wtorek, 16 września 2014

19. "Marzę o cofnięciu czasu. Chciałbym wrócić na pewne rozstaje dróg w swoim życiu, jeszcze raz przeczytać uważnie napisy na drogowskazach i pójść w innym kierunku. "

"Jest ta­ki mo­ment, kiedy ból jest tak duży, że nie możesz od­dychać. To jest ta­ki spryt­ny mecha­nizm. Myślę, że przećwiczo­ny wielok­rotnie przez na­turę. Du­sisz się, in­styn­ktow­nie ra­tujesz się i za­pomi­nasz na chwilę o bólu. Boisz się naw­ro­tu bez­dechu i dzięki te­mu możesz przeżyć."

     Ja odczuwałem właśnie taki ból. Odczuwałem go patrząc na pokiereszowane, drobne ciało dziewczyny, która w ciągu kilku miesięcy stała się dla mnie kimś.. No właśnie - kim? Mogę bezdyskusyjnie stwierdzić, że Sky była dla mnie najważniejszą osobą w życiu. Bolało mnie serce, bolała dusza, gdy widziałem Jej cierpienie. Bolało mnie również to, że byłem w tej sytuacji kompletnie bezsilny. Bo co niby mogłem zrobić? Mogłem być przy Niej. Skoro tak bardzo spieprzyłem, mogłem spróbować naprawić to tylko w ten sposób. Ale gdybym tylko wiedział co, zrobiłbym wszystko, by Sky odzyskała przytomność. By obdarowała mnie swoim pięknym uśmiechem, przeszyła brązem swoich dużych oczu. Tak cholernie pragnąłem Ją przeprosić. Cofnąć się w czasie i postąpić zupełnie inaczej. W tamtym momencie, pomyślałem nawet, że byłbym zdolny
do przerwania kariery, rzucenia tego wszystkiego w cholerę i bycia z Nią. Gdyby powiedziała tylko jedno słowo.. Mógłbym zostawić dla Niej całe dotychczasowe życie. Być dla Niej kimś ważnym. Móc zmieniać się na lepsze, uczyć się żyć na nowo właśnie dla Niej. Z Nią.
     Nie mam pojęcia jak długo siedziałem w jednym miejscu i przyglądałem się to dziewczynie, to czarnemu ekranowi. Zerkałem na niego co chwila. Za każdym razem wstrzymywałem oddech i modliłem się, by nie dojrzeć prostej linii. W pewnym momencie mój wzrok skierował się w stronę okna. Na zewnątrz było już kompletnie ciemno. Wyprostowałem się, opierając o krzesło. Przeciągnąłem i rozejrzałem. Dopiero wtedy zorientowałem się, że nie zostałem ze Sky całkiem sam. W fotelu pod ścianą siedział Luke i wpatrywał się w dziewczynę. 
     - Która godzina? - Spytałem lekko zachrypniętym głosem. 
     - Pierwsza w nocy. - Rzucił krótko, poprawiając się na fotelu. 
     - Już? Nawet nie zauważyłem.. - Mój wzrok powrócił na Sky.
     - Od kilku godzin siedzisz bez ruchu i bez słowa. Nie dziwne. - Stwierdził. Usłyszałem cichy szelest, a chwilę potem poczułem jego dłoń na ramieniu. - Musisz odpocząć. Jedź..
     - Nie. - Przerwałem chłopakowi, nie odwracając się. - Nie jestem zmęczony.
     - Możesz przespać się u mnie. Zostanę przy niej. To moja przyjaciółka. Obiecuje, że jeśli coś się popra..
     - Nie Luke. - Ponownie wszedłem mu w słowo, spoglądając w jego stronę. - Wszystko jest okej. Nie potrzebuję snu. - Uśmiechnąłem się lekko. 
     - Jesteś cholernie uparty. - Westchnął, kręcąc głową. - W takim razie może pójdę załatwić coś na ząb i jakąś kawę. Zaraz wracam. - Rzucił i ruszył w stronę drzwi. 
     
     Zostałem sam na sam ze Sky. Odetchnąłem i przysunąłem się bliżej łóżka. Bardzo ostrożnie pogładziłem Jej włosy i zacząłem mówić. Opowiadałem Jej o wszystkim. O trasie, miastach, które odwiedziliśmy. O przeróżnych, coraz to śmieszniejszych akcjach fanek. Opowiadałem o wszystkim, ale bałem się powiedzieć o tym jak cholernie tęskniłem. I jak żałowałem. Liczyłem się z tym, że Ona może mnie w ogóle nie słyszeć. Nie rezygnowałem jednak. Mówiąc do Niej, miałem cichą nadzieję, że może poruszy palcem, uchyli powiekę. Cokolwiek. Niestety, nic szczególnego się nie wydarzyło. Zaczynałem powoli wpadać w paranoję. Wciąż i wciąż słyszałem, że akcja Jej serca zatrzymuje się. Nawet gdybym chciał, nie potrafiłbym usnąć. Kilkanaście minut później wrócił Luke. Wręczył mi duży kubek kawy, przyciągnął krzesło i usiadł obok mnie. 
     - Byłem ciebie bardzo ciekawy. - Zaczął. Spojrzałem na chłopaka pytająco. - Sky wciąż o Tobie wspominała. Opowiadała jaki jesteś. Byłem ciekawy czy gwiazda takiego formatu może być tak.. tak normalna, a jednocześnie niesamowita, jak to określała. - Uśmiechnął się. 
     - Jak to? - Uniosłem brew, nie odrywając od niego wzroku.
     - Ona jest po uszy w Tobie zakochana. Nigdy nie widziałem tak rozbuchanego uczucia. - Stwierdził, upijając łyk kawy. Właśnie w tamtym momencie poczułem się jeszcze gorzej. Usłyszałem coś o czym nawet nie miałem odwagi marzyć, a jednak nie cieszyłem się. Dlaczego? Bo Ją zawiodłem. Ona nie powinna znajdować się w takim miejscu jak szpital. Powinienem był zostać. Lub wziąć Ją ze sobą. Byłem cholernie głupi. Może, gdybym był wtedy przy Niej..
     - Nie obwiniaj się. - Usłyszałem. 
     - Słucham?
     - Dobrze widzę co się dzieje. To nie Twoja wina. To był wypadek. - Obdarzył mnie ciepłym uśmiechem. 
     - To by się nie zdarzyło, gdybym zachował się inaczej...
     - To znaczy? - Uniósł brew, nie odrywając ode mnie wzroku.
     - Sky nie mówiła? - Zdziwiłem się. Myślałem, że skoro opowiadała o mnie, wspomniała również o moim ostatnim zachowaniu.
     - Nic sobie nie przypominam. - Odpowiedział. Westchnąłem i ponownie spojrzałem na dziewczynę. 
~*~

Obudził mnie dźwięk telefonu. Podniosłem głowę i zorientowałem się, że zasnąłem z głową przy dłoni Sky. Wyprostowałem się, podniosłem i wyszukałem w kieszeni swoją komórkę. Gdy odebrałem, usłyszałem głośne krzyki i dziwne dźwięki.
      - Lou?
      - No. - Odpowiedziałem zaspanym głosem.
      - I jak tam u Sky? Dogadaliście się? - Liam spytał z troską. 
     - Ona.. - Zacząłem i spojrzałem na wciąż nieprzytomną dziewczynę. - Miała wypadek. Jestem w szpitalu..
     - Co?! Jak to? Zamknijcie się choć na chwilkę! - Krzyknął, odsuwając bezskutecznie słuchawkę.
     - Spadła z dachu.. Jest nieprzytomna. Nikt nie chce mi nic powiedzieć.
     - Boże, to okropne... - Po drugiej stronie słuchawki zapadła cisza. - Louis, ty wiesz, że musisz wrócić? - Spytał niepewnie po chwili. 
     - Nie mogę.
     - Lou, przecież koncert..
     - Już raz Ją zostawiłem. Nie mogę tego zrobić po raz kolejny! Nie teraz. Wymyślcie coś. - Przerwałem przyjacielowi. 
     - Ale..
     - Proszę tylko o to jedno. Obiecuję, że się odwdzięczę. Cholernie mi na tym zależy..
     - No dobrze. - Westchnął cicho. - Coś się wykombinuje. Dzwoń jeśli coś się wydarzy. I ucałuj ją od nas.. - Rzucił cicho i rozłączyliśmy się. 

     Opadłem na krzesło i przetarłem twarz dłońmi. Spojrzałem na Sky. Nachyliłem się bardzo powoli i ostrożnie musnąłem wargami jej chłodny policzek. Zamiast usiąść, ruszyłem w stronę okna. Oparłem się o parapet i wyjrzałem przez okno. Niemal od razu przerażająco jasne promienie słońca poraziły moje zmęczone oczy. Nie byłem przyzwyczajony do takiej pogody już od samego rana. Przecież była dopiero szósta rano. Usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi. W sali pojawił się Luke. W tych samych ciuchach co w nocy. Znaczy, że był tu całą noc. Ucieszyłem się, że Sky trafiła na takiego przyjaciela. Mimo, że go nie znałem, wydawał mi się dobrym człowiekiem. Podszedł do mnie i wręczył kubek gorącej kawy i kanapkę owiniętą w papierową torbę.
     - Próbowałem znaleźć coś lepszego, ale niestety. - Wzruszył ramionami. - To szpital. - Stanął obok mnie, również opierając się o parapet. 
    - Myślisz, że się obudzi? - Spytałem nagle, wpatrując się w parę unoszącą się nad gorącym napojem. 
    - Oczywiście, że tak. - Odpowiedział pewnie.
    - A co jeśli..
    - Nie możemy tak gdybać. - Przerwał mi. - Musimy w nią uwierzyć. To silna dziewczyna. A lekarze robią naprawdę wszystko co mogą. 
    - Skąd możesz o wiedzieć? - Spojrzałem na chłopaka z wyrzutem. Sam nie wiedziałem właściwie dlaczego tak się zachowałem.
    - Wiem, bo mój ojciec tu pracuje. Znam tutejszych lekarzy. A ty musisz się uspokoić. - Spojrzał na mnie.
    - Jestem spokojny. 
    - Powinieneś się położyć. 
     Mimo moich protestów, zostałem zaprowadzony do pokoju lekarzy. Puste pomieszczenie z bordowymi ścianami, dwoma biurkami i sporą, składaną kanapą. Luke ułożył mnie na niej i obiecał, że da mi znać gdyby stan Sky zmienił się w jakiś sposób. Miałem przespać się chociaż dwie godziny. Nie potrafiłem zmrużyć oka. Leżałem na plecach i wpatrywałem się w biały sufit. Moje myśli krążyły wokół dziewczyny leżącej kilka sal dalej. Wciąż wpadała mi do głowa jedna myśl, którą bardzo szybko odganiałem. Nie chciałem i bałem się tej myśli. Nie potrafiłem sobie nawet wyobrazić jak okropne i ciężkie byłoby życie bez Sky. Byłem pewny, że gdyby Jej zabrakło, wróciłbym do prochów. I to ze zdwojoną siłą. 
     Obudziło mnie delikatne szturchanie. Bardzo powoli uchyliłem powieki. Nade mną stał Luke z niewyraźną miną. Podniosłem się gwałtownie i stając prosto o mało co nie straciłem równowagi. Spojrzałem na chłopaka z przerażeniem. Spodziewałem się najgorszego. 
     - Spokojnie. Wszystko z nią dobrze. - Rzucił szybko. - Obudziłem cię, bo zdaję się, że masz gości.
     - Słucham? - Przetarłem oczy, przyglądając się brunetowi.
     - Chodź to sam zobaczysz. - Skierował się w stronę drzwi. Poprawiłem koszulkę, przeczesałem włosy dłonią i wciąż nie rozumiejąc o co chodziło chłopakowi, ruszyłem za nim. Gdy znalazłem się na korytarzy, moje oczy powiększyły się do wielkości monet. Zayn oparty o białą ścianę, Liam krążący w tą i z powrotem, Niall wpychający do buzi kolejne orzeszki i wpatrujący się ze strachem w ścianę i Harry, siedzący gdzieś z brzegu i bawiący się palcami.
    - Co wy tu robicie? - Spytałem cicho, podchodząc do przyjaciół.
    - Niezłe powitanie. - Stwierdził Malik, odpychając się od ściany i podchodząc do mnie. 
    - Martwimy się. O Sky i o ciebie. - Stwierdził Liam, posyłając mi pocieszający uśmiech. 
    - O mnie nie musicie. - Przetarłem twarz dłonią. 
    - Właśnie widać. - Szepnął Payne.
    - Skąd w ogóle wiedzieliście gdzie nas szukać? 
Jak się okazało wszystko dzięki Luke'owi. Zanim wyszedłem od Sky zostawiłem w sali telefon. Ponieważ dzwonił nieustannie, chłopak go odebrał i tak właśnie czwórka moich przyjaciół znalazła się w szpitalu. Szczerze mówiąc bardzo ucieszyłem się na ich widok. Chyba właśnie ich brakowało mi najbardziej. Bliskich mi osób, które nawet milczeniem potrafią pomóc.  Weszliśmy do sali, gdzie leżała Sky. W milczeniu podszedłem do łóżka i zasiadłem na swoim stałym miejscu. Zaraz po mnie zbliżyła się reszta chłopaków. Odwróciłem się i zauważyłem, że Luke stoi pod ścianę i wpatruje się w coś intensywnie. Podążyłem dyskretnie za jego spojrzeniem. Obiektem jego zainteresowania okazał się niczego nieświadomy Styles. Sam nie wiedziałem dlaczego, uśmiechnąłem się pod nosem, by zaraz potem ponownie odwrócić się w stronę dziewczyny.   
     Przesiedzieliśmy całą grupą dobrych kilka godzin. Mimo, że miałem przy sobie przyjaciół, wciąż czułem się tak samo beznadziejnie. Ta bezczynność i niewiedza wykańczały mnie coraz bardziej. Ponownie przyszedł wieczór, a ja ponownie nie zauważyłem jak się ściemnia. Podniosłem głowę i rozejrzałem się. Każdy znalazł sobie własne miejsce i każdy drzemał na nim, kuląc się w przeróżnych pozycjach. Odetchnąłem cicho i dotknąłem opuszkami palców dłoni Sky. Nachyliłem się nad nią i ponownie zacząłem szeptać. Tym razem jednak, mówiłem wszystko co leży mi na sercu. Z każdą minutą bałem się tego coraz mniej. I z każdą minutą miałem coraz większą nadzieję, że dziewczyna jednak mnie słyszy. Nagle doszedł mnie dziwny dźwięk. Podniosłem gwałtownie głowę i spojrzałem na czarny ekran obok łóżka. W następnej chwili poczułem jak Sky bardzo słabo porusza palcem. Spojrzałem na nią, oddychając szybciej. Czyżby moje modlitwy zostały w końcu wysłuchane? Nachyliłem się nad Nią, obserwując Jej twarz. Bardzo powoli uchyliła powieki i przeszyła mnie brązem swoich oczu.
     - Sky...
     - Kim jesteś? - Spytała po chwili, bardzo słabym i cichym głosikiem. Poczułem jakby moje serce upadło na podłogę i potłukło się na miliony małych kawałeczków. Tylko nie to..

---------------------------------------------------------------------------------------------

Z okazji nowego, pięknego szablonu postanowiłam wstawić nowy rozdział. Mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu. 
Buziaczki. 

3 komentarze:

  1. Świetny rozdział :) Cieszę się, że się obudziła, szkoda tylko, że nic nie pamięta ale coś czuje, że lity które napisała a nie wysłała ich do Lou pomogą jej w przypomnieniu sobie wszystkiego :) Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  2. Szablon świetny.
    A co do rozdziału... Chyba sobie żartujesz!
    Dlaczego? Ja się pytam dlaczego?!
    Mam nadzieję, że Sky szybko wróci pamięć, a Lou za ten czas nie wróci do prochów.
    O nie.
    Luke i Harry? Haha, fajne połączenie... nie, nic.

    Dominika.

    OdpowiedzUsuń
  3. liczę że wszystko się ułoży...
    czytałam to przy mojej ukochanej piosence i się popłakałam...<3

    http://youanditohether.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń