* Los Angeles *
Czym tak właściwie jest bliskość? Moim zdaniem dla każdego człowieka ma ona trochę inne znaczenie. Dla niektórych jest to moment, w którym ich ciało łączy się z ciałem drugiej osoby w miłosnym tańcu. Dla innych jest to pocałunek, lub przytulenie. Coś, dzięki czemu czujemy się bezpiecznie. Stan, z którego nigdy nie chcielibyśmy zrezygnować. Dla niewielu osób, bliskość to po prostu świadomość posiadania osoby, z którą można dzielić radość, smutek, swoje emocje, doznania, chwile.
Siedziałam na tarasie, w swoim ulubionym, wiklinowym fotelu i patrząc w niebo, rozmyślałam. Nad wszystkim co spotkało mnie do tej pory. Nad swoimi błędami, nad relacjami z ludźmi, których odtrąciłam z taką łatwością. Jednak najbardziej zastanawiałam się nad tym, co byłoby gdyby nie zdarzenie, które zmieniło całkowicie moje życie i moje podejście do wszystkiego. Pewnie gdyby nie tamten wypadek, leżałabym w jakimś rowie ze spuchniętą od strzykawek ręką i zaćpanymi oczami. Albo co gorsza, już dawno nie byłoby mnie na tym świecie. I nigdy nie poznałabym muzyki Chłopaków. Nigdy nie napisałabym do Louisa. Nigdy nie przeczytałabym jego słów, tak prawdziwych jak wiatr, który co dzień smaga moją twarz.
Odetchnęłam i odpaliłam, kurczowo trzymanego papierosa. Rozłożyłam list i przeczytałam go po raz setny. Wciąż zastanawiałam się czy odpisać. Czy warto? Może napisał, bym odpisała ze zwykłej grzeczności? A tak naprawdę wcale nie ma ochoty ze mną rozmawiać. Szybko odpędziłam głupie myśli i uśmiechnęłam się do kartki papieru.
Przez bardzo długi czas zastanawiałam się co odpisać. Machałam zwisającymi z fotela nogami i stukając długopisem o podbródek, układałam sobie w głowie pojedyncze słowa, które składałam w zdania.
Kolejne dni był bardzo do siebie podobne. Aż w końcu nadszedł poniedziałek, którego chyba nikt na świecie nie lubi. Ja nie byłam inna. Jednak ten dzień był wyjątkowo szczęśliwy. Od samego rana siedziałam na uczelni. Zajęcia mijały mi w ślimaczym tempie. Kochałam sztukę i cieszyłam się, że mogę ją studiować, jednak nie miałam tego dnia dobrego humoru do czegokolwiek. Jednak do czasu. Po zajęciach zostałam zaproszona do gabinetu Dziekana. Zdziwiłam się, bo przecież niczego nie przeskrobałam, zdałam wszelkie egzaminu, więc nie widziałam żadnego racjonalnego powodu, by mnie wzywać.
- Czy coś się stało? - Spytałam nieśmiało, siadając na przeciwko starszego mężczyzny, spoglądającego na mnie spod swoich dużych okularów.
- Proszę się nie denerwować. - Uśmiechnął się do mnie. - Może przejdźmy od razu do rzeczy. Domyślam się, że jest pani zmęczona dniem dzisiejszym.
- Owszem. Słucham więc?
- Od paru lat nasza uczelnia organizuje wystawy prac naszych studentów. - Zaczął, nie spuszczając ze mnie wzroku - Sama Pani dobrze wie, że na wystawie często bywają ważne osobistości, które mogą pomóc studentom w dalszej karierze.
- Tak, oczywiście. - Posłałam mężczyźnie delikatny uśmiech.
- I tutaj właśnie pragnę powiadomić panią o mojej propozycji. Od bardzo dawna przyglądam się pani pracom, robi pani ogromne postępy. Ponieważ to między innymi ja mam zaszczyt wybierać kolejnych szczęściarzy, chciałbym zaproponować pani wystawienie swoich prac w zaprzyjaźnionej galerii. - Kiedy skończył, nie potrafiłam wydusić z siebie ani słowa. On patrzył na mnie wyczekująco, a ja wciąż nabierając powietrze w policzki, nie potrafiłam otworzyć ust. Byłam w szoku, ogromnym szoku. Nigdy nawet nie marzyłam, że spotka mnie taka szansa.
- I co pani na to? - Spytał, ledwo powstrzymując się od śmiechu.
- Ja..um.. nie wiem jak mam dziękować. To cudowna wiadomość. Bardzo chętnie! - Wykrzyknęłam na końcu, Dziekan spojrzał na mnie, by chwilę później wybuchnąć śmiechem.
- Cieszę się z pani szczęścia. - Stwierdził, podnosząc się z fotela - Więcej szczegółów i dokładną datę, pozna pani jutro z samego rana. Z mojej strony to już wszystko. - Wyciągnął dłoń w moją stronę. Uścisnęłam ją i cała w skowronkach, wyszłam z jego gabinetu.
Wracając do domu, musiałam oczywiście przejść przez plażę. Zdjęłam trampki i stopami brodziłam w cieplutkiej wodzie. W uszach miałam słuchawki i poruszałam się w rytm muzyki. Miałam tak dobry humor, że uśmiechałam się do każdej napotkanej osoby i dziwnym trafem, większość ludzi odwzajemniała mój entuzjazm. W końcu dotarłam do domu. Odłożyłam torbę i od razu chwyciłam za długopis i kartkę, która leżała na małym stoliku w salonie.
- Jak dobrze, że jeszcze go nie wysłałam.. - Rzuciłam do siebie, zasiadając na podłodze z zaczętym listem. Odczuwałam ogromną potrzebę podzielenia się z Louis'em, tym co mnie dziś spotkało.
* Londyn *
Już dawno nie odczuwałem takiej tęsknoty za domem. Kiedy wróciliśmy do Londynu po dwumiesięcznej trasie, w końcu mogłem odetchnąć. Kocham co prawda wszystkich fanów, kocham również wygłupiać się z chłopakami na scenie i jeździć po kraju, jednak brak cierpliwości okropnie mnie zmęczył.
Wróciwszy do domu zastałem niespodziankę, na którą czekałem od ponad dwóch miesięcy. Widząc list w skrzynce, na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Tak szeroki, że chwilę potem zaczęła boleć mnie cała twarz. Odrzuciłem bagaże i opadłem na kanapę, kurczowo trzymając wciąż niezmienną, błękitną papeterię.
Odetchnąłem i odłożyłem list na stolik. Musiałem zrobić z przeczytania go pewnego rodzaju rytuał. Wziąłem szybki prysznic, przygotowałem sobie kolację i zasiadłem przed telewizorem. Nie pamiętam, bym kiedykolwiek pochłonął coś w tak szybkim tempie. Odłożyłem brudne naczynia do zmywarki i chwytając za kubek ulubionej herbaty, zasiadłem z powrotem na kanapie. Wyłączyłem telewizor i włączyłem muzykę. Nabrałem powietrza do ust i powoli rozdzierałem błękitną kopertę. Zanim jeszcze przeczytałem cokolwiek, musiałem przyłożyć sobie kartkę do nosa. Zaciągnąłem się zapachem perfum. Tym razem był inny. Piękny, słodki, owocowy. Uśmiechnąłem się pod nosem i zatopiłem w liście.
"Drogi Louis'ie,
Przede wszystkim chciałam wyrazić swoją niepohamowaną radość. Odpisałeś! Mimo, że minęło tyle czasu, wciąż nie mogę w to uwierzyć. Bardzo się cieszę, że w jakiś sposób mi zaufałeś. Bo gdyby było inaczej, czy napisałbyś tak osobiste rzeczy? Chciałabym odpowiedzieć na Twoje pytania wyczerpująco i dostatecznie zadowalająco. Jednak nie potrafię. Mogę jedynie wyrazić swoje skromne zdanie. Może nie jestem zbyt obiektywna, bo przecież jestem fanką, jednak moim zdaniem wszystko co robisz niesie za sobą jakiś sens. Szczególnie jeśli mowa o śpiewaniu. Spójrz na to w ten sposób - robisz to co kochasz, masz mnóstwo wielbicieli, dla których Wasza muzyka jest życiem. Jest radością i pocieszeniem. Nie rezygnuj ze spełnianych marzeń tylko dlatego, że raz się potknąłeś. Przecież zawsze po upadku trzeba się podnieść, otrzepać i z uniesioną głową iść dalej. Szczególnie jeśli ma się takich przyjaciół, jakich masz Ty.
Nie wiem czy istnieje jakakolwiek różnica miedzy chorą duszą, a chorym rozumem. Bo przecież wszystko w naszym ciele jest ze sobą połączone. Jednak, kiedy zastanawiam się nad tym dłużej, dusza jest dla mnie czymś więcej. I to bardzo źle, kiedy Twoja dusza choruje. Dlatego więc cieszę się, że w końcu możesz stwierdzić, że jesteś uleczony. Bo najważniejsze, moim zdaniem, jest pogodzenie się z tym co jest. Pogodzenie się i zmiana tego co się da. Bo przecież wszystko jest możliwe. Tak właśnie pomyślałam, kiedy zobaczyłam Twój list. Pozwolę sobie również zadać Ci pewne pytanie. Męczy mnie ono od bardzo długiego czasu. Czym jest dla Ciebie bliskość? Czy odczuwasz ją jeszcze w tych zabieganych, bądź co bądź elektronicznych czasach?
Pisałeś o Waszym koncercie w Londynie. Oczywiście, że go oglądałam. Nie byłabym sobą, gdybym go przegapiła. Będę z pewnością powtarzała to do śmierci, ale jesteście naprawdę niesamowici. To jak zachowujecie się na scenie, to jaki kontakt macie z fanami - to wszystko mnie zachwyca. I nawet nie wyobrażasz sobie jak szczęśliwa jestem, że podczas tak ważnego dla Ciebie momentu, myślałeś właśnie o mnie. Szczególnie, że piosenka, którą wtedy śpiewałeś, jest moją ulubioną. Naprawdę bardzo to doceniam. I gdybym tylko mogła, odwdzięczyłabym Ci się.
Na sam koniec, chciałabym podzielić się z Tobą moim szczęściem! Dziś, jeden z profesorów zaproponował mi wystawienie moich prac w galerii. Jest to dla mnie niesamowita szansa, o której zawsze marzyłam. Okropnie się denerwuje, bo jeszcze nikt nigdy nie widział moich rysunków, jednak szczęście chyba jest o wiele większe od zdenerwowania.
Wiem, że ostatnio podróżowaliście po całej Anglii. Mam nadzieję, że trasa się udała i że uda Ci się odpocząć po tych dwóch, bądź co bądź, męczących miesiącach.
Ponownie załączam całusy o smaku truskawki. Bardzo się cieszę, że je lubisz. Ja również uwielbiam ten smak i zapach. Uważaj na siebie uważnie.
Sky."
no stara, wygląd wymiata i jeśli znowu coś go zmienisz to nie gadam z tobą!
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, coś tak czuję, że te jej prace jakimś cudem spowodują, że oni się spotkają :D nie wiem już sama.
List jest genialny, ja to bym nie potrafiła żadnego listu napisać tak żeby miał on jakikolwiek sens xd
Kocham mocno <3
heh, list bardzo piękny.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Sky będzie mogła wystawić swoje rysunki w galerii. No to dziewczyna ma szczęście :)
Rozdział bardzo mi się spodobał.
A wygląd bloga O.o Cudowny.
Dominika :)