czwartek, 31 lipca 2014

11."Warto było cię spotkać, aby się dowiedzieć, że istnieją takie oczy jak twoje."

Wpatrywaliśmy się w granatowe niebo, wypełnione milionami gwiazd. Zmrużyłam oczy i zaciągnęłam się zapachem jego perfum. W tamtym momencie ogarnęła mnie niesamowita ochota, by poznać zapach jego ciała. Nie oparów pięknego, męskiego zapachu, wydobytego z drogiej buteleczki. Pragnęłam poczuć jego prawdziwy, osobisty zapach. Zapach Louis'a.Podniosłam powoli głowę, starając się wyrzucić z niej te pragnienie. Poczułam jak chłopak ściska moja dłoń, a zaraz potem czułam na sobie jego wzrok. Odetchnęłam subtelnie i odwracając się, posłałam mu delikatny uśmiech. Odwzajemnił go w ciągu sekundy. To co zrobiłam chwilę później, było całkowicie spontanicznym gestem. Do tej pory nie potrafię zrozumieć, dlaczego się na to odważyłam. Podniosłam się powoli i usiadłam na jego kolanach, przodem do niego. Chwyciłam jego twarz w dłonie i spojrzałam głęboko w oczy. Otworzył usta chcąc coś powiedzieć. Ułożyłam palec na jego wargach i uśmiechnęłam się. Muskałam kciukami jego policzki, Nie odrywałam wzroku od lazurowego koloru jego oczu. Odgarnęłam włosy opadające na jego czoło. Palcami dotykałam każdego skrawka jego twarzy. Z każdym kolejnym ruchem czułam jak coś dziwnego dzieje się w moim wnętrzu. Jak ogromna fala gorąca oblewa mnie od środka, jak moje serce rośnie. Nigdy nie czułam niczego podobnego. W oddali słyszałam jedynie szum oceanu. Na policzkach czułam lekki powiew wiatru, a
pod opuszkami ciepło jego skóry. Nie odzywał się. Wpatrywał się we mnie z zaciekawieniem i lekkim uśmiechem. Zamknęłam oczy. Dotykałam jego policzków, uniesionych kącików ust. Jego czoła, nosa, brody. Dotarłam do ust. Zacisnęłam powieki i bardzo delikatnie ułożyłam opuszek palca na dolnej wardze. Przejechałam po niej, gdy nagle poczułam jak jego usta się poruszają. Całował mój palec z niesamowitą ostrożnością. Po krótkiej chwili, chwycił moją dłoń. Pieścił wargami każdy mój palec. Nie otwierałam oczu. Wczuwałam się w to co robi, w jego ciepło. Czułam jak ciarki oblewają całe moje ciało, każdy jego skrawek. Całował wewnętrzną stronę mojej dłoni, bardzo powoli przechodząc na nadgarstek. Nikt do tej pory nie całował moich nadgarstków. Nikt oprócz niego nawet się nimi nie interesował. Dlatego ten gest zaintrygował mnie najbardziej. Ten gest sprawił, że zaczęłam myśleć o nim w całkowicie odmienny niż do tej pory, sposób. Uchyliłam powieki i obserwowałam go. Sposób w jaki dotykał mojej skóry był wyjątkowy. Jak gdyby miał w dłoniach coś, co bardzo łatwo można stłuc. Porcelanową lalkę, bardzo drogocenną, wyjątkową lalkę. Wyjątkowo. Tak właśnie czułam się w tamtym momencie. Tak małe gesty, tak banalne chwile sprawiły, że w jego towarzystwie zaczęłam czuć się właśnie w ten sposób. Nie mogłam uwierzyć, że pozwolił mi na to wszystko. Dopiero po dłuższej chwili zorientowałam się, że to co zrobiłam mogło wydawać się po prostu dziwne. On jednak nic nie powiedział, nie zaprotestował. Nie zrzucił mnie z kolan. On po prostu wczuł się w tamtą chwilę dokładnie tak jak ja. I właśnie za to byłam mu najbardziej wdzięczna.

- Dziękuję. - Wyszeptałam, spuszczając wzrok.
- A to niby za co? - Spytał, unosząc palcem mój podbródek i uśmiechając się.
- Że nie uznałeś mnie za wariatkę. Bo nie uznałeś? - Spojrzałam z nadzieją. Zaśmiał się i pogładził dłonią mój policzek. Pokręcił przecząco głową, a ja odetchnęłam z ulgą.

