niedziela, 7 września 2014

18. "Bardzo chcę wrócić. Do Ciebie. Aby dokończyć naszą rozmowę. I rozpocząć wiele innych."

     Musiało minąć kilka ciężkich, pracowitych dni, bym w końcu doczekał się całkowicie wolnego. Okazało się, że następny, ostatni już koncert mamy dopiero za kilka dni. Postanowiłem więc, z małą pomocą Chłopaków, wcielić mój "szalony" plan w życie. Od samego rana nie potrafiłem wysiedzieć spokojnie. Lot miałem mieć dopiero koło siedemnastej. Nie wyobrażałem sobie wytrzymać całego dnia, siedząc bezczynnie. Po szybkim i bardzo małym śniadaniu, wróciłem do pokoju. Mimo namów Chłopaków, nie miałem ochoty na żadne zakupy czy oglądanie miasta. Choć może to byłby lepszy pomysł niż siedzenie w pokoju, wolałem nastawiać się na wyjazd w samotności. Chwyciłem za laptopa i postanowiłem przejrzeć co ciekawego dzieje się na świecie. Po przeczytaniu połowy Internetu, coś tchnęło mnie, by sprawdzić co dzieje się w Los Angeles. Kilka mało interesujących informacji, w których odnalazłem jedną, która z niewiadomych powodów zainteresowała mnie bardziej.
- Boże, to straszne. Taka młoda.. - Pomyślałem, czytając o tajemniczej dziewczynie, która dzień wcześniej spadła z dachu. Zanim przeszedłem na inną stronę, poczułem jakiś wewnętrzny niepokój. Przez kilka minut wpatrywałem się w monitor, mając naprawdę złe przeczucia. Przygryzłem wargę, przecierając twarz. Potrząsnąłem głową, uświadamiając sobie, że to na pewno nie Sky. To, że znam jedną dziewczynę w LA, nie znaczy, że to właśnie ona. Odetchnąłem i zamknąłem laptopa.    Podszedłem do okna. Pogoda była niesamowicie piękna. Oparłem czoło o szybę i wpatrując się w ulicę, stwierdziłem, że może i warto wyjść na spacer. Przecież to jedyna okazja zwiedzenia choć kawałka tego niesamowitego miasta jakim jest Filadelfia. Zadzwoniłem do Liam'a. Jak się okazało, postanowili przejść się całą czwórką. Umówiłem się z nimi i odrzuciłem telefon na łóżko. Żeby oczyścić myśli przed spacerem i z pewnością spotkaniem na nim mnóstwa fanów, postanowiłem wziąć szybki prysznic.
     Dzięki krótkiej przechadzce, czas minął mi naprawdę szybko. Nawet nie zauważyłem, kiedy musiałem już zbierać się na lotnisko. W tajemnicy przed wszystkimi, prócz Chłopaków, pojechałem na samolot. Nie wiem jakim cudem, ale udało mi się przemknąć niezauważonym. Siedziałem w kapturze, okularach przeciwsłonecznych i wyglądałem przez okno. Gdy samolot wzbił się wyżej i już zdecydowanie podążaliśmy do LA, czułem jak moje serce bije szybciej. Czułem jak robi mi się coraz goręcej. W mojej głowie wciąż przewijały się obrazy i scenariusze ponownego spotkania ze Sky. Byłem ogromnie ciekawy jak mnie przyjmie. Szczerze powiedziawszy, miałem nadzieję, że nie jest na mnie zła tak bardzo jak się domyślałem. Że uda nam się normalnie porozmawiać. Nie mogłem doczekać się spojrzenia w Jej oczy, dotknięcia Jej delikatnej skóry i zaciągnięcia się zapachem Jej perfum.

~*~

     Do Los Angeles dotarłem w ciągu kilku godzin. Dla mnie była to jednak katorga. Z każdą upływającą minutą czułem, że tracę coraz więcej cierpliwości. Wybiegłem z lotniska jak poparzony i wsiadłem do pierwszej lepszej taksówki. Wyjąłem z portfela list i sprawdziłem dokładny adres. Gdy podałem go taksówkarzowi, po moich ponagleniach, ruszyliśmy z piskiem opon. Opadłem na siedzenie i próbując uspokoić oddech, przyglądałem się mijanym widokom. Krótka podróż, która wydawała mi się nieskończonością zakończyła się moim wypadnięciem z taksówki. Podniosłem się z chodnika, otrzepałem i udając, że nic się nie stało, zapłaciłem dziwnie przyglądającemu mi się taksówkarzowi. Wziąłem kilka głębokich oddechów i chwytając torbę, ruszyłem w stronę drzwi. Zdziwiłem się, gdy przed wejściem do domu zauważyłem młodego chłopaka.Przyglądałem mu się przez kilka chwil. Wyglądał na zdołowanego. Wolnym krokiem podszedłem do nieznajomego.

- Ym.. Cześć. - Rzuciłem. Brunet podniósł wzrok i przeszył mnie nim do granic możliwości. Na kilka minut zapadła cisza. Przez cały ten czas czułem na sobie Jego wzrok. Chłopak nie mrugnął nawet przez sekundę.
- O boże. - Krzyknął nagle, uderzając się dłonią w czoło. - Przepraszam. - Posłał mi krótki uśmiech i podszedł do mnie z wyciągniętą ręką. - Luke. Ty pewnie jesteś TYM Louis'em. - Stwierdził.
- Słucham? - Spojrzałem na niego ze zdziwieniem, ściskając Jego dłoń.
- Wiele o tobie słyszałem. No i muszę przyznać, że zdarzyło mi się coś kiedyś obejrzeć z twoim zespołem. - Przeczesał włosy.
- No jasne, rozumiem... - Chrząknąłem. Czasem naprawdę zdarzało mi się zapominać, że ludzie mogą znać mnie z telewizji czy gazet.
- Jestem przyjacielem... - Zaczął, zaciskając powieki.
- Coś się stało? Gdzie Sky? - Rozejrzałem się dookoła.
- No właśnie... Ty nic nie wiesz... - Zaczął i spojrzał na mnie. W jego oczach dostrzegłem ogromny smutek i ból. Moje serce zabiło szybciej.
- Ale czego nie wiem? Mów! - Podniosłem głos, czując w sobie rosnące zdenerwowanie.
- Sky.. Miała wypadek. Spadła z dachu..Jest w szpitalu. Kompletnie nieprzytomna. Lekarze..
- Zabierz mnie do niej! - Krzyknąłem głośniej, przerywając chłopakowi.
- Jasne, ale..
- Luke! - Spojrzałem na niego ze złością. Odetchnął i kiwając na mnie głową, ruszył w stronę zaparkowanego niedaleko samochodu.  Wsiadłem do niego w pośpiechu, rzucając torbę na tylne siedzenia.
- Ruszaj! No szybciej! - Ponaglałem, kiedy wkładał kluczyki do stacyjki.
- Spokojnie stary. Staram się. - Rzucił spokojnie, odpalając i ruszając z piskiem opon.

~*~

Wbiegłem do szpitala, nie zważając na to czy Luke idzie za mną czy został w samochodzie. Podbiegłem do recepcji i plącząc się, wypytywałem o Sky.

- Proszę się uspokoić bo do niczego w ten sposób nie dojdziemy. - Rzuciła oschle starsza kobieta, siedząca za ladą.
- Jak mam się uspokoić w takiej sytuacji?! - Krzyknąłem. Miałem wrażenie, że oczy wszystkich skierowały się w moją stronę. Jednak w tamtym momencie miałem to naprawdę gdzieś. Chciałem jak najszybciej znaleźć się przy mojej Sky.
- Louis. - Poczułem na ramieniu dłoń chłopaka. Odwróciłem się, obdarzając go morderczym spojrzeniem. Zabrał dłoń i odchrząknął. - Pani ma rację. Spokojnie. Ja cię zaprowadzę. - Rzucił spokojnym głosem po czym ruszył w stronę wielkich drzwi. Nie czekając, pobiegłem za nim.
Po kilku minutach i paru zakrętach i krążeniu po białych, jasnych korytarzach, weszliśmy w końcu do jednej z sal. Gdy znalazłem się w środku, moje serce niemal zatrzymało się na kilka sekund. Zacisnąłem wargi, przyglądając się dziewczynie. Leżała nieprzytomna w białej pościeli. Jedynie
podłączone do niej kabelkami sprzęty, upewniały w tym, że wciąż żyje. Cała obandażowana, poraniona. Zaciśnięte powieki i lekko rozwarte, pełne usta. Ruszyłem wolnym krokiem w stronę łóżka. Powoli usiadłem na pobliskim krześle i zlustrowałem całe Jej ciało. Było całkowicie pokiereszowane. Tysiące ran. Czułem jak wielka gula podchodzi mi do gardła. Nie mogłem sobie tego wybaczyć. Zacząłem obwiniać samego siebie. Ostrożnie uniosłem dłoń i palcami muskałem Jej poranioną, obandażowaną rękę. Jej delikatną skórę oszpeciły szwy. Szwy, które były praktycznie wszędzie. Zacisnąłem powieki i odetchnąłem cicho. Nachyliłem się nad Jej twarzą i pogładziłem wierchem dłoni policzek, wolny od białego materiału.

- Tak bardzo chciałbym cofnąć czas. Tak bardzo chciałbym cię przeprosić. To wszystko moja wina..Jeśli tylko mnie słyszysz.. - Przerwałem, mrużąc oczy i powstrzymując pojedyncze łzy. - Błagam, wróć do mnie. Nie wyobrażam sobie żyć dalej bez Ciebie. Moja nadziejo. Moja najcudowniejsza nadziejo. - Wyszeptałem, dotykając ponownie Jej dłoni. Poczułem na ramieniu rękę Luke'a. Odetchnąłem subtelnie, spuszczając głowę. Jeszcze nigdy nie czułem się tak cholernie bezradny. Nigdy jeszcze nie czułem takiego strachu. Bałem się. Bałem się jak mały chłopiec. W tamtym momencie uświadomiłem sobie, że tylko dzięki Sky widzę sens życia. To Ona była moim życiem.

-------------------------------------------------------------------------------------------------

Przepraszam, że to piszę ale jeśli czytacie - dawajcie o sobie znać. Widząc komentarze, nawet najkrótsze widzę sens w kontynuacji tej opowieści. Czuję również wenę, wiedząc, że chociaz kilku osobom podobają się moje wypociny. ;)
Buziaczki. 

5 komentarzy:

  1. kocham to ! Jedno.z nielicznych opowiadań które uwielbiam ❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
  2. zaciekawiłaś mnie czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Proszę Cię, powiedz mi, że ona to przeżyje.
    Ba jak nie... ta nawet nie potrafię wyobrazić sobie, co mógłby zrobić Lou.
    Tak bardzo mi go szkoda :(

    Dominika

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny tylko szkoda, że tak krótki...
    Dobrze, że Lou do niej pojechał... mam nadzieję, że Sky odzyska przytomność i nie będzie mieć amnezji...
    Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  5. jezu boski, czemu ja płaczę, kurczę, szybko dodawaj rozdział bo będę tak bardzo długo płakać xD

    OdpowiedzUsuń