niedziela, 12 października 2014

22. "Nie ma nic bar­dziej włas­ne­go, niż mężczyz­na, którym trze­ba się zaopiekować."

Kiedy weszłam do całkiem nieznanego mi klubu, zaczęłam rozglądać się na boki. Poczułam na ramieniu dłoń Liam'a. To dzięki Niemu wiedziałam gdzie szukać Louis'a. Całe szczęście, że mój przyjaciel jest na tyle dobrze zorganizowany i zatrzymał numer Payne'a. Spojrzałam na bruneta, który posłał mi pocieszający uśmiech. Nie musiał się odzywać, bym wiedziała co chce mi powiedzieć. Odetchnęłam i ruszyłam przed siebie w poszukiwaniu osoby, o której nie potrafiłam przestać myśleć. Setki ludzi bawiło się, piło i obściskiwało na wielkim parkiecie. Po drugiej stronie usytuowane były loże. Kanapy, szklane stoliki. Wszystko wolne, prócz jednego. Kiedy Go zauważyłam, moje serce zabiło szybciej. Nie było możliwości przeciśnięcia się przez sam środek parkietu. Liam przeprowadził mnie dookoła. Kiedy spojrzałam w to samo miejsce, Jego już tam nie było. Poczułam ukłucie w sercu. Dotarliśmy do stolika. Gdy spojrzałam w dół, poczułam jak powoli tracę powietrze, a moje serce zatrzymuje się gwałtownie. Opadłam na kolana, dotykając ostrożnie jego ramienia.

- Louis... - Wyszeptałam. Leżał na brudnej podłodze całkowicie nieprzytomny. Na szklanym stoliku rozsypany biały proszek i kilkadziesiąt małych kieliszków. Przysunęłam się na kolanach bliżej, łapiąc Go w ramiona i mówiąc. Wciąż powtarzałam jedynie Jego imię. Kiwałam się w przód i w tył, wcześniej ułożywszy Jego głowę na swoich udach.

- Trzeba go stąd zabrać. - Usłyszałam nagle. Podniosłam zapłakany wzrok. Luke wyciągał telefon, a Liam pochylał się nade mną. - Chodźmy. - Wyszeptał i chwycił przyjaciela. Wybiegłam za nim. Poczułam powiew zimnego powietrza, moją skórę oblała gęsia skórka. Było zimno. Cholernie zimno. Ale w tamtym momencie nie miało to żadnego znaczenia. Liam ułożył przyjaciela na pobliskiej ławce, pochylając się nad nim i starając Go wybudzić. Ja stałam tuż za nim. Wpatrywałam się w tę scenę z przerażeniem. Mój oddech przyśpieszył, kiedy Payne nachylił się nad Jego ustami.

- Żyje, ale jest bardzo kiepsko. - Stwierdził cicho. Zakryłam usta dłonią, podchodząc do ławki, na której leżał Louis.
- Gdzie ta cholerna karetka?! - Krzyknęłam, nachylając się nad Nim i delikatnie odgarniając kosmyki włosów z Jego czoła. Był blady. Przeraźliwie blady. Jego oddech zanikał.
- Sky.. - Poczułam na ramieniu dłoń Luke'a. Kucnął tuż za mną i coś mówił. Nie słuchałam Go. Byłam zbyt zajęta kontrolowaniem oddechu Louis'a. Wciąż wpatrywałam się w jego klatkę piersiową.
- Louis, proszę.. Nie zostawiaj mnie. Nie możesz mi tego zrobić..Louis.. - Powtarzałam ledwo słyszalnie, muskając dłonią Jego chłodny policzek. Usłyszałam głośny dźwięk nadjeżdżającej karetki, kilka głosów i zostałam odciągnięta od chłopaka. Chciałam się wydostać. Chciałam wsiąść do karetki i jechać z Nim. Luke zamknął mnie szczelnie w swoich ramionach i nie wypuszczał. Spojrzałam na Niego z wyrzutem, by chwilę później wtulić twarz w Jego tors i płakać. Z żalu i bezsilności.

~*~

Minęło kilka dni. Kilka przerażająco identycznych dni. Siedziałam przy łóżku, nieśmiało dotykając Jego dłoni. Bardzo powoli Jego skóra nabierała kolorów. Siedziałam głucha na wszystko co działo się dookoła. Luke opowiedział mi, co zrobił i jak zachował się Louis. Nigdy nie zostawił mnie samej. I ja nie zamierzałam tego zrobić. Role się odwróciły. tak bardzo pragnęłam, by uchylił powieki. Czując, że to wszystko co się z Nim stało, stało się przeze mnie, chciałam Go przeprosić. Chciałam znów spojrzeć w Jego lazurowe oczy i usłyszeć jak wymawia moje imię. Uwielbiałam to. Jego głos był dla mnie jak muzyka, którą tak bardzo kochałam.

Dotknęłam wierzchem dłoni Jego policzka. Czując ciepło i delikatność Jego skóry, poczułam jak moje serce zadrżało. Nachyliłam się nad policzkiem i bardzo ostrożnie musnęłam go wargami, mrużąc oczy. Tęskniłam. W tamtym momencie tęskniłam za Nim najbardziej. To może wydawać się całkowicie głupie i bezsensowne. Bo nie tęskniłam tak bardzo nawet, kiedy dzieliły nas tysiące kilometrów. Bo wtedy miałam jego listy. teraz, kiedy jestem tuż obok, nie mogę usłyszeć nawet Jego głosu. Tak bardzo pragnęłam Mu pomóc. Rozejrzałam się. Nawet nie zwróciłam uwagi, kiedy zostałam z Louis'em sam na sam. Wyjrzałam przez lekko uchylone drzwi. Harry stał tyłem, Luke tuż przed nim. Widziałam Jego uśmiech. Widziałam te urocze, zaczerwienione policzki. Odsunęłam się lekko, wychylając z ciekawości. Jego reakcje, Jego zakłopotanie, niższy niż zawsze głos. A co najważniejsze, Jego wzrok podążający za każdym gestem Harry'ego. Uśmiechnęłam się pod nosem. Nie wiem czy sam obiekt tych reakcji był tego świadom, jednak Luke robił się coraz bardziej uroczy. Od samego początku wiedziałam, że nie pociągają Go kobiety. Nigdy jednak nie sądziłam, że spodoba Mu się akurat Harry. Westchnęłam cicho i powróciłam wzrokiem do Louis'a.

Mijały dni, mijały godziny i sekundy. Lekarze wciąż powtarzali, że organizm chłopaka powoli powraca do normalnego stanu. Kilka płukań żołądka, kilka kroplówek by podtrzymać wyczerpany i spragniony organizm wciąż nieprzytomnego Louis'a. Każdego dnia byłam przy nim. Usypiałam układając policzek na Jego dłoni. Budziłam się gwałtownie. Zawsze. Za każdym razem miałam wrażenie, że maszyneria do której jest podłączony daje znać o pogorszeniu Jego stanu. Każdego dnia coraz bardziej upewniałam się w swoich uczuciach. Patrząc na jego spokojną twarz i przypominając sobie nasz jedyny, najpiękniejszy dzień, wiedziałam. Wiedziałam w końcu co czuję. I w końcu przestałam się tego bać.

Piątkowy wieczór. Chłopcy pochłonięci obowiązkami. Luke przechadzający się po korytarzu, w dłoniach wciąż trzymał telefon. Nie pytałam. Dobrze wiedziałam z kim wciąż tak zawzięcie pisze. Nachyliłam się lekko i obmyłam Jego twarz. Przeczesałam włosy i ucałowałam w czoło. Kiedy usiadłam na swoim stałym, drewnianym, cholernie niewygodnym krześle, odetchnęłam. Założyłam kosmyk włosów za ucho i złapałam Go za dłoń.

- Louis.. - Zaczęłam szeptem, muskając kciukiem Jego skórę. - Wiem, że prawdopodobnie mnie nie słyszysz. Domyślam się, że zrobie z siebie totalną idiotkę. Wiem, że powinnam powiedzieć to wcześniej. Dużo wcześniej. Bo czuję to od bardzo dawna. - Zatrzymałam powietrze w policzkach. -  Podarowałeś mi coś, co nawet trudno nazwać. Poruszyłeś we mnie coś, o istnieniu czego nawet nie wiedziałam. Jesteś i zawsze będziesz częścią mojego życia. Zawsze. Kocham Cię Louis. Kocham całym sercem. I przepraszam. Za wszystko. - Wyszeptałam.

Głośny pisk maszyn sprawił, że podniosłam gwałtownie głowę. Spojrzałam na czarny ekran. Zielone linie, trwające do tej pory w spokoju, zaczęły poruszać się szybciej. Chwilę później poczułam jak porusza dłonią. Spojrzałam w dół. Jego niebieskie oczy patrzyły na mnie, z każdą sekundą nabierając blasku. Poczułam jak bardzo delikatnie ściska moje palce i uchyla wargi.

- Sky.. - Wyszeptał ledwo słyszalnie. Nachyliłam się momentalnie, układając dłoń na Jego ciepłym policzku.
- Spokojnie. - Zaczęłam.
- Sky... - Powtórzył, próbując podnieść głowę.
- Nie ruszaj się. Zaraz wezwę lekarza. - Zaczęłam, podnosząc się powoli. Ścisnął moją dłoń, patrząc znacząco. Usiadłam z powrotem na krześle, przybliżając twarz, by słyszeć Go wyraźniej.
- Kocham Cię mój aniele.. - Wyszeptał, patrząc mi w oczy. Moje serce zabiło mocniej. Mój oddech przyśpieszył. Poczułam jak słone łzy napływają mi do oczu.
- Kocham Cię jak nikogo innego. - Wyszeptał ponownie, bardzo powoli układając dłoń na moim rozgrzanym policzku.

"Zakochałam się w magii słów, w tym, w jaki sposób mnie dotykał i co mówił, kiedy mnie dotykał. Pociągnął mnie za sobą jak wiatr pociąga nasiona dmuchawca. Ja - bez woli... On jak żywioł."



*wykorzystane cytaty autorstwa J.L Wiśniewskiego.


5 komentarzy:

  1. O MÓJ BOŻE!!! Niesamowicie niesamowity rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Aw ........ jakie to kochane *.* zwłaszcza końcówka! A. Xx

    OdpowiedzUsuń
  3. Awww...
    Takie to było słodkie :)
    No to teraz wszystko się ułoży, prawda?
    Mam taką nadzieję.

    Dominika

    OdpowiedzUsuń
  4. Boziu....kocham to !!!!
    Popłakałam się ;3
    Oni będą szczęśliwi together,prawda ?

    OdpowiedzUsuń