poniedziałek, 12 maja 2014

4."Myślisz, że chory rozum można odróżnić od chorej duszy?"

* Los Angeles *

Kolejny dzień przywitało prażące słońce. Szłam wolnym krokiem ulicami miasta i śpiewając po cichu, rozglądałam się. Mnóstwo pędzących gdzieś ludzi, którzy nie zauważają nawet jak piękny jest świat. Ludzie, dla których ważna jest kariera, pieniądze.

Przysiadłam na murku, przy fontannie. Zdjęłam buty i włożyłam nogi do chłodnej wody. Spięłam włosy w koka i odetchnęłam. Minęło już parę dni od wysłania listu. Ciekawe czy już doszedł. Byłam strasznie głupia, podając swój adres. Przecież to śmieszne i całkowicie nierealne, by mi odpisał.

- najważniejsze, że napisałam to co czuję.Najważniejsze, by wiedział, że nie jest sam. - szepnęłam do siebie i uśmiechnęłam się delikatnie. Wyciągnęłam szkicownik i ołówek. Machając nogami, zaczęłam kreślić kształty na białych kartach zeszytu. W słuchawkach śpiewali mi właśnie oni, a ja pochłonięta rysowaniem, nie zwracałam na nic uwagi. Nagle usłyszałam donośny śmiech. Wstrzymałam oddech, bo wiedziałam już do kogo on należy. Ktoś stanął tuż za mną. Odwróciłam powoli głowę, a moim oczom ukazała się grupka dziewczyn, które chyba od zawsze nie potrafiły dać mi spokoju.

- znowu rysujesz tych frajerów? - zaśmiała się jedna z nich, a pozostałe jej zawtórowały. Nie odpowiedziałam nic, bo dobrze wiedziałam, że jakakolwiek dyskusja nie ma najmniejszego sensu. Zamknęła szkicownik i wsadziłam go do torby. Odwróciłam się i wstałam z murka.
- może byś okazała trochę więcej szacunku idiotko? - krzyknęła dziewczyna i popchnęła mnie. W ostatniej chwili udało mi się złapać równowagę, by nie wpaść do fontanny. 

Wzięłam się w garść i ruszyłam przed siebie. Nie zwracałam już uwagi na nawoływania grupki dziewczyn. Z każdą minutą przyśpieszałam kroku. Chciałam jak najszybciej znaleźć się z powrotem w domu. Nie jestem zdania, że wszyscy powinni mnie lubić, ale te dziewczyny trochę przesadzały. Przecież nigdy nawet z nimi nie rozmawiałam, a one uczepiły się mnie jak rzepy. Chyba nie mają nic lepszego do roboty.

- cholerny pseudo gang.. - mówiłam do siebie, docierając w końcu pod dom. Dopiero wtedy zorientowałam się, że nie założyłam nawet butów.
- świetnie, jeszcze straciłam swoje ulubione trampki. - stęknęłam, odrzucając torbę i opadając na fotel. Przetarłam twarz dłonią i oparłam głowę o zagłówek.

Po paru bezczynnych minutach poczułam pragnienie. Wstałam więc i ruszyłam do kuchni. Z lodówki wyjęłam butelkę wody i upiłam łyk. Nagle rozbrzmiał się dzwonek do drzwi. Przeczesałam włosy ręką i z butelką w drugiej, poczłapałam otworzyć.

- witam, czy pani Martins? - wysoki mężczyzna w starszym wieku spojrzał na mnie spod swojej niebieskiej czapki.
- owszem, o co chodzi?
- mam tutaj list dla pani. - posłał mi nikły uśmiech i wręczył mi małą, białą kopertę.
- dziękuję. - rzuciłam cicho, spoglądając na mój własny adres, wypisany czarnym tuszem i śmiesznym charakterem pisma. Nie zauważyłam nawet, że listonosz odszedł, a ja stoję jak głupia i wpatruję się w kawałek kartki. W końcu się otrząsnęłam i zamknęłam drzwi. Wróciłam do pokoju, a w dłoni wciąż trzymałam kopertę, nie mogąc uwierzyć w jej istnienie.

- nie, to niemożliwe.. to nie on. - mówiłam do siebie. Odwróciłam kopertę i moim oczom ukazało się imię, nazwisko i adres Louis'a. - a jednak.. - uśmiechnęłam się pod nosem i z przesadną ostrożnością, odłożyłam kopertę na mały stolik. Postanowiłam, że przeczytam to co napisał dopiero wieczorem. Odetchnęłam głośno i wróciłam do kuchni.


Kiedy nadszedł wieczór, zrobiłam sobie ogromny kubek gorącej czekolady. Chwyciłam za niego i kopertę i wyszłam na ogródek. Zasiadłam w ogromnym, wiklinowym fotelu i odłożyłam kubek na stolik. Wpatrywałam się w kopertę, przejeżdżając opuszkami palców po zaschniętym tuszu. Odetchnęłam i włożyłam słuchawki do uszu. Włączyłam swoją ulubioną piosenkę, napiłam się gorącej czekolady i oparłam o poduszkę. Wzięłam głęboki oddech i powoli zaczęłam rozrywać kopertę. Teraz myślę, że robiłam to zbyt ostrożnie. Jak gdybym miała w rękach coś niesamowicie kruchego i bardzo ważnego. Wyjęłam kartkę i zanim jeszcze zaczęłam czytać, przytknęłam ją sobie do nosa. To moje kolejne dziwactwo. Zawsze wącham karty nowo kupionych książek czy też listów. Kiedy się zaciągnęłam, w nozdrzach poczułam niesamowicie męski i piękny zapach.

- czyli tak właśnie pachnie.. - szepnęłam do siebie, a kąciki moich ust podniosły się nieznacznie. Odetchnęłam po raz kolejny i w końcu zaczęłam czytać.

"Droga Sky,
Może nie zaczynam zbyt oryginalnie, ale jakkolwiek nie zaczynałem, wciąż wydawało mi się, że brzmi to głupio. Po pierwsze chciałbym podziękować Ci z całego serca za niesamowite i podnoszące na duchu słowa. Wiedz, że bardzo doceniam to, że jesteś. A przede wszystkim to, że wciąż we mnie wierzysz. Nigdy nie spodziewałem się takiej niespodzianki, jaką był Twój list. Będę szczery, pisząc, że była to jedna z najlepszych niespodzianek w moim życiu. Pisząc to wszystko, wciąż uśmiecham się jak głupi do zwykłego kawałka papieru. No cóż, już taki jestem. Bardzo długo zbierałem się, by odpisać. Nie dlatego, że mi się nie chciało, czy nie miałem czasu. Po prostu nie miałem pojęcia co tak właściwie mam napisać. Nie chcę wyjść na jakiegoś tępego głupka, ale nie jestem dobry w takich sprawach. Mam nadzieję, że docenisz ile potu włożyłem w ten krótki list. Tak, teraz znowu się śmieję. Ostatnio graliśmy koncert w Londynie. Był transmitowany, podobno na cały świat. Zastanawiam się czy może go oglądałaś? Jeśli tak, to co o nim sądzisz? Jak nam poszło? Przyznam szczerze, że od bardzo dawna nie bawiłem się tak dobrze jak wtedy. A teraz muszę przyznać Ci się do czegoś głupiego. Śpiewając naszą ostatnią piosenkę, miałem w głowie właśnie Ciebie. Bo ona zaczęła kojarzyć mi się z nadzieją. Nadzieją, którą we mnie rozbudziłaś. 
Może uznasz to za dziwactwo, jednak postanowiłem podzielić się z Tobą swoimi myślami. Również nad tym bardzo długo się zastanawiałem. Czy ma to w ogóle jakiś sens? Czy przejmiesz się zrzędzeniem kompletnie nieznanego Ci kolesia? Postanowiłem jednak zaryzykować. Mimo, że mam świetnych przyjaciół nie potrafię już rozmawiać z nimi tak jak kiedyś. Nie potrafię zdradzić im wszystkich swoich myśli. Od bardzo dawna zastanawiam się nad swoim życiem. Czy to co robię ma w ogóle jeszcze jakiś sens? Bo coraz częściej zaczynam w to wątpić. Jedyne co trzyma mnie przy śpiewaniu jesteś Ty i reszta fanów. Jesteście dla mnie energią. I bardzo to doceniam. Zastanawiam się bardzo intensywnie nad jedną sprawą. Myślisz, że chory rozum można odróżnić od chorej duszy? Pytam z ciekawości. Ja miałem chore wszystko. Każdą pojedynczą komórkę. Ale to już minęło. Może nie jestem całkiem zdrowy, ale z pewnością jestem uleczony. Przynajmniej tak mi się wydaje.
Odpisz proszę jeśli tylko będziesz miała ochotę. Podam Ci swój prywatny adres. Ach, zapomniałbym. Chłopaki również przekazują ogromne buziaki. Ja osobiście bardzo się cieszę z Twojego buziaka. Uwielbiam zapach truskawek. Teraz już zawsze będzie kojarzył mi się właśnie z Tobą. 
Jeszcze raz bardzo Ci dziękuję. Za wszystko. 
Louis."

Czytałam wszystko od początku co najmniej pięć razy. Nie mogłam uwierzyć, że mi odpisał. Pomyślałam, że mam cholerne szczęście. Pisząc do Niego tylko przez sekundę miałam nadzieję, że odpiszę. A on sprawił mi tak niesamowitą niespodziankę. Przejechałam opuszkiem palca po Jego imieniu i uśmiechnęłam się. A jednak - wszystko jest możliwe.

Trzymając kurczowo przy sercu list od Louis'a, spojrzałam w niebo. Ciekawe jakie niebo on teraz widzi. Zmrużyłam oczy i odetchnęłam. Tego wieczora wiedziałam na pewno, że nie usnę.


* Londyn *

Ten tydzień zapowiadał się bardzo pracowicie. Od poniedziałku, po sobotę nie było miejsca na własne plany. Kilka sesji zdjęciowych, nagranie piosenek na nową płytę, wywiady w telewizji i radiu. Nie mogło zabraknąć oczywiście czegoś, co kochaliśmy najbardziej czyli koncertów. Jeździliśmy po całym kraju. Kiedy wyjeżdżałem z Londynu trochę się denerwowałem. Nawet jeśli mi odpisze, będę musiał poczekać aż nasza krótka trasa się skończy. Od zawsze byłem bardzo niecierpliwy, ale oczekiwanie na odpowiedź od Sky przekraczała wszelkie granice. Wciąż zastanawiałem się kim ona jest. Gdzie tak właściwie mieszka i czy przypadkiem nie zdarzyło mi się spotkać jej kiedyś na ulicy. Zapatrzeć się w jej z pewnością piękne oczy. Być kompletnie nieświadomym tego, że to właśnie ta dziewczyna dała mi nową nadzieję. 



*wykorzystany cytat autorstwa J.L Wiśniewskiego.


4 komentarze:

  1. Świetny rozdział. Zaczyna się robić coraz bardziej interesująco.
    Mam nadzieję, że uda im się spotkać.

    Dominika.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zajebiste! Czytałam dwa razy ten list Lou! :-D ale mam teraz banana na twarzy xd
    Pisz następny szybko :-)
    Kocham <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział.. I ten list Lou.<3 strasznie mi się podoba ten pomysł.:D Dwie osoby.. Dwa różne kontynenty.. Czekam z na dalszy ciąg i na to jak się poznają.:) Kocham.<3

    OdpowiedzUsuń
  4. Nowy rozdział na lovee-story-for-us.blogspot.com

    Dominika

    OdpowiedzUsuń