Przez dłuższą chwilę, leżeliśmy na ciepłym piasku. Podziwialiśmy niebo, rozmawialiśmy. W jego towarzystwie nie potrafiłam przestać się uśmiechać. Czułam się tak swobodnie, jak nigdy dotąd. W pewnym momencie wpadłam na kolejny, szalony pomysł. Podniosłam się gwałtownie i chwyciłam Louis'a za rękę.

- Gdzie ty mnie ciągniesz? - Dopytywał ze śmiechem. Stanęliśmy tuż nad brzegiem. Ścisnęłam jego dłoń i uśmiechnęłam się pod nosem.
- Zawsze chciałam to zrobić. - Stwierdziłam, zrzuciłam z siebie sukienkę i w samej bieliźnie wbiegłam do oceanu. Kiedy się wynurzyłam i spojrzałam na chłopaka, nie mogłam powstrzymać się od śmiechu. Stał w jednym miejscu, przyglądając mi się z otwartymi ustami.

- Będziesz tak stał? - Krzyknęłam, odgarniając mokre kosmyki włosów z oczu. On wzruszył ramionami, ściągnął koszulkę i spodnie, a sekundę później znalazł się tuż obok mnie. Posłałam mu uroczy uśmiech, po czym wskoczyłam mu na plecy, obejmując rękami szyję. Tak właśnie zaczęła się nasza zabawa w oceanie. Na zmianę albo się podtapialiśmy, chlapaliśmy i wciągaliśmy pod wodę, albo kładliśmy się na plecach, patrzyliśmy w granatowe niebo, trzymając się za ręce.

- Co to właściwie było? - Spytał nagle, kiedy ułożyliśmy się na piasku z zamiarem wyschnięcia.
- To było jedno z moich głupich marzeń. Zawsze chciałam to zrobić. - Odpowiedziałam, układając głowę na jego brzuchu.
- To dlaczego nie zrobiłaś tego wcześniej? - zakręcił kosmyk moich mokrych włosów wokół palca i bawił się nim.
- Nie miałam z kim. - Rzuciłam krótko.

~*~

Szliśmy deptakiem, w dłoniach trzymając buty. Śmialiśmy się, dyskutowaliśmy. Mogę nazwać szczęściem to, że nie spotkaliśmy żadnych fanek . Dzięki temu mieliśmy możliwość cieszyć się każdą, wspólną sekundą. Mogłem poznawać tą intrygującą dziewczynę coraz lepiej. Podążaliśmy przed siebie, a ja coraz częściej nieśmiało muskałem Jej dłoń. Za każdym razem uśmiechała się pod nosem. Zatrzymaliśmy się przy Jej ulubionej fontannie. Opowiadała, że wieczorami kochała ją jeszcze bardziej. Oświetlona kolorowymi światłami, zachwycała swoim pięknem. Staliśmy bez ruchu, bez słowa, podziwiając migające kolorami światła. Trochę pewniej dotknąłem Jej dłoni. Nie minęła sekunda, kiedy nasze palce splotły się, a Jej ramię dotknęło mojego. Poczułem przyjemne ciarki i ciepło bijące od Jej ciała.

- Nawet nie wiesz jak się cieszę, że tu jestem. - Wyszeptałem, odwracając głowę w Jej stronę. Dotknęła mojego policzka opuszkami palców. Spojrzałem w Jej brązowe, błyszczące oczy. Przysięgam, że mógłbym pozostać w tej pozycji całą wieczność. W tamtym momencie poczułem coś, czego od tak dawna nie czułem. Patrząc na Nią, w głowie miałem mętlik, moje wnętrzności wariowały a serce biło szybciej. Co to oznacza? Louis, ogarnij się. To niemożliwe. Takie rzeczy zdarzają się tylko i wyłącznie w filmach. Tandetnych romansach.

Przechadzaliśmy się słabo oświetlonymi, małymi uliczkami miasta. Byliśmy we wszystkich ukochanych miejscach Sky, o których za każdym razem zawzięcie opowiadała. Każde miejsce miało swoja osobną historię, a każda z nich była niemniej ciekawsza od poprzedniej.
W pewnym momencie Sky zatrzymała się gwałtownie i spojrzała na zegarek. Jak się okazało, wybiła północ.

- Przepraszam cię Louis, ale muszę już uciekać.. - Rzuciła cicho, uciekając wzrokiem i puszczając moją rękę.
- Co? - Spojrzałem na dziewczynę. Miałem wrażenie, że coś ukrywa. Jej zachowanie nagle stało się dziwne.
- Przepraszam. Jesteś na pewno zmęczony koncertem i w ogóle.. - Zaczęła się plątać.
- Coś się stało?
- Nie, po prostu.. Muszę wracać.
- Sky. - Stanąłem tuż przed nią, chwyciłem jej twarz w dłonie i spojrzałem w oczy. Odetchnęła i zmusiła się do spojrzenia na mnie.
- Wybacz Louis. - Ułożyła dłonie na moich, zbliżyła się i ucałowała mnie w policzek.
- No dobrze. A mogę cię chociaż odprowadzić? - Uśmiechnąłem się głupio.
- Byłoby mi bardzo miło, ale jak potem wrócisz do hotelu?
- Dam sobie radę. Jestem dużym chłopcem. - Wzruszyłem ramionami, złapałem dziewczynę za rękę i spojrzałem wyczekująco.

Drogę do jej domu pokonaliśmy w milczeniu. Do tej pory cisza jaka panowała między nami wcale mi nie przeszkadzała. W tamtym jednak momencie nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że coś jest nie tak. Stanęliśmy pod małym, białym domem, tuż przy drewnianym płocie. Odwróciła się w moją stronę i posłała delikatny uśmiech. Złapałem jej dłonie i przysunąłem do ust. Patrząc w głęboki brąz jej oczu, całowałem każdy opuszek palca. Chciałem jak najbardziej przedłużyć ten moment. Nienawidziłem pożegnań. Całując jej palce, miałem chyba jakąś głupią nadzieję. Nadzieję, że zmieni zdanie. Że spędzimy wspólnie jeszcze kilka godzin, może zaprosi mnie do siebie. Może dowiem się o niej czegoś więcej, choć nie wiem czy to możliwe. W ciągu tych paru godzin spędzonych wspólnie, dowiedziałem się rzeczy, o których ludzie nie opowiadają zazwyczaj na pierwszych spotkaniach. Z zamyśleń wyrwał mnie dotyk jej ust. Pocałowała mój wciąż ciepły policzek, uśmiechnęła się i odeszła. Tak po prostu. Nic nie mówiąc, nie odwracając się nawet, weszła do domu.

Stałem tak jak mnie zostawiła. Z na wpół otwartymi ustami, przyglądając się drzwiom, za którymi zniknęła kilka minut wcześniej. W tamtym właśnie momencie uświadomiłem sobie coś bardzo ważnego. Wymieniliśmy ze sobą setki listów. Przedyskutowaliśmy kilka godzin. Kiedy była przy mnie, nie potrafiłem oderwać od niej wzroku. Nie potrafiłem przestać się uśmiechać. Od kiedy moja tajemnica wyszła na światło dzienne, nie potrafiłem poradzić sobie z samym sobą. Ona była moim ratunkiem. Przy niej czułem się wyjątkowo. Czułem, że mogę być prawdziwym sobą. Wiedziałem, że mogę powiedzieć jej o wszystkim. Była dla mnie kimś więcej z każdą sekunda. Zacisnąłem pięści i zmrużyłem oczy, spuszczając wzrok. Odwróciłem się zanim odszedłem, spojrzałem w stronę jej domu po raz ostatni. W tamtym momencie wiedziałem. Nigdy niczego innego nie byłem tak bardzo pewny jak tej jednej rzeczy.

- Nie pozwolę, byś zniknęła z mojego życia. Nigdy. Jesteś moją jedyną nadzieją Sky. Ostatnią nadzieją.


6 komentarzy:

  1. boziuuuu..jakie to piękne...*.*
    kocham Twoje opowiadanie...z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział...<3

    http://youanditohether.blogspot.com/ zapraszam do mnie :D

    OdpowiedzUsuń
  2. ooo, jak miło się zrobiło.
    Szkoda, że musieli się pożegnać.
    Ale jeszcze kiedyś się spotkają, prawda?
    Dlaczego mi się wydaje, że ich kolejne spotkanie nie będzie zbyt miłe?
    Sama nie wiem.
    Czekam na next.

    Dominika

    OdpowiedzUsuń
  3. O mój Boże, baaardzo dawno nie czytałam tak dobrego opowiadania. Jesteś naprawdę dobrą pisarką i nie wierzę w to, jak mało masz czytelników! Rany, przecież to opowiadanie powinno być komentowane i czytane przez dziesiątki osób! Ale niestety tak to już jest, ci, co potrafią dobrze pisać - są niedoceniani, a jest odwrotnie. Eh, nienawidzę tego.
    Jednak wracając do opowiadania.. Cholera, jak ja bym chciała, aby moje życie potoczyło się w taki sam sposób jak Sky! Już nie mówię o tym, iż dziewczyna doświadczyła czegoś niesamowitego, takiego nierealnego i o rany, tak bardzo jej zazdroszczę! Ale chodzi tu o to, że miała szansę wymieniać listy z samym Louisem Tomlinsonem; nie mówię tego jako napalona fanka, a raczej osoba, która marzy totalnie o tym samym, plus, miała cholerną okazję, by jej marzenia się spełniły, by sam Louis ją odwiedził i.... Fuck, takie coś to tylko w fanfictions. I własnie przez to nie mam życia, lol. Ale wracając do tego, o co mi chodzi... Sky naprawdę doprowadziła do tego, iż jej marzenia się spełniły, a nie każdemu to się udaje. Ba, większość rezygnuje ze swoich marzeń, a ona nie. Podziwiam ją za to. Chciałabym kiedyś poczuć to samo, co ona, gdy pisała, czy też czytała listy do Louisa.. Chciałabym przeżyć taką samą historię jak ona i choć łączy mnie z nią wiele (interesuję się sztuką, rysuję itp i jestem directioner) - nie jest dane mi spełnić choć części swoich marzeń, więc.. w tym momencie się ogarnę i przejdę do kolejnej części, dość chaotycznego, mojego komentarza.
    Ich spotkanie było czymś magicznym, czymś, o czym pisze się w książkach. A sam fakt, że Louis zaczyna coś bardzo powoli czuć do Sky potwierdza mnie w przekonaniu, iż ten chłopak jest naprawdę wielkim skarbem. I nie tylko w tym ff. Mam tylko nadzieję, że żadne z nich nie zrezygnuje z tej znajomości, bo co by to było, gdyby Louis znowu wrócił do ćpania i picia? O zgrozo, wolałabym o tym nie myśleć! Chcę czytać więcej wątków... Skouis? Louky? Lousky? Boże, jestem w tym tak cholernie kiepska! W każdym razie, wiesz, co mam na myśli :)
    Poza tym, jestem pod wielkim wrażeniem, bo większość opowiadań jest przesiągnięta przemocą, seksem i bóg-wie-jeszcze-czym, a ty potrafisz uchwycić te najważniejsze, drobne gesty i pewnego rodzaju odmienność bohaterów. Do dzisiaj miałam dość czytania opowiadań, gdzie 1D są sławni i w ogóle, ale teraz... teraz stwierdzam, że jesteś jedyną autorką, która to zmieniła. Tylko dla Ciebie i tego opowidadnia jestem tutaj i będę czytać każdy kolejny rozdział z wielką chęcią.
    Tak więc z niecierpliwością wyczekuję nowego wpisu, choć dziś dodałaś nowy rozdział, ale... jakoś przeżyję, mam nadzieję.
    Uwielbiam Twoje opowiadanie i mam nadzieję, ze nie przeraziłam Cię długością tego komentarza.
    Pozdrawiam, @alekslloyd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W stu procentach zgadzam się z Panią na górze.
      + Souis też jest dobre. :D

      Usuń
  4. O jejciu to opowiadanie jest cudowne <3 To nie kolejne typowe "LOVE STORY" -,- gdzie poznają się w pierwszym rozdziale a w drugim już ze sobą chodzą. Świetny pomysł, świetne zorganizowanie, świetne rozdziały, świetny blog, świetna autorka :* Nic dodać nic ująć <3 POZDROWIONKA, WENY, UDANYCH WAKACJI :**

    OdpowiedzUsuń
  5. Przypadkowo natknęłam się na Twoje opowiadanie i śmiało mogę stwierdzić, że tak jak Louis i Sky uzależnili się od swoich listów, tak ja uzależniłam się od Twojego opowiadania! Cudownie piszesz, chłonę każde słowo, każde zdanie! To opowiadanie jest jednym z najlepszych, jakie kiedykolwiek czytałam! Gratulacje!
    A co do rozdziału, to...co ja mogę wielce napisać. Sama pewnie doskonale wiesz, że jest idealny. To całe spotkanie...było magiczne! Ślepy zauważy, że coś się między nimi dzieje i nie są sobie obojętni, zresztą, oni sami zdają sobie z tego sprawę, są tego świadomi. Ciekawi mnie zachowanie Sky, zachowała się trochę jak Kopciuszek, który o północy musiał wracać do domu. Jestem pewna, że dziewczyna coś ukrywa, to wnosi do opowiadania trochę tajemniczości, ale jest to na ogromny "plus"!
    Ciekawa jestem dalszego rozwoju wydarzeń i z niecierpliwością czekam na nowy rozdział, który, mam nadzieję, pojawi się już niedługo!
    Pozdrawiam!
    W międzyczasie zapraszam do siebie na www.never--let-you-go.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń