego. Nie oszukujmy się - takie rzeczy zdarzają się tylko w filmach. Nie chciałam po raz kolejny leczyć złamanego serca, duszy i wyrzucać wszystkich pięknych, jednak dręczących wspomnień. Nie chciałam cierpieć znów tak samo. Nie chciałam, by przez to wszystko to co dzieje się ze mną, pogłębiło się jeszcze bardziej. Nawet jeśli On odwzajemniłby moje uczucie - nigdy nie pozwoliłabym mu na zmarnowanie życia z taką osobą jak ja.

Przetarłam twarz i bardzo powoli podniosłam się z podłogi. Kiedy to zrobiłam, coś podkusiło mnie, by wyjrzeć przez okno. W ciemności nocy zauważyłam jedynie oddalającą się sylwetkę chłopaka. Tylko to wystarczyło, by moje serce przyśpieszyło tempo swego bicia. Odetchnęłam głęboko i odsunęłam od okna, kierując się w stronę sypialni. Z szafki wyjęłam dwa pudełka. Usiadłam na łóżku i wyjąwszy z każdego pudełka po tabletce, popiłam je wodą. Zacisnęłam powieki, przełykając je. Każda była sporej wielkości. Każda miała pomóc mi z tym, z czym ja sama nie potrafiłam sobie poradzić. Czułam jak moje serce wariuje. Dobrze wiedziałam, że nie powinnam dopuszczać do siebie takich uczuć. Uczuć, które z każdą sekundą były coraz mocniejsze i wypełniały cały mój organizm i całe ciało. Wzięłam kilka głębokich oddechów, schowałam leki do szafki i wolnym krokiem ruszyłam w stronę łazienki. Zrzuciłam z siebie ubranie i bieliznę i powolnym krokiem weszłam pod prysznic. Po bardzo długiej kąpieli i jeszcze dłuższej próbie wyrzucenia Go z głowy, przebrałam się i położyłam.

~*~

Obudziłam się gwałtownie. Podniosłam się do pozycji siedzącej i przetarłam twarz. Nie pamiętam co dokładnie mi się śniło, ale byłam pewna, że to kolejne koszmary, prześladujące mnie od kilku nocy. Odetchnęłam i zeskoczyłam z łóżka. Nie podnosząc nawet nóg, doczłapałam do kuchni, gdzie od razu zrobiłam sobie kawę. Chwyciłam duży, czerwony kubek i wolnym krokiem ruszyłam w stronę tarasu, po drodze zabierając papierosa i zapalniczkę. Zanim jeszcze wyszłam do ogrodu, włączyłam telewizor. Bardzo często robiłam to  tylko i wyłącznie po to, by nie musieć wsłuchiwać się w ciszę. Samotną ciszę, która coraz częściej mnie przerażała. Zasiadłam w ulubionym, wiklinowym fotelu i zmrużywszy oczy, wsłuchiwałam się w dźwięki dochodzące z telewizora. W pewnym momencie usłyszałam coś, przez co podniosłam się gwałtownie, wylewając niemalże całą zawartość kubka na własne kolana. Odrzuciłam naczynie i wbiegłam do pokoju, nie zważając na piekący ból.

"Jak wszyscy dobrze wiemy, jeden z najpopularniejszych zespołów naszych czasów odbywa właśnie swoją wielką trasę koncertową. Chłopcy z One Direction byli już w Ameryce Południowej i Europie, a teraz nadeszła pora na podbicie Ameryki Północnej. Swoje amerykańskie fanki Chłopcy przywitali koncertem w Los Angeles. Było jak zawsze mnóstwo zabawy, śmiechu i świetnej muzyki! Jednak to co wydarzyło się po koncercie, zaskoczyło nas wszystkich. Jeden z członków zespołu, Louis Tomlinson, zniknął od razu po wielkim show w towarzystwie pięknej nieznajomej. Nie wiemy kim jest tajemnicza dziewczyna, jednak wiemy co robili po wyjściu z hali. Czyżby Louis znalazł sobie pocieszenie w tym niezbyt miłym i łatwym dla niego czasie? A może to jego nowa kompanka do zabaw? Wiemy przecież, że Tomlinson przez bardzo długi czas miał problemy z narkotykami i innymi używkami. Czekajcie na więcej newsów! To my stoimy na straży prawdy! Do zobaczenia w kolejnym programie!" 

Opadłam bezwiednie na kanapę, czując jak bardzo powoli ogarnia mnie atak paniki. Zaczęłam nerwowo bawić się palcami, nie odrywając wzroku od ekranu. Już dawno nie dopadł mnie taki strach. Nawet przed własną wystawą nie denerwowałam się tak bardzo. Nagle usłyszałam głośny dźwięk klaksonu, tuż przy moim domu. Podbiegłam do okna. Na podjeździe stał duży, czarny mini van, a w środku nieznajomy mężczyzna, wychylający się i obserwujący mój dom.

- Co tu się do cholery dzieje? - Spytałam samą siebie, chowając się za zasłoną. - Dobra Sky, nie panikuj. Za dużo filmów widziałaś. - Powtarzałam sobie, sięgając po pilota. Kiedy wyłączyłam telewizor, usłyszałam dzwonek do drzwi. Wyprostowałam się gwałtownie, moje serce zaczęło bić szybciej. Kiedy dzwonek nie przestawał dawać o sobie znać, postanowiłam zaryzykować. Bardzo powoli ruszyłam w stronę drzwi. Zanim jeszcze je otworzyłam, wzięłam kilka głębokich oddechów. Kilka sekund później, tuż przede mną staną wysoki, postawny, krótko ostrzyżony mężczyzna i spoglądał na mnie z góry. Poczułam jak moje wnętrzności  podchodzą do gardła.

- Witam, czy pani Sky Martins? - Spytał niskim głosem, po czym posłał mi nikły uśmiech.
- A o co chodzi? - Odpowiedziałam cicho.
- Przysyła mnie do pani Louis. - Spojrzałam na niego, robiąc wielkie oczy. Musiałam wyglądać na bardzo nierozgarniętą, bo mężczyzna uśmiechnął się szerzej, odchrząknął i powtórzył. - Louis Tomlinson, pani przyjaciel.
- Tak, ale... Nie rozumiem..
- Nie miał czasu, by osobiście po panią przyjechać, a ponieważ jest upartym człowiekiem, zmusił mnie, bym zrobił to za niego. - Wytłumaczył, posyłając mi na końcu jeszcze szerszy uśmiech. Patrzyłam na mężczyznę jak na posąg. Otworzyłam usta, by powiedzieć coś więcej. Jedyne co zdołałam zrobić to wypuszczenie powietrza. Przetarłam twarz, starając się zrozumieć to co przed chwilą powiedział tajemniczy gość.

- Ile czasu potrzebuje pani na przebranie się? - Usłyszałam nagle i powróciłam wzrokiem na mężczyznę.
- Ja.. Kilka minut. - Rzuciłam szybko, robiąc krok w tył. - Proszę wejść. - Wpuściłam mężczyznę do domu, powoli zamykając za nim drzwi. Zaprosiłam go do salonu, podałam szklankę soku i poprosiłam o kilka minut
cierpliwości. Z pokoju wyszłam wolnym krokiem, jednak kiedy zniknęłam z pola widzenia tajemniczego posłańca, ruszyłam biegiem do sypialni. Tam wybrałam czyste ubranie i pognałam do łazienki. Nie pamiętam, bym kiedykolwiek w tak szybkim tempie przygotowała się do wyjścia.

Kilka minut później, siedziałam już w czarnym vanie, bawiąc się nerwowo palcami i wsłuchując w grające radio, wyglądałam przez okno. Zastanawiałam się gdzie dokładnie zabiera mnie tajemniczy mężczyzna.

- Trochę głupio wyszło, bo się nawet nie przedstawiłem. - Usłyszałam nagle i odwróciłam się gwałtownie. Mężczyzna patrzył na drogę, jednak uśmiechał się sympatycznie. W pewnym momencie, odwrócił głowę i wyciągnął dłoń w moją stronę. - Preston.
- Sky, miło mi. - Odpowiedziałam cicho, ściskając delikatnie jego ogromną dłoń.

Reszta drogi minęła bez rozmów. Mogłabym powiedzieć, że panowała całkowita cisza, gdyby nie grające radio i głos prezentera namawiającego do kolejnych konkursów. Zatrzymaliśmy się na tyłach jednego z najlepszych hoteli w Los Angeles. W oddali słyszałam piski i krzyki sporej grupy dziewczyn. Fanki już od samego rana koczowały pod budynkiem w nadziei zobaczenia choć jednego z Chłopców.
Zanim zdążyłam cokolwiek zrobić, drzwi od mojej strony otworzyły się i zobaczyłam wyciągniętą rękę Prestona. Chwyciłam ja z uśmiechem i wyskoczyłam z dużego samochodu.
Podążaliśmy jasno oświetlonym korytarzem. Po mojej prawej i lewej stronie ciągnęły się w nieskończoność drzwi, numerki rosły z każdym kolejnym krokiem, a ja nie miałam pojęcia kiedy ta podróż w końcu się skończy. Nagle stanęliśmy przed numerem 233.


- To tutaj. - Rzucił mężczyzna i zapukał donośnie w drewniane drzwi. Po usłyszeniu zaproszenia, otworzył mi i przepuścił w drzwiach. Zanim cokolwiek powiedziałam, uśmiechnęłam się szeroko na widok jaki zastałam w pokoju. Louis stał na środku pokoju, tyłem do drzwi i pokazywał reszcie chłopców różne przedziwne ruchy. Chyba nie do końca wiedział, że ktoś wszedł do pokoju. Odwrócił się i zatrzymał, kiedy jego wzrok spotkał moją osobę. Przez sekundę zastygł z przedziwną miną, jednak bardzo szybko się wyprostował, przeczesał włosy i szeroko uśmiechnął.


- Witaj Louis. - Szepnęłam. Podszedł do mnie i od razu chwycił za dłonie, unosząc je do twarzy. Patrząc mi w oczy, ucałował każdą z dłoni niezwykle delikatnie.
- Cześć Sky. - Odpowiedział równie cicho co ja.
- Cóż za nienaganne maniery ma ten nasz Tomlinson. - Usłyszałam, a chwilę potem reszta Chłopców wybuchła śmiechem. Louis odwrócił się gwałtownie, a chwilę później wszyscy ucichli. Nawet nie chciałam myśleć jak morderczym spojrzeniem ich obdarzył.
- Witamy naszą najlepszą fankę. - Harry podszedł do mnie ze swoim uroczym uśmiechem i bezceremonialnie ucałował w policzek, co zrobiła również reszta Chłopców prócz Louis'a.
- To my może nie będziemy przeszkadzać. - Stwierdził w pewnym momencie Liam i wygonił resztę zespołu z pokoju.

Wciąż stałam w jednym miejscu. Kiedy drzwi się zamknęły, bardzo powoli odwróciłam głowę w stronę Louis'a. Nie odrywał ode mnie wzroku, a z jego twarzy nie schodził uśmiech. Wzięłam dyskretnie głęboki oddech i odważyłam się na wypowiedzenie więcej niż dwóch słów.

- Co to było?
- To znaczy? - Uniósł brew pytająco.
- Ta cała akcja.. Po co mnie tu ściągnąłeś? - Dopytywałam, bawiąc się nerwowo palcami.
- Wybacz, że tak wyszło. Sam chciałem przyjechać, ale zaraz mamy wywiad i nie miałem możliwości wykradnięcia się. - Wytłumaczył. Ani na sekundę nie spuścił ze mnie wzroku. Ani przez sekundę nie mrugnął. Nawet na sekundę nie puścił moich dłoni.
- Wciąż nie rozumiem po co mnie tu ściągnąłeś. - Odwróciłam wzrok, czując jak jego niebieskie oczy wwiercają się w moją duszę.
- Naprawdę nie rozumiesz? - Wyszeptał i podszedł bliżej. Pokiwałam jedynie głową wstrzymując oddech. Podszedł bliżej, zakładając kosmyk moich włosów za ucho. Dotknął palcem mojej dolnej wargi, a całe moje ciało wypełniła gęsia skórka.
- Kiedyś pytałaś czym jest dla mnie bliskość. - Zaczął szeptem, nie odrywając ode mnie wzroku - Kiedyś nie byłem tego pewny, bo nigdy nie doświadczyłem czegoś takiego. Nigdy nie znalazłem osoby, z którą chciałbym czuć tę bliskość nieustannie. Sky... - Złapał moją twarz w dłonie i przybliżył swoją. Czułam na sobie jego wolny oddech. Czułam woń jego perfum. Ułożyłam dłoń na jego torsie, czując pod nią szybkie bicie jego serca. - Wiem, że to może strasznie głupio zabrzmieć. Szczególnie, że widzimy się dopiero drugi raz.
- Nie.. - Zmrużyłam oczy, kiwając delikatnie głową.
- Sky, jesteś dla mnie kimś wyjątkowym. - Kontynuował, muskając kciukami moje policzki.
- Louis, przestań, proszę..
- Zrozum, jesteś moją nadzieją. Moją największą nadzieją. - Podniosłam zaszklone oczy, by móc spojrzeć w tamtym momencie w jego lazurowe tęczówki. Przez chwilę myślałam, że żartuje sobie ze mnie. Chciałam tego. Jego mina była jednak niesamowicie poważna. Nie mrugał, kąciki jego ust ani drgnęły.
- Powiedz tylko, że nie czujesz tego samego, a dam ci spokój. - Szepnął. Chciałam coś powiedzieć. Nie potrafiłam. Zaczęłam się jąkać, uciekając wzrokiem. Dobrze wiedziałam, że dla niego i dla mnie byłoby najlepiej gdybym uciekła. Gdybym odpowiedziała, że nie wiem o co mu chodzi. Gdybym opuściła hotel w ciągu kilku minut. Nie zrobiłam tego. Trwałam bez ruchu, wpatrując się w lazur jego oczu, czując pod dłonią bicie jego serca, czując na twarzy jego oddech. Nagle złapał moja dłoń, przyłożył ją sobie do ust i zaczął powoli całować. Jej zewnętrzną i wewnętrzną stronę. Każdy palec, dochodząc do nadgarstka. Zmrużyłam oczy, by chwilę potem poczuć jego ciepły oddech bardzo blisko swojej twarzy.


sobota, 2 sierpnia 2014

Ogłoszenia parafialne.


Po pierwsze: Chciałabym bardzo podziękować za cudowne komentarze. Świadomość, że komuś podobają się moje wypociny jest cudowna. Dziękuję z całego serduszka i obiecuję, że będę dawała z siebie wszystko, byście się nie zawiodły ;) 

Po drugie:  Ponieważ wyjeżdżam, kolejny rozdział pojawi się najprawdopodobniej za więcej niż tydzień. Może po powrocie będę miała dwa razy więcej weny? Trzymajcie za to kciuki ;) Życzę udanych wakacji i buziaczki moi kochani